Czarno na białym

Czarno na białym

Twarde prawo

Sędziowie TK mieli orzec, czy można zabierać prawo jazdy osobom przekraczającym prędkość w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h. I już niektórzy się cieszyli, bo część wyroku to ważne zastrzeżenie do tych przepisów ale całość nie pozostawia piratom drogowym złudzeń, choć daje pewne pole do dyskusji. Wszystko wyjaśni Łukasz Ruciński.

Majątek na pokaz

Rząd chce, by sędziowie publicznie ujawniali swoje majątki. Dziś składają oświadczenia majątkowe, ale nie są one jawne, w przeciwieństwie na przykład do oświadczeń parlamentarzystów, których w każdej chwili każdy może prześwietlić. Według Ministerstwa Sprawiedliwości taka jawność pomaga w walce z korupcją. Według sędziów - w ich przypadku - jawność może być jak tablica ogłoszeń dla przestępców, których sądzą.

(Nie)czyste teorie

Otwieranie grobów i pytanie rodzin: po co? Pytanie, które brzmi jeszcze bardziej dramatycznie, gdy wychodzi na jaw, w jaki sposób eksperci Antoniego Macierewicza podważają oficjalne ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. W "Czarno na białym" o poważnych teoriach, w których roi się od prostych matematycznych błędów. Teoriach, które nawzajem się wykluczają. Teoriach, w których - jak sugerują sami autorzy - lepiej pewnych kwestii nie drążyć. To ostatnie wynika z ciekawej wymiany korespondencji między ekspertami Macierewicza, ale nie tylko.

Cmentarna polityka

Ile rodzin ofiar smoleńskich chce ekshumacji? Nikt nie policzył. Nikt nawet nie zapytał bliskich o zdanie. Prokuratura pod nowymi rządami zdecydowała o ekshumacjach wszystkich poza 9 osobami, które ekshumowano już wcześniej i tymi, których ciała zostały spopielone. Rodziny są podzielone: jedni liczą, że ponowne badanie ciał wyjaśni coś nowego. Inni uważają, że nic nie wyjaśni, bo to polityczne ekshumacje i nie są w stanie pojąć, dlaczego skazuje się bliskich na ponowną żałobę.

Program to podstawa

Reforma ma ruszyć, choć na razie nie ruszyły nawet prace nad nowym programem nauczania. Dopiero powstają zespoły ekspertów i, jak wynika z naszych informacji, powstają z trudem, bo kilku naukowców wycofało się ze współpracy. Niektórych zapraszano do niej telefonicznie w dniu, w którym minister publicznie już ogłaszała, że program powstanie do końca listopada. W dwa miesiące odwrócić reformę, którą robiono i poprawiano latami? Ten nadzwyczajny i nie do końca wiadomo czym uzasadniony pośpiech krytykuje blisko setka profesorów z różnych uniwersytetów, prosząc Annę Zalewską o odłożenie tych zmian. Nic na to nie wskazuje, więc Arkadiusz Wierzuk sprawdził, kim są eksperci, którzy w tych zmianach minister pomogą i jakie mają kompetencje.

Minister do tablicy

Minister Zalewska przekonuje, że szybkie i gruntowne zmiany w szkołach są konieczne, na dowód czego przedstawia ponad 20 argumentów, choć w zderzeniu ze szkolną rzeczywistością te najmocniejsze słabną. Bo jeśli gimnazja nie sprawdziły się - jak stanowczo ocenia szefowa MEN - to dlaczego po kilkunastu latach ich istnienia w międzynarodowych badaniach polscy uczniowie zrobili największy postęp na świecie, zostawiając w tyle rówieśników z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych? Argument o wszechstronnych konsultacjach też łatwo podważyć.

Zginęli, nie polegli

27 lat po upadku PRL Prawo i Sprawiedliwość próbuje obalić legendę tamtej "Solidarności" i zastąpić ją nową. Stosując przy tym - jak twierdzą niektórzy - metody propagandy dobrze znane z poprzedniej epoki. A symbolem tego mogą być też apele "poległych" w katastrofie smoleńskiej, obowiązkowe na wszystkich państwowych rocznicach obchodzonych z udziałem asysty wojskowej. Polegli czy zginęli - różnica w znaczeniu tych słów jest oczywista. Tak samo jak to, że PiS ignoruje ten fakt nie przez przypadek. Czemu ma to służyć? Do czego obecnej władzy potrzebne są apele smoleńskie czy mit żołnierzy wyklętych?

Akcja Reaktywacja

Znikająca data w przepisach, które miały ukrócić dziką reprywatyzację polegającą na fikcyjnym wskrzeszaniu do życia przedwojennych firm. Bywało, że wystarczyła akcja takiej firmy znaleziona gdzieś w skupie makulatury. I to, co dla jednych było kolekcjonerskim kąskiem - dla innych sposobem na zarobienie milionów. W sumie reaktywowano ponad 200 spółek, których roszczenia przekraczały - uwaga - 1/3 budżetu państwa. Przez lata dla kolejnych rządzących ten problem nie był tajemnicą, ale w tajemniczych okolicznościach nieustannie w przepisach zmieniała się data, która miała położyć kres takim działaniom - Łukasz Ruciński.

Skutek uboczny

Historia pewnej warszawskiej kamienicy i dowód na to - jak bardzo brak prawa reprywatyzacyjnego - najbardziej mści się na ludziach, którzy niczemu nie są winni. Nowy właściciel to często nowe porządki, do których trudno odmówić mu prawa. Tylko, że o prawa mieszkańców nikt już się nie troszczy - z reguły nawet nikt z nimi nie rozmawia. Po prostu pewnego dnia - przychodzi krótkie pismo - które nagle wszystko zmienia - jak w przypadku bohatera reportażu Rafała Stangreciaka.

Wstyd za miliony

Historia prawdopodobnie najbogatszej urzędniczki w Polsce, współwłaścicielki między innymi działki w sercu stolicy. Kobieta w kilka lat - dzięki reprywatyzacji - zarobiła ponad 38 milionów złotych. Tylko zapomniała - jak sama donosi prokuraturze - wpisać tych milionów do swoich oświadczeń majątkowych. Sprawę wyjaśniają śledczy, a urzędniczka w tym czasie procesuje się z ratuszem o wypłatę odszkodowania za kolejną nieruchomość.

Czarna Furia

Takiego protestu jak dziś jeszcze w Polsce nie było - Czarny Poniedziałek. W całym kraju na różne sposoby zabrzmiało zdecydowane "nie" dla zaostrzenia i tak jednego z najostrzejszych na świecie prawa do aborcji.

Za kulisami

Czym jest wyborcza gra dobrze pokazują kulisy telewizyjnych debat. Bywało - i to nie tylko w Ameryce - że bitwa przed kamerami odwracała losy kampanii. Dlatego kandydaci i ich sztaby walczą o każdy szczegół - od rodzaju krzesła po dobór pytań i czas odpowiedzi. Twarde warunki i duże emocje - czasami do ostatniej chwili niepewność, czy któryś z kandydatów nie zrezygnuje. O tym, czego nie widać w kamerze, czyli co się dzieje zanim wyborcy w telewizji zobaczą show - Magdalena Raczkowska-Kazek rozmawiała z dziennikarzami, którzy takie debaty prowadzili w Polsce.

Drużyna Jakiego

Bez doświadczenia i kompetencji, za to lojalny wobec ważnej osoby w partii - 26-letni Bartłomiej Misiewicz stał się symbolem pisowskiego skoku na stołki. Ale tzw. Misiewiczów jest więcej i mają wiele twarzy. W programie o tym, jak wygląda ta sieć wzajemnych rodzinno-towarzysko-politycznych powiązań. Na początek przykład Opola, gdzie praktycznie rządzi i dzieli Patryk Jaki - wiceminister sprawiedliwości, który kiedyś ostro krytykował za nepotyzm będący wtedy u władzy PSL. Teraz z zapałem przekonuje, że jak ktoś wygrywa wybory, to musi mieć do pomocy w rządzeniu zaufanych ludzi. Patryk Jaki w Opolu ma ich wielu, a wkrótce - mimo protestów mieszkańców - będzie miał też wielkie Opole. Dariusz Kubik.

Sieć powiązań

Nie tylko w Opolu - teraz w całej Polsce trwa polowanie na tzw. Misiewiczów, choć problem pojawił się przecież dużo wcześniej niż jego symbol. Już w marcu informowaliśmy o konkretnych osobach, które zresztą nawet nie kryły, że w awansie pomogły im partyjne znajomości. Gdy oprócz tych znajomości są kompetencje, wtedy trudno stawiać zarzuty. Ale gdy kompetencji brak - zarzutów o nepotyzm trudno nie stawiać. Odróżnić jedno od drugiego w tej gęstej sieć powiązań i zależności podjął się Piotr Świerczek.

Biegli i prokuratorzy

Prokuratorzy włączają się do procesu, jaki lekarzom wytoczyła rodzina Ziobrów, a oprócz tego rozpoczynają śledztwo w sprawie opinii biegłych i o świcie razem z policja wchodzą do domów 15-u lekarzy, którzy pisali ostatnią ekspertyzę dotyczącą śmierci ojca ministra. Nie wiadomo, o co chodziło - ale wiadomo, że Prokurator Generalny publicznie krytykował wspomnianą ekspertyzę - choć tym razem nie za jej treść, a za rekordowo wysoką cenę - 370 tysięcy za 23 strony. To rzeczywiście robi wrażenie. Dlaczego tak drogo? I dlaczego aż tylu biegłych, w dodatku profesorów opiniowało przypadek śmierci jednego pacjenta - o tym Jacek Smaruj.

Muzeum wojny

Trwa wielki spór o muzeum II wojny światowej. Największa obecnie inwestycja kulturalna w Polsce przez 8 lat jej tworzenia nie budziła żadnych kontrowersji. Po przejęciu władzy przez PiS nagle okazało się, że jest wiele wątpliwości i poważnych zarzutów - m.in. takich, że wystawa jest za mało polska, że za dużo w niej cierpienia, a za mało bohaterstwa, które uszlachetnia. Czy może być polska i niepolska wersja II wojny światowej?

Instytut niepamięci

PiS chce pisać na nowo historię? Zaskakujący głos w tej sprawie zabrał nowy szef IPN, gdy w czasie wyboru na to stanowisko stwierdził, że Żydów w Jedwabnem zamordowali Niemcy. Zaskakujące, bo to całkowicie podważa wyniki śledztwa prowadzonego przez Instytut, którym teraz Jarosław Szarek kieruje. O tym kierunku zmian wiele też mówi rewolucja kadrowa w IPN-ie - instytucji, która oprócz tego, że bada historię - ma też jej uczyć. Co ciekawe - w tej kwestii - Szarek ma szczególne doświadczenie - jako autor bajek historycznych dla dzieci.

Papieski jałmużnik

Pierwszy taki telewizyjny wywiad - z człowiekiem, który uchodzi za prawą rękę papieża Franciszka. Podobno - zaraz po nim - jest najczęściej cytowanym księdzem katolickim na świecie, bo uznaje się, że jak mówi - to mówi w imieniu papieża. To polski duchowny - co zaskakujące - w Polsce mało znany - choć zapewne kojarzony ze zdjęć z różnych uroczystości jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II, a potem Benedykta XVI, bo był ich ceremoniarzem. Franciszek - można powiedzieć - awansował go na swojego jałmużnika, czyli osobę, która w imieniu papieża pomaga potrzebującym. Choć słowo pomaga - w przypadku Konrada Krajewskiego - to chyba mało powiedziane, gdy bezdomnym oddaje swoje mieszkanie i towarzyszy​ nurkom, gdy wyławiają z morza ciała uchodźców. Dlaczego to robi i dlaczego nie wszystkim w Kościele to się podoba? O tym z arcybiskupem, który woli, by nazywać go księdzem, rozmawiała Brygida Grysiak.

Cena cierpienia

Brak wyobraźni to najdelikatniejsze określenie przyczyny tej tragedii. Bezduszność i bezradność to słowa klucze w tej historii. Chodzi o bezduszność systemu ubezpieczeniowego i bezradność ofiary wypadku. Cierpienie oczywiście ceny nie ma ale pieniądze w tym wypadku są konieczne żeby w miarę normalnie funkcjonować. Pan Tomasz ich nie dostaje, bo przekroczył limit i zbyt wcześnie miał wypadek.

Śmierć na drodze

Jego wyczyny skończyły się tragicznie. I - jak to często w takich przypadkach bywa - nie on zapłacił tu najwyższą cenę. Być może nie zabiłby trzech osób gdyby ktoś wcześniej zareagował na to co robi. Pseudo rajdowe wyczyny tuż przed oknami domów nikomu jednak nie przeszkadzały i - co zadziwiające - nic złego wiele osób nie widzi w nich i dziś.