Bastion rebelii spływa krwią


Przepełnione szpitale, ludzie umierający z braku krwi, bomby i pociski rakietowe nieustannie spadające na budynki mieszkalne. Tak wygląda miasto Hims w szóstym dniu bombardowania przez siły Asada. Tylko w czwartek zginęło już ponad 100 osób, w tym dzieci.

Czwartek to kolejny, szósty już dzień ciężkiego bombardowania trzeciego pod względem wielkości miasta Syrii.

Rakiety spadły na mój dom. Widziałem to na własne oczy. To już szósty dzień, jak jesteśmy ostrzeliwani rakietami, bombami, każdym rodzajem broni. Omar Shakir

Wojska Asada bombardują przede wszystkim dzielnice, kontrolowane przez siły rebelianckie. Najgorzej sytuacja wygląda w Baba Amr, gdzie tylko w środę zginęło 50 osób.

- Rakiety spadły na mój dom. Widziałem to na własne oczy. To już szósty dzień, jak jesteśmy ostrzeliwani rakietami, bombami, każdym rodzajem broni - powiedział Omar Shakir, mieszkaniec dzielnicy, w rozmowie telefonicznej z Al Dżazirą.

Human Rights Watch alarmuje, że blokada miasta oznacza większą liczbę ofiar, bo ranni nie otrzymują wystarczającej pomocy medycznej. Najbardziej brakuje krwi. Od piątku zginęło ponad 300 osób, około jednej trzeciej w czwartek.

Walki toczą się również w północnym mieście Idlib, w południowej prowincji Deraa oraz w mieście Zabadani, na północ od Damaszku. Opozycja informuje, że tylko dziś w całym kraju zginęło 131 osób, z czego 110 w Hims. Wśród ofiar jest 10 dzieci.

Źródło: BBC, CNN, Al Jazeera