Samolot, który podczas awaryjnego lądowania uderzył w pas lotniska w Moskwie i stanął w płomieniach, tuż po starcie stracił łączność radiową z kontrolą lotów - wynika z pierwszych ustaleń. - Jedynym kontaktem z ziemią był kod wysyłany za pomocą transpondera - wyjaśniał we "Wstajesz i wiesz" ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński. Jego zdaniem jednym z dwóch sygnałów pozycjonujących, które nadał wtedy pilot, było "7700, czyli seven seven - go to heaven".