- W Rzymie wygraliśmy, bo mieliśmy plan, byliśmy zorganizowani - mówi anonimowy anarchista. - Mówię jako ktoś, kto jest na wojnie. Ona się nie skończyła - dodaje w rozmowie z dziennikarzem. Bilans "wojny"? 135 rannych, milion euro strat i wielkie zniszczenia w centrum Rzymu. Gwałtowne zamieszki, w które przekształciła się pokojowa demonstracja "oburzonych", nie były przypadkowe.