Francois Hollande w Paryżu, Nicolas Sarkozy w Tuluzie. Tak spędzili niedzielę kandydaci do fotela prezydenta Francji, którzy zmierzą się w drugiej turze wyborów już 6 maja. Tym razem Hollande przekonywał, że na Francję od wielu miesięcy są zwrócone oczy całej Europy i potrzeba odważnych zmian, a urzędujący prezydent odpierał ataki tych, którzy twierdzą, że "układa się" ze skrajnie prawicowym Frontem Narodowym - Ci, co tak mówią, to stalinowcy XXI wieku - stwierdził ostro.