Czarno na białym

Czarno na białym

O Annie Przybylskiej w "Czarno na białym". Fragmenty rozmów z aktorką, jej najlepsze role

W jednym z wywiadów dla stacji TVN mówiła, że stara się żyć jak normalny człowiek. Zastanawiała się też, jak to się dzieje, że działa na ludzi pozytywnie i sprawia, że się uśmiechają. Wczoraj bardzo zasmuciła – rodzinę, przyjaciół i wielbicieli jej talentu. Odeszła. Anna Przybylska – dziś w wydaniu specjalnym programu "Czarno na Białym" fragmenty rozmów z aktorką.

Nowy rząd Ewy Kopacz. Będzie gra zespołowa, czy walka o pozycję lidera?

Politycy Prawa i Sprawiedliwości będą musieli na nowo zdefiniować politycznego wroga. Podczas gdy politycy z Platformy Obywatelskiej zajęci są tworzeniem nowego układu sił w Kancelarii Premiera. A Ewa Kopacz podkreśla, że to jest jej rząd i po skompletowaniu zespołu ministrów, teraz dobiera współpracowników i doradców. To ludzie, którzy będą pracować na sukces swojego lidera. Pozostając w jego cieniu. Ale jednego z nich w tym cieniu utrzymać będzie trudno.

Obiecanki wyliczanki

A na koniec spróbujemy sprowadzić na ziemię tych, którzy zbyt mocno wzięli sobie do serca obietnice z expose. Obietnice dotyczące prawie wszystkiego i prawie wszystkich. Co więcej, kilka z nich wykracza daleko poza roczną perspektywę rządu Ewy Kopacz. Pani premier składając je najwyraźniej optymistycznie zakłada, że premierem będzie i po kolejnych wyborach. Przemysław Wenerski jednak realistycznie analizuje, ile za spełnienie najważniejszych obietnic zapłacimy wszyscy.

Tusk i Kaczyński. Jak będą funkcjonować bez siebie?

Ewa Kopacz zaapelowała do Jarosława Kaczyńskiego o "przełamanie zapiekłości". Zapiekłości w relacjach polityków, którzy kiedyś mówili jednym głosem i byli po tej samej stronie politycznej barykady. Jednak od niemal dekady wzajemne ataki i osobiste złośliwości stały się politycznym paliwem dla obu liderów i ich partii, a zależność stała się tak mocna, że teraz pojawia się pytanie: jak będą funkcjonować bez siebie?

Kościół rozlicza się z pedofilią

Dowód na to, że nierozliczanie, a nawet ukrywanie problemu pedofilii wśród duchownych uderza nie tylko w tak zwany wizerunek całego Kościoła, ale może też osobiście dotknąć Bogu ducha winnych księży. Wszystko zaczęło się od skradzionego laptopa i zgubionego telefonu komórkowego. Należały do dwóch duchownych. Obaj usłyszeli zarzut posiadania dziecięcej pornografii. Ale to tylko pozornie podobne historie, bo w jednej podejrzenia prawdopodobnie okazały się słuszne, w drugiej na pewno doszło do kuriozalnej pomyłki. Z jednej strony - trudno się dziwić wyjątkowej podejrzliwości w tych sprawach. Z drugiej jednak - łatwo o przesadne przewrażliwienie.

Areszt dla Wesołowskiego to początek rewolucji?

Choć nie ma jeszcze wyroku, papież Franciszek nakazał areszt domowy dla oskarżonego o pedofilię polskiego arcybiskupa Józefa Wesołowskiego. To bezprecedensowa decyzja. Czy faktycznie oznacza początek rewolucji w Kościele, czy jest jedynie efektem medialnej presji?

Poobijani taśmami

Z dużej chmury - raczej mały deszcz. A trzy miesiące temu wydawało się, że ta afera może wywrócić do góry nogami polską scenę polityczną.W polityce - owszem zmieniło się sporo, ale bez związku z ujawnionymi w czerwcu taśmami z podsłuchanych w restauracji rozmów prominentnych polityków. Awans Donalda Tuska na europejskie stanowisko - sprawił, że zmianę rządu odebrano z innej perspektywy. My przyjrzeliśmy się politycznym losom głównych bohaterów afery taśmowej i... nie da się ukryć, że wszyscy - mniej lub bardziej - wyszli z niej poobijani.

