W śledztwie Michał powtarzał konsekwentnie: to nie moje narkotyki, nigdy nie paliłem maruihuany. Prokuratorzy tylko kiwali głowami, ale okazało się, że mężczyzna mówi prawdę. Wtedy śledczy sprawdzili, skąd narkotyki wzięły się w jego samochodzie i uznali, że Michałowi podrzucili je policjanci, którzy kontrolowali auto. Proces dwóch funkcjonariuszy ruszył właśnie w Baiałymstoku.