Był dziadek z Wehrmachtu i kanclerz popierana przez Stasi, teraz są niemieckie media, które rzekomo chcą zdecydować, kto będzie w Polsce prezydentem. To już tradycja, że gdy Prawu i Sprawiedliwości nie idzie w politycznej grze, to politycy tej partii sięgają po niemiecką kartę. Tym razem zrobił to urzędujący prezydent, zapominając w ferworze walki, że jego podstawowym obowiązkiem jest kreowanie polityki zagranicznej i dbanie o dobre relacje z sąsiadami. O tym, jak "zły Niemiec" znów pojawił się w polskiej kampanii, reporter "Czarno na białym" Artur Warcholiński.