- To mój syn zrobił - mówi mieszkanka kamienicy, w której na poddaszu płonął 41-latek. - Tam zawsze sypiali bezdomni, sama wzywałam policję, żeby nie zamarzli zimą. Policja ich zabierała, a oni wracali. Mężowi zniknęła koszula, bałam się pranie wieszać. Syn słyszał, że mi to przeszkadzało. Był dobrym dzieckiem, poszedł na studia, prawo jazdy zrobił. Nie wiem, co w niego wstąpiło.