Czarno na białym

Czarno na białym

Kim był Andreas Lubitz?

Samolot tanich niemieckich linii lotniczych rozbił się o zbocza francuskich Alp. Dzień po katastrofie śledczy ogłosili szokujące ustalenia: to drugi pilot, wykorzystując kilka minut nieobecności kapitana w kokpicie, celowo doprowadził do katastrofy. Zabił siebie i 149 osób. Kim był Andreas Lubitz i jakie mogły być motywy jego działania?

Obawy i nadzieje

Na pierwszy rzut oka Tunezja nie wygląda jak typowy kraj arabski. Oddalona od Europy o niespełna 150 kilometrów, otwarta na turystów, właściwie żyjąca głównie z turystyki. Teraz pokazała też swoje inne oblicze. Oblicze, które budzi niepokój nawet wśród samych Tunezyjczyków. To oni pięć lat temu rozpoczęli słynną wiosnę arabską, przeszli ją bezkrwawo, ruszyli w stronę demokracji. Ale razem w wolnością przyszły kłopoty: coraz większa bieda i bezrobocie, czyli wymarzony grunt pod wszelki radykalizm. Ten islamski wkracza do Tunezji przez sąsiednie granice. O Tunezji, której nie zobaczymy w folderach biur podróży.

Wakacyjny koszmar

Po tym zamachu terrorystycznym przez jakiś jeszcze czas turyści, także z Polski, będą starali się omijać Tunezję. Bo krwawe obrazy z Muzeum Bardo w Tunisie zrobiły więcej niż ostrzeżenia MSZ przed podróżowaniem do tego kraju. Reporter "Czarno na białym" rozmawiał z Polakami, którzy przed dwoma tygodniami uniknęli śmierci. Po prostu mieli więcej szczęścia niż inni, którzy byli na tej samej wycieczce. O tym, jak to jedno wydarzenie zamieniło wymarzone wakacje w koszmar, który trudno zapomnieć.

Zawód: papież

Gdy papież umierał, świat patrzył na to niemal z bliska. Tak, jak na jego wcześniejszą chorobę i widoczne cierpienie z nią związane. Mimo to Jan Paweł II do końca nie rezygnował, choć takie sugestie się pojawiały. Dlatego, gdy kolejny papież Benedykt XVI abdykował, było wielkie zaskoczenie. W historii papiestwa to drugi taki przypadek, a we współczesnych czasach pierwszy, choć pewnie nie ostatni - słowa Franciszka sprzed kilkunastu dni mogą to sugerować. Czy wraz z odejściem Jana Pawła II i końcem jego wyjątkowo długiego pontyfikatu otwiera się nowy rozdział w Kościele, w którym papież na emeryturze nie będzie już budził zdziwienia?

Pokolenie JP2

Tak było dokładnie 10 lat temu. Z tej żałobnej wspólnoty Polaków nic nie zostało. Pytanie ile zostało dziś z pokolenia JP2, pokolenia ludzi wierzących i niewierzących, którzy dorastali w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Tylko tego papieża znali i jego wpływ na Kościół, świat i ich samych. I dlatego dziś ich pytamy o to, czy to symboliczne pokolenie JP2 przetrwało czy umarło razem z papieżem.

Skupieni, zjednoczeni

Ta śmierć 10 lat temu zjednoczyła Polaków: od różnej opcji polityków po kibiców zwaśnionych klubów piłkarskich. Dziś z tej jedności nic już nie zostało, choć oczywiście to nie znaczy, że nic nie zostało z pontyfikatu Jana Pawła II. W rocznicę jego śmierci o tym, jak zmieniło się przez te zaledwie 10 lat postrzeganie papieża jako głowy Kościoła i jak zmienili się Polacy bez papieża-rodaka. Z perspektywy tych 10 lat widać bardzo wyraźnie to, z czego mało kto zdawał sobie sprawę wtedy, 2 kwietnia 2005 roku, gdy o godz. 21.37 Jan Paweł II umarł. Choć nie było to zaskoczeniem - wtedy - po blisko 27 latach tego pontyfikatu trudno było sobie wyobrazić Kościół bez niego, co wymownie pokazują zdjęcia z tamtych dni.

Honor PKW

Po kompromitacji z systemem informatycznym, który cztery miesiące temu kompletnie zawiódł, nowa PKW zdecydowała, że w maju głosy będą zliczane ręcznie. Oczywiście, te wybory są dużo łatwiejsze do policzenia niż samorządowe czy parlamentarne, ale to oznacza, że na oficjalne wyniki trzeba będzie poczekać... może nawet kilka dni. Prawdopodobnie dopiero w jesiennych wyborach do Sejmu głosy zliczać będzie nowy, tworzony przez PKW system informatyczny. Właściwie jest już gotowy, ale jeszcze nie przetestowany, co - jak pokazuje niedawna historia - jest w zasadzie kluczowe.

Masowe fałszerstwa?

Korchów może być symbolem tego, co zostało z politycznej burzy pod hasłem "sfałszowane wybory". Jak sprawdził Tomasz Marzec, zdecydowana większość z rekordowo wielu wyborczych protestów została przez sądy odrzucona lub oddalona. Na blisko dwa tysiące skarg zaledwie w 34 przypadkach nakazano powtórkę głosowania, co nie wszędzie, ale w niektórych miejsach zmieniło ostateczny wynik. Sądy nie znalazły jednak dowodów na masowe fałszerstwa, choć niektórzy politycy PiS osobiście zaręczali, że takie dowody mają.

Dowody bez pokrycia

Były oskarżenia o sfałszowanie wyborów samorządowych, żądanie ich unieważnienia i powtórkę głosowania w całym kraju, okupacja siedziby PKW i rekordowa liczba protestów. Tak było cztery miesiące temu, dziś - na półtora miesiąca przed kolejnymi wyborami - sprawdzamy, ile z tego wszystkiego zostało. Ile faktycznie było nieprawidłowości, a ile zwykłej politycznej hucpy? Na początek Korchów w Lubelskiem. To tam był pierwszy protest wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Sprawa do dziś nierozstrzygnięta, bo w sądzie nie stawiają się ani pełnomocnik wyborczy PiS, ani jego świadkowie. W listopadzie PiS mówiło o twardych dowodach, dziś unika nawet rozmowy. Trudno się dziwić po tym, co jedna z osób będących mężem zaufania w Korchowie powiedziała reporterowi "Czarno na białym".

Fanaberie Angeliny?

Profilaktyczne usunięcie zdrowych piersi to kontrowersyjny sposób na nowotwór. Gdy Angelina Jolie przyznała się publicznie do takich zabiegów, od razu pojawiły się komentarze, że to fanaberie znudzonej gwiazdy. Ale trudno w tych kategoriach rozpatrywać wystąpienie kobiety, która od dawna angażuje się na całym świecie w różne kampanie społeczne. Od jakiegoś czasu nawet bardziej niż w aktorstwo. Kilka lat temu uznana za najbardziej wpływową osobistość według magazynu "Forbes", teraz świadoma tego wpływu nagłaśnia problem, przed którym każdy chciałby uciec.

Płatna profilaktyka

Po głośnym wyznaniu hollywoodzkiej gwiazdy, która profilaktycznie usunęła piersi, a potem jajniki, Polki częściej niż dotąd zaczęły sprawdzać, czy są nosicielkami groźnego genu BRCA1. Jest on odpowiedzialny za raka piersi i jajników, czyli za bardzo częste nowotwory u kobiet. Ale tu pojawia się problem, bo o ile to badanie jest szybkie i tanie, o tyle gorzej, jeśli kobieta z grupy wysokiego ryzyka zdecyduje się na profilaktyczne usunięcie piersi lub jajników. Za taki zabieg NFZ nie płaci. Teoretycznie. Bo w praktyce - jak sprawdziła nasza reporterka - lekarze często "naciągają" dokumentacje, by NFZ jednak pokrył koszty. Gdy dwa lata temu mówiliśmy o bezsensowności tego procederu, ministerstwo zdrowia obiecywało zmiany. Ale nic się nie zmieniło. Dlaczego, skoro w leczeniu najważniejsza i ostatecznie najtańsza jest właśnie profilaktyka?

Między niebem a ziemią

Ten dramat i ta katastrofa mimowolnie narzucają pytanie o bezpieczeństwo podróży samolotami. Liczby, które pokażemy nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co najbardziej wymownie obrazuje porównanie, z jakiego wynika, że prędzej można zginąć od uderzenia piorunem niż w katastrofie lotniczej. I dlatego - choć skutki takich wypadków są z reguły tragicznie spektakularne - to od lat przybywa i samolotów, i pasażerów.

W żałobie

Większość zabitych to Niemcy i Hiszpanie, ale wydłużyła się lista narodowości ofiar. Wiadomo, że Polak stracił w tym wypadku żonę Hiszpankę i kilkumiesięcznego syna. Wiadomo też, że samolotem lecieli m.in. obywatele Meksyku, Australii, Izraela i Japonii. Znalezienie wszystkich i identyfikacja będą bardzo trudne, bo samolot rozbił się na stromych zboczach Alp. Po takich tragediach lista pasażerów przestaje być tylko listą, a staje się swoistym spisem historii ludzi, którzy tym feralnym samolotem lecieli.

Lot nr 25-95

Żałoba rodzin ofiar i szok wśród personelu Germanwings, którego samolot rozbił wczoraj we Francji. Dziś niektórzy piloci nie chcieli lecieć w zaplanowane rejsy, poprosili o zastępstwo. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy airbusa. Wielu ekspertów zgodnie zauważa jednak, że ostatnie chwile przed rozbiciem samolotu były bardzo dziwne i trudno je wyjaśnić. Właściwie na razie każda hipoteza jest możliwa. Dotąd znaleziono tylko jedną czarną skrzynkę, która z pewnością kryje część tajemnicy tej katastrofy i śmierci 150 osób. Ale na odczytanie jej zapisów trzeba będzie poczekać. O tym, co już wiemy, a w szczególności o ostatnich kluczowych minutach tego feralnego lotu.

Wolność, czy bezpieczeństwo?

Pytanie o granicę między dyscypliną i rygorem, a bezpieczeństwem w szkole. Tu pojawia się pomysł Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które chce od przyszłego roku zakładać monitoring w szkołach. Kamery mają być na korytarzach i wokół budynków, a nie w klasach. Z kolei samorząd w Lublinie ma taki plan, by do wszystkich klas można było zaglądać przez częściowo przeszklone drzwi. Czy taka kontrola w szkołach jest potrzeba?

Tresura czy troska?

W przypadku historii z Legnicy osąd też właściwie został już wydany, choć w tym przypadku chyba jednak zbyt szybko. Bo sytuacja jest zupełnie inna niż w Szczodrem i to pod każdym względem. Kontrowersyjny (brzmiący bardziej jak wojskowy, a nie szkolny) regulamin "wejść do klas" nie jest rodzajem tresury, a pewną metodą działania wobec dzieci w klasach terapeutycznych, co szkoła ustaliła wspólnie z rodzicami i psychologami. Co do zasady zgadzają się z tym też inni specjaliści, z którymi rozmawiał reporter "Czarno na białym". Choć rzeczywiście dyskusyjny jest język, w jakim napisano ten regulamin.

Świat dorosłych

Nauczycielka, która zaklejała usta dzieciom i kazała im zimą uczyć się przy otwartych oknach oraz musztra prawie wojskowa dla dzieci z klas terapeutycznych - to dwie szkolne afery, o których ostatnio było głośno w mediach. Jednak to zupełnie różne sprawy, ale obie każą zadać pytanie o granicę między dyscypliną i rygorem a bezpieczeństwem w szkole. Pytanie wyjątkowo zasadne w Szczodrem, koło Wrocławia, bo tam mamy zaskakujący zwrot akcji. Krytyka i złość mieszkańców skupiły się nie na nauczycielce, która zaklejała usta i straszyła dzieci, ale na rodzicach, którzy całą sprawę ujawnili. Bo - jak usłyszał nasz reporter - na wsi lekarz i nauczyciel to świętość. Trudno teraz przesądzać, czy to właśnie z tego powodu nikt w szkole nie reagował na zachowanie nauczycielki, ale trudno też uwierzyć, że nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co się tam dzieje. Tym bardziej, że na jaw wychodzą nowe fakty.

Mapa patriotyzmu

Abstrakcją - prawdopodobnie dla wszystkich - było jeszcze przed rokiem pytanie o gotowość do walki za ojczyznę w razie ataku na nasz kraj. Dziś i pytanie, i odpowiedzi nie są już tak oderwane od rzeczywistości, bo mają silny związek z tym, co przez ten rok wydarzyło się za naszą wschodnią granicą. Przemysław Wenerski wspólnie z ekspertami przeanalizował ostatnie sondaże, by ocenić, czy niespełna 1/3 Polaków gotowych do walki w razie ataku to dużo, czy mało.

Student-wojak, student-pan

Czy odpowiedzią na kryzys na Wschodzie jest boom na wojskowych uczelniach w Polsce? Po kilkunastu kandydatów na jedno miejsce. Konkurencja większa niż na rekordowo popularnych dotąd kierunkach cywilnych, jak np. psychologia. To, że jest wielu chętnych, nie znaczy, że rekrutacja jest łatwa. Wręcz przeciwnie. Dlaczego więc młodzi Polacy tak ciągną na wojskowe uczelnie?

Demonstracja siły

Gdy przed rokiem, dokładnie po aneksji Krymu, porównywaliśmy potencjały militarne Rosji i NATO, to było rysowanie palcem po mapie. Dziś - gdy przez Polskę przejeżdżają oddziały amerykańskiej armii, a w centrum kraju stacjonują słynne patrioty - mamy już pewną demonstrację siły. Mamy ją zresztą od wielu miesięcy po obu stronach. Z groźbami użycia atomu włącznie. Czy to tylko ćwiczenia i propaganda, czy już przygotowania do wojny?