Kiedy odchodził z Kremla niemal cztery lata temu, drżała przed nim cała Rosja, liczył się cały świat. Dziś wraca, ale coraz więcej Rosjan się z niego śmieje - już nie tylko w zaufanym gronie, bo od czego jest internet. A zachodnią prasę ma też fatalną. Czyżby działało przysłowie o niewchodzeniu dwa razy do tej samej rzeki?