Pod pręgierzem

Przedłużające się śledztwo w sprawie nielegalnych podsłuchów nie wywołuje takich emocji, jak umorzone śledztwo w sprawie jednej z nagranych rozmów. Konkretnie rozmowy Sienkiewicz-Belka. Na prokuraturę posypały się gromy. Prawo i Sprawiedliwość zarzuca śledczym maskowanie afery i samo stawia poważny zarzut prokuratorowi generalnemu. Żeby to zrozumieć, trzeba zajrzeć do politycznego kalendarza. Trzeba też zwrócić uwagę, jak ocena pracy prokuratora mocno zależy od punktu politycznego widzenia i doraźnych interesów.

Wie, ale nie powie

Wiemy, że nic nie wiemy - tak najkrócej można podsumować ponad trzymiesięczne śledztwo w sprawie nielegalnych podsłuchów, choć były obietnice, że do końca września poznamy wyniki. To znaczy prokuratura mówi, że wie, ale nie powie. I przedłuża dochodzenie do grudnia. Trochę bardziej rozmowni są posłowie speckomisji. Twierdzą oni, że wykluczono na razie wątek działania obcych służb specjalnych. Po za tym pozostają jedynie hipotezy.

Zapomniany symbol

Policyjne wpadki z przymrużeniem oka, wszystko za sprawą Złotej Pały. Ta nazwa rodzi uśmiech i słusznie, bo wspomniany rekwizyt to nagroda w plebiscycie na najbardziej niedorzeczne polecenie przełożonego w policji. Wśród laureatów był między innymi komendant żądający wyjaśnienia dlaczego policyjne psy szczekają. Kolejnych laureatów jednak nie będzie. Plebiscyt zakończono, choć nie dlatego, że brakuje kandydatów do nagrody.

Błędy i wypaczenia

Nadgorliwość albo obojętność, nieporadność i bezmyślność - to tylko niektóre z katalogu zarzutów, jakie można postawić funkcjonariuszom w akcji. Na nieszczęście policjantów, z milionów interwencji podejmowanych w czasie roku, najdłużej pamięta się te, w których popełnili oczywiste błędy albo działali w sposób kontrowersyjny. I takie przypadki są najdokładniej analizowane.

Zaginiony w akcji

Historia tajemniczego zaginięcia profesora Henryka Domańskiego. Wiemy już, że tajemnicze było ono jedynie dla policji, a profesor zaginął tylko w szpitalnych dokumentach i policyjnych kartotekach. W poszukiwania znanego socjologa zaangażowano helikopter z kamerami termowizyjnymi, psy tropiące i kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Problem w tym, że trzy dni wcześniej profesor potrącony przez motocykl trafił do szpitala... przywieziony przez pogotowie, które wezwała policja. O systemie, w którym zgubił się człowiek.

Jeden kraj, dwa światy

Na Krymie i wschodzie Ukrainy "troska" Władimira Putina o mniejszość rosyjską doprowadziła do zbrojnej interwencji. Czy tak samego powinna bać się Estonia? Ewidentnie 23 lata po odzyskaniu wolności, złe wspomnienia w tym kraju wracają. Nie tylko z powodu Ukrainy, ale też po tym, co wydarzyło się w Estonii na początku miesiąca. Porwanie estońskiego oficera przez rosyjskie służby, to był szok. Estonia - to mały kraj - żyje tam mniej ludzi niż w Warszawie, ale co czwarty mieszkaniec ma rosyjskie korzenie i większość z nich nie kryje, że popiera Putina. Dla Estończyków - ci Rosjanie mogą być jak "koń trojański".

Dramat wyboru

Ciąże bez nadziei na szczęśliwy poród: wprawdzie ucichła już medialna burza wokół sprawy doktora Chazana, ale problem pozostał. Pacjentka jego szpitala musiała urodzić śmiertelnie chore dziecko. Nie miała wyboru, bo wybrał za nią dyrektor Chazan. Jak dramatyczny jest taki wybór dla matki? Dwie kobiety, dwie beznadziejne diagnozy w czasie ciąży i dwa różne wybory. Nie da się być sędzią w takich sprawach. Te kobiety - w przeciwieństwie do pacjentki Chazana - miały wybór i go dokonały. Podjęły różne decyzje, ale ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Handel śmiercią?

Medialna burza wokół profesora Chazana pokazała, że w tej sprawie lekarze są podzieleni, a pacjenci pogubieni. Kto na takim zamieszaniu najbardziej zyskuje? Handlarze nielegalnymi tabletkami wczesnoporonnymi. Bez problemu można je kupić przez internet. Kłopoty (i to poważne) zaczynają się jednak później. Czy to ze wstydu, czy z braku edukacji, czy też własnie z obawy przed odmową lekarza kobiety - najczęściej młode - kupują w ciemno środki, nie zdając sobie sprawy, że są one niebezpieczne także dla nich.

Ratunek prenatalny

Sprawa doktora Chazana, choć dotyczyła jednej kobiety, stała się głośna, bo odsłoniła poważny problem: granicy między sumieniem lekarza a prawami pacjenta. Prof. Chazan odebrał kobiecie nie tylko prawo wyboru, co dalej z ciążą, ale odmówił jej też badań prenatalnych. Uważa bowiem, że takie badania prowadzą do aborcji. Aborcje po tego typu badaniach zdarzają się jednak rzadko. Częściej rozpoczyna się ratowanie życia poważnie chorych dzieci. Medycyna prenatalna rozwinęła się w ostatnich latach tak bardzo, że obecnie jeszcze w brzuchu matki można leczyć bardzo skomplikowane wady u dzieci.

Z pola bitwy do polityki. O co teraz walczy Radosław Sikorski?

"Miałeś wrogów, to dobrze - to znaczy, że czegoś w życiu broniłeś" - powtarza za Churchillem Radosław Sikorski, który tekę ministra spraw zagranicznych zamienia na fotel marszałka Sejmu. Od środy będzie drugą osobą w państwie. Niektórzy zastanawiają się czy to awans, czy pochopnie podjęta decyzja? Ale niewątpliwie historia jego życia to dobry materiał na filmowy scenariusz. Zaczyna się na afgańskich pustkowiach w czasie konfliktu z Sowietami. Później to opowieść o podboju dyplomatycznych salonów, niespełnionych międzynarodowych aspiracjach i wreszcie zaskakującej nominacji na marszałka. To, że Sikorski mierzy wysoko pokazała jego polityczna kariera, ale do czego zmierza ta ostatnia zmiana?

Mrówka czy kameleon?

Nowy rząd już zaprzysiężony. Nowy właściwie tylko w części, zarówno wśród tych, którzy weszli do gabinetu, jak i wśród tych, którzy z niego nie wyszli. Stary minister z nową teką, czyli szef resortu obrony, a od dziś także wicepremier - Tomasz Siemoniak. To jedna z najbardziej błyskotliwych karier w Platformie. Niektórzy porównują go do mrówki, która pracowicie wspina się na szczyt, inni do kameleona, który potrafi dostosować się do sytuacji i gdy trzeba wybierać wybiera właściwe osoby. Medialnie nie rzuca się w oczy, ale dobrze wie, jak w medialnym świecie się poruszać. Na czym polega jego polityczna siła?

Katechetka pokieruje MSW

Nowej minister spraw wewnętrznych wyrzuca się, że przyjaźń z premier Kopacz to jej jedyna kompetencja do objęcia resortu. Teresa Piotrowska nie jest osobą bardzo znaną medialnie - prześledziliśmy więc jej karierę - i jedno wydaje się pewne - stawianie zarzutu, że oto była katechetka będzie kierować siłowym ministerstwem jest grubą przesadą. Piotrowska uczyła religii, ale większość jej zawodowego życia - to praca i zarządzanie w samorządzie - na stanowisku wojewody kończąc. Ci, którzy z nią pracowali mówią - zdecydowana, wymagającą, wiedząca, czego chce. Ale czy to wystarczy, by kierować tak newralgicznym resortem?