Pojawił się znikąd. Mikołaj nie miał czasu, żeby pomyśleć. Ona krzyknęła, on uderzył w kilkusetkilogramowe zwierzę. Szyba zamieniła się w pajęczynę, poduszki powietrzne wystrzeliły, wszystko w samochodzie wzbiło się w powietrze. Przeżyli. - Szczęście, że nie wpadł do środka - mówi nam Mikołaj, którego internauci nie mogą się nachwalić.