Czarno na białym

Czarno na białym

Przy tych nastrojach, jakie są dziś w Polsce, Czeczeni, którzy przyjechali do nas w połowie lat 90., teraz pewnie nie mieliby szans na pomoc. A wtedy przyjęliśmy stamtąd prawie 100 tysięcy muzułmańskich uchodźców. 100 tysięcy, a teraz spór toczy się o liczbę 10-krotnie niższą. Wtedy nie było politycznych sporów, protestów i straszenia zalewem islamu. Przyjęliśmy Czeczenów, choć sytuacja finansowa kraju była o wiele gorsza niż dziś, losy tych uchodźców różnie się potoczyły: większość wyjechała, a spośród tych, którzy zostali, wyrósł Polsce nawet jeden sportowy mistrz świata.

Jak temat uchodźców dzieli Polaków widać też na przykładzie Chełmna i Wadowic. Dwie różne części Polski i różne podejście do symbolu, z jakim te miejscowości się kojarzą. Chełmno z relikwiami św. Walentego chce być miastem miłości, ale nie miłosierdzia i dlatego nie zgadza się na uchodźców. Inaczej jest w Wadowicach, którym z papieską spuścizną i relikwiami Jana Pawła II bliżej jednak do miłosierdzia wobec potrzebujących. Dwie różne decyzje lokalnych władz, choć w obu miastach mieszkańcy mają podobne obawy, a chęć pomagania obcym miesza się z lękiem o bezpieczeństwo i własny byt.

Gdzie i dlaczego Polacy chcą lub nie chcą przyjmować uciekinierów z dalekich krajów? Argumenty są różne, kontrasty duże, a emocje jeszcze większe - jak to pokazali niedawno krewcy górale z Kościeliska, gdy swój sprzeciw wobec uchodźców wyrazili w tak mocnych słowach, że chwilami brzmiały wręcz jak groźby. Podobne, choć mniej bojowe, nastroje są na całym Podhalu. Co akurat w tym miejscu może zaskakiwać, bo przecież wśród górali jest mnóstwo emigrantów, praktycznie z każdej rodziny ktoś wyjechał, głównie do Ameryki, w poszukiwaniu lepszego życia. Wielu wróciło i dziś niektórzy mówią, że na przykład cała Biała Tatrzańska wybudowana jest za dolary. Nawet jeśli trochę w tym przesady, jest pytanie dlaczego górale tak nie chcą innych.

Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami i właśnie w kampanii czarno na białym widać, jak słowa polityków rozmijają się z rzeczywistością. Niedawno opisywaliśmy to zjawisko, pokazując, jak partie manipulują danymi na temat głodujących w Polsce dzieci: wzięte z sufitu liczby, które mają grać na emocjach wyborców. Do takich emocji ostatnio chętnie odwołuje się też prezydent Duda, np. wtedy gdy porównuje dzisiejsze rolnictwo do tego sprzed 30 lat albo, gdy mówi o rosnącym ubożeniu Polaków i rozwarstwieniu społecznym. I choć problemy oczywiście są, to te konkretne słowa prezydenta w zderzeniu z faktami trudno odbierać inaczej niż wyborczą retorykę.

Skoro jest tak źle, jak twierdzi prezydent wraz z PiS - to dlaczego jest tak dobrze? Można przewrotnie zapytać patrząc na najnowszy raport Diagnozy Społecznej, z której wynika, że Polacy są coraz szczęśliwsi. Ponad 80 procent z nas ocenia swoje życie dobrze i bardzo dobrze. Co sprawia, że jesteśmy tak zadowoleni z jednej strony - a z drugiej - tak źle oceniamy sytuację w kraju, że chcemy zmian - jak pokazały wybory prezydenckie i jak pokazują też parlamentarne sondaże wyborcze. Dziwna sprzeczność, którą wyjaśni Arkadiusz Gdula.

Blisko dwa miesiące jego urzędowania daje już pewien obraz - ciekawy, jeśli spojrzeć na przykład na trasę podróży prezydenta po kraju i uderzającą zbieżność tego, co mówi Andrzej Duda z tym, co akurat podczas swojego wyborczego tournée po Polsce mówi Beata Szydło. Miejsca, spotkania i słowa dokładnie przeanalizował Tomasz Marzec.

Skandal dyplomatyczny na górze - ale ten konflikt pamięci i historyczny spór widać też na dole. Przenosimy się do niespełna 3-tysięcznej Cybinki, niedaleko granicy z Niemcami, gdzie wciąż jeszcze wisi ostatnia w Polsce płaskorzeźba z podobizną Stalina. Płaskorzeźba, która zdaniem ambasadora Andriejewa - dalej powinna tam wisieć, bo jak tłumaczy - to jest historia. A że to historia jednego z największych na świecie zbrodniarzy - to nie ma znaczenia. Co zaskakujące, nie ma znaczenia też dla mieszkańców i władz Cybinki.

Wycofał się ze swoich szokujących słów, ale nie przeprosił - ambasador Rosji tłumaczył się dziś w Ministerstwie Spraw Zagranicznych z wywiadu, jakiego udzielił naszemu programowi. Wywiadu, po którym oprócz dyplomatycznego skandalu zostaje jeszcze pytanie, czy to przypadkowa niefortunna wypowiedź, czy zaplanowana prowokacja? Bo słów o tym, że Polska jest współodpowiedzialna za wybuch II wojny światowej nikt się nie spodziewał. Brygida Grysiak umawiała się z Siergiejem Andriejewem na rozmowę o trudnych relacjach polsko-rosyjskich, m.in. w kontekście demontowania radzieckich pomników, które wciąż stoją w Polsce. Szybko okazało się, że ta rozmowa idzie w innym kierunku, a szokujących odniesień do historii będzie więcej. Reakcja w Polsce była zdecydowana, natychmiastowa i zgodna, jak rzadko kiedy.

Szokujące słowa rosyjskiego ambasadora i pytanie - czy to jego przypadkowa niefortunna wypowiedź - czy zaplanowana nowa strategia Rosji wobec Polski? Pytanie zasadne tym bardziej, że Moskwa wcale nie odcięła się od słów swojego przedstawiciela w Warszawie. Ani też od słów swojego ambasadora w Wenezueli, który kilka dni temu wypowiadał się o Polsce w bardzo podobnym tonie. Patrząc szerzej na to, co dzieje się teraz na świecie, na to co wspólnego mogą mieć syryjscy uchodźcy z wojną na Ukrainie - trudno oprzeć się wrażeniu, że wypowiedzi rosyjskich ambasadorów to jednak nie zbieg okoliczności.

Dziś pokażemy rosyjskiego ambasadora, który do radzieckiej retoryki z dużym zaangażowaniem i - wydaje się - przekonaniem powraca. Słowa o współodpowiedzialności Polski za wybuch drugiej wojny światowej, o tym, że na Polskę siedemnastego września nie było żadnej agresji ZSRR i o zasługach Stalina mogą szokować. Ale powtarzane coraz częściej przez różnych rosyjskich dyplomatów każą także pytać o intencje i cel tego rosyjskiego ideologicznego ataku na Polskę.

Jednym z momentów, w których pan ambasador mówiący o polskiej współodpowiedzialności za II wojnę światową, w Polsce poczuł się nieco gorzej, było zdjęcie popiersia radzieckiego generała Iwana Czerniachowskiego z pomnika w Pieniężnie. Generał przedstawiany najpierw w ZSRR, a potem w Rosji jako narodowy bohater miał niemałe zasługi na przykład w rozbijaniu Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. A to co Czerniachowski robił jeden z historyków nazywa "destrukcją cywilizowanej wojny".

W szwedzkich miastach są dzielnice, w których nawet 90 proc. mieszkańców to imigranci. Często określa się je mianem imigranckich gett, choć zupełnie nie wyglądają jak dzielice biedy. Czy obowiązuje w nich prawo szariatu, jak żyją mieszkańcy? Reporter TVN24 odwiedził Rinkeby na przedmieściach Sztokholmu. Materiał "Czarno na białym" TVN24.

Talent poparty ciężką pracą doprowadziły go na piłkarski szczyt, a wczoraj dokonał czegoś, co na zawsze przenosi go do historii futbolu. Robert Lewandowski dotąd podpisywał się RL9. Teraz pisze RL9minut, bo tyle czasu zajęło mu we wtorek strzelenie 5 goli w meczu najlepszych drużyn Bundesligii. Świat - nie tylko piłkarski - w osłupieniu i zachwycie. A on jakby nigdy nic - zachowuje stoicki spokój i trenuje już do następnego meczu. Jak mówi jego mama - to cały Robert. Skupiony na pracy - zamiast świętować, woli trenować. On sam zresztą powtarza to w wywiadach - praca, praca, praca, by jak najwięcej wygrywać. Podobno wiedział to już od dziecka. I nawet trudne rodzinne doświadczenie - tej pewności i wytrwałości - mu nie odebrało. Dziś - po po tym, co wydarzyło się wczoraj - wracamy do tego, co Lewandowski sam mówił o swojej drodze na piłkarski szczyt, bo niewątpliwie już jest w gronie najlepszych piłkarzy na świecie.

Przykład sprawy, która bez udziału Rzecznika Praw Dziecka mogłaby mieć zupełnie inny finał, bo - jak przyznał sąd wydający ostateczny wyrok - autorytet rzecznika ma w takich sprawach znaczenie. To historia polsko-australijskiej batalii byłych małżonków o prawo do opieki nad ich dzieckiem.

Polskie drogi, na których jest mniej wypadków spowodowanych przez nadmierną prędkość i - co najważniejsze - mniej ofiar. Wystarczyły 4 miesiące i według policji już widać efekty. Ku przestrodze innych kierowców 12 tysięcy z nich straciło z dnia na dzień prawa jazdy. Jak poważnie skomplikowało to ich codzienne życie, czasami wręcz uniemożliwiło wykonywanie zawodu - o tym za chwilę w naszym reportażu, ale wcale nie te problemy budzą wątpliwości Rzecznika Praw Obywatelskich, który stanął w obronie kierowców.

Ze skutecznością działania rzeczników różnych naszych praw bywa różnie. Choć trzeba zauważyć, że są zasypywani tysiącami spraw. A za około trzy tygodnie zacznie pracę nowy rzecznik - Rzecznik Finansowy, który ma pomagać m.in. w sporach z bankami i zapewne będzie miał co robić. O kosztach i efektach pracy rzeczników - stróżów naszych praw.

Z reguły „hejtującym” nie zależy na ujawnieniu - w tym zresztą tkwi siła „hejtu” - anonimowość czyni odważnym. Dopiero, gdy za swoje wirtualne słowa trzeba odpowiadać w realnym świecie - wtedy odwagi już zdecydowanie mniej. Dobrze to pokazuje historia bibliotekarki z Tomaszowic, w Lubelskiem - kobieta została dyscyplinarnie zwolniona z pracy za to, że na oficjalnym profilu biblioteki miała zamieść swój osobisty, emocjonalny wpis o uchodźcach. Sprawę z urzędu bada prokuratura, ale znamienna jest nie tylko reakcja samej bibliotekarki, ale też jej obrońców, którzy najchętniej wypowiadają się przez internet.

Na razie ściganie internetowego „hejtu” w Polsce idzie dość mozolnie, choć sam prokurator generalny zapewnia, że to jeden z jego priorytetów. W rozmowie z naszym reporterem Andrzej Seremet dodaje, że tak, jak internet jest teraz zalewany falą nienawiści wobec uchodźców - tak prokuratury są zasypywane zgłoszeniami o łamaniu prawa przez anonimowych internautów. Być może to dziś jedyny choć trochę skuteczny sposób na walkę z wirtualnym „hejtem” - sposób, na to, by do tej walki zaangażować wymiar ścigania. Sebastian Wasilewski

W polityce trudno już odróżnić, co jest prawdą, a co tylko wykreowaną w internecie wyborczą grą pozorów. A że polityczna nienawiść w Polsce sprzedaje się świetnie, to jest to już całkiem dobrze zorganizowana w sieci działalność, która kryje się na różnych forach za rzekomo spontanicznymi wpisami zwykłych internautów. Jacek Smaruj dotarł do ludzi, którzy żyją z tego, że na zlecenie konkretnej partii „hejtują” inną - i doskonale wiedzą, jak „hejtować” skutecznie, czyli wciągać w to innych i wpływać na ich opinie.

Pan odbierający porody, stylista paznokci i nauczyciel wychowania przedszkolnego, czyli pan przedszkolanka, położny i manikiurzysta. Mężczyźni w zawodach tradycyjnie kojarzonych jedynie z kobietami. Do tego stopnia, że niektóre nie mają nawet nazw w rodzaju męskim. Nie oznacza to jednak, że mężczyźni z powodzeniem nie mogą, oczywiście bez ujmy dla swojej męskości, ich wykonywać.