Czarno na białym

Czarno na białym

Darowane życie

Historie dwóch kobiet, które podjęły w swoim życiu jedną z najtrudniejszych decyzji. W obliczu własnej tragedii zdecydