Łódź

Łódź

Jak się zachować, gdy staniemy się uczestnikami karambolu?

Na autostradzie A1 niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego doszło w czwartek do dwóch karamboli. W sumie zderzyło się 76 aut, a ponad 30 osób ucierpiało, w tym pięć poważnie. Jedni w panice uciekali z aut, w obawie, że kolejne samochody w nich uderzą, inni z kolei bali się wysiąść. Jak powinniśmy zachować się w sytuacji karambolu? Materiał "Polski i Świata".

"Kolejne karetki zwoziły nam rannych"

Ponad trzydzieści osób uczestniczących w czwartkowym karambolu pod Piotrkowem trafiło do czterech szpitali w regionie. Stan dwóch jest ciężki. - W większości chorzy są przyjmowani na oddział ortopedii, wymagają opieki - mówi TVN24 rzeczniczka jednego z dwóch piotrkowskich szpitali, gdzie trafili poszkodowani.

Pół kilometra rozbitych aut. Karambol-gigant z powietrza

Zniszczone samochody, ciężarówki i cysterny porozrzucane na autostradzie. Karambol, do którego doszło w czwartek pod Piotrkowem Trybunalskim ma blisko pięćset metrów długości. Jeden z samochodów spłonął, strażacy muszą zabezpieczyć kilkadziesiąt pojazdów. - To zdarzenie bez precedensu, cud, że nikt nie zginął - przyznają strażacy. Ucierpiały 34 osoby.

Widoczność niemal zerowa, hamowanie w ostatniej chwili. Nagranie z wnętrza auta

Samochód wjeżdża w "ścianę mleka" na autostradzie A1, gdzie widoczność jest niemal zerowa. W ostatniej chwili hamuje przed stojącymi na jezdni samochodami. Potem kierowca stara się zjechać na bok, żeby ktoś w niego nie uderzył. Tak wygląda nagranie, które dostaliśmy od jednego z uczestników karambolu na autostradzie A1 przy Piotrkowie Trybunalskim. W czwartek rano zderzyły się tam 64 pojazdy, do szpitala trafiły 34 osoby osoby.

"Cud, że nikt nie zginął". Karambole z udziałem 76 pojazdów, 32 osoby ranne

- To olbrzymia akcja prowadzona na blisko półkilometrowym odcinku autostrady. Mieliśmy ludzi zakleszczonych w pojazdach i samochód, który stanął w płomieniach - mówią strażacy o dwóch karambolach, do których doszło w czwartek rano na autostradzie A1 koło Piotrkowa Trybunalskiego. Zderzyło się w nich łącznie 76 pojazdów. Ranne są 32 osoby, dwie są w ciężkim stanie. Po 17 udrożniony został ruch na A1 w kierunku Częstochowy między Tuszynem a Piotrkowem Trybunalskim - w miejscu, w którym rano doszło do jednego z karamboli z udziałem kilkudziesięciu aut. Przed północą wznowiono ruch w obu kierunkach.

"Twój ojciec zmarł rok temu, oddaj alimenty". Krystian ma zespół Downa i pięć tysięcy długu

- Ledwo się utrzymujemy, a przez urzędników toniemy w długach - załamuje ręce pani Beata, opiekująca się Krystianem, 21-letnim synem z zespołem Downa. Rodzina ma oddać blisko pięć tysięcy złotych – to alimenty razem z odsetkami, które zostały wypłacone już po śmierci ojca Krystiana. I chociaż o śmierci nie wiedzieli ani urzędnicy, ani Krystian, to tylko on ma ponieść konsekwencje.

Zamiast listy zakazanych substancji - lista dozwolonych. Tak chcą walczyć z dopalaczami

Prawnicy łódzkiego magistratu mają pomysł na skuteczną walkę z dopalaczami. - Mówimy o dopisaniu jednego artykułu do ustawy, który sprawi, że prawo przestanie być aż tak nieskuteczne - mówi tvn24.pl Sebastian Bohuszewicz, radca prawny. Ustawa ma wskazywać, które substancje są legalne w Polsce, reszta ma być zakazana. - Obowiązujące prawo jest nieszczelne i nieskuteczne. Rząd od miesięcy ignoruje prośby o jego poprawę, więc w końcu sami napisaliśmy projekt jego naprawienia - tłumaczy.

Kręgosłup Jagienki naciska na płuca. "Spieszymy się, zanim córka się udusi"

- Lekarze powiedzieli mi, że się poddają. Że mam czekać na śmierć Jagienki - mówi matka siedmioletniej dziewczynki z Łodzi, która cierpi na łamliwość kości. Jedyną nadzieją jest kosztowne leczenie we francuskiej klinice. NFZ od kilku miesięcy nie podjął decyzji, czy sfinansuje wyjazd. Dlatego rodzice zbierają pieniądze na własną rękę.

Kibice w kominiarkach na środku drogi. Policja: zapobiegliśmy ustawce

Zatrzymali samochody, założyli kominiarki i wybiegli na środek drogi. Policja informuje, że pseudokibice z Warszawy mieli informację, że z naprzeciwka jadą fani wrogiej drużyny. - Byliśmy w pobliżu. Niewykluczone, iż udało nam się zapobiec "ustawce" - mówią funkcjonariusze o zdarzeniu, do którego doszło w weekend w Kamieńsku (woj. łódzkie).

Prezes PiS: zmiana ordynacji samorządowej wejdzie w życie "od razu"

Musimy zrealizować dwa plany: wybory samorządowe 2018 r. oraz kolejne wybory parlamentarne w 2019 r. - mówił w sobotę do łódzkich działaczy PiS Jarosław Kaczyński. W sobotniej rozmowie z Radiem Łódź prezes PiS stwierdził, że zmiana w samorządowej ordynacji wyborczej "wejdzie od razu".

"Każde odejście ratownika od wody musi być zgłoszone przełożonemu"

Kiedy 12-letni Rafał tonął w basenie podczas zabaw na zimowisku, przy lustrze wody nie znajdował się żaden ratownik. Obecny był tylko jego asystent. Taka osoba nie ma odpowiednich kursów. - Za bezpieczeństwo w pełni odpowiadają ratownicy - podkreśla Włodzimierz Pietruszewski, który osobiście czuwa codziennie nad bezpieczeństwem ludzi w wodzie. Jak powinno być strzeżone kąpielisko?

Tragedia na basenie. Zimowisko skrócone, dzieci wracają do domów

12-letni Rafał nie żyje, a jego kolega Dominik jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Do tragedii doszło podczas wizyty na basenie w Wiśle (woj. śląskie). Policja prowadzi śledztwo, sprawę bada też katowickie kuratorium oświaty. Organizatorzy zimowiska zdecydowali o jego skróceniu. Dzieci dziś wracają do domów.

"Opiekun może nie umieć pływać. Dzieci są powierzone ratownikowi"

Jeżeli opiekun przychodzi na basen z grupą, to on nie odpowiada za życie tych ludzi. Te dzieci są powierzone ratownikowi - wyjaśnił instruktor WOPR Jerzy Burski w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24. Odniósł się w ten sposób do słów zarządcy basenu w Wiśle, na którym we wtorek utonął 12-letni chłopiec. Zarządca obiektu stwierdził, że to opiekunowie powinni byli odpowiadać za dzieci.

Tragedia na basenie. Kuratorium bada, czy opiekunowie mieli uprawnienia

12-letni Rafał nie żyje, a jego kolega Dominik jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Dzieci zaczęły się topić podczas wizyty na basenie w Wiśle (woj. śląskie). Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że "w momencie wypadku ratownika nie było przy lustrze wody". Gdzie zatem był i czy w ogóle był? To ma wyjaśnić śledztwo. Sprawę bada też katowickie kuratorium oświaty.

Gdzie był ratownik, gdy Rafał tonął? Zarządca basenu nie wie, czy musiał być. "Muszę zaznajomić się z regulaminem"

12-letni Rafał pojechał na ferie w Beskidy, utonął w basenie w Wiśle (śląskie). Jego rówieśnik jest w śpiączce farmakologicznej. Do tragedii doszło, kiedy - według wstępnych ustaleń - w pobliżu nie było ratownika. Na ratunek chłopcom rzucili się wychowawcy i inne dzieci. Zarządca basenu nie umiał nam dziś nawet powiedzieć, kiedy nad bezpieczeństwem kolonistów powinien czuwać ratownik. - Nie potrafię odpowiedzieć, musiałbym dokładnie zaznajomić się z regulaminem - przyznał przed kamerą TVN24.