Nikt nie oczekiwał, że ministerstwo edukacji przewidzi wojnę, ale już dwa lata temu Najwyższa Izba Kontroli miała masę zastrzeżeń do tego, jak uczymy cudzoziemców. Teraz coś, na co mogliśmy się stopniowo przygotowywać, powstaje na hurra. Albo nie powstaje, bo brakuje nauczycieli i pieniędzy. A bez tego trudno sobie wyobrazić 14-letniego Ukraińca, który będzie musiał czytać "Pana Tadeusza" i w jednym palcu ma nasze niziny i wyżyny.