Południowokoreańskie media szydzą ze swojego wywiadu, który o śmierci Kim Dzong Ila dowiedział się z telewizji. Jeśli służby Południa nie miały pojęcia, co się dzieje z Kimem, to co dopiero mówić o wywiadach zachodnich. Eksperci przyznają, że zdobywanie informacji z Korei Północnej przypomina "błądzenie w kółko w bagnie plotek i spekulacji". Na nic najnowocześniejsze zdobycze technologiczne. W wypadku Phenianu najlepszym źródłem wiedzy są ludzie. Im bliżej dynastii Kimów, tym lepiej. Jak na przykład niemieccy lekarze, których opiece, już od czasów NRD, poddają się najwyżsi północnokoreańscy dygnitarze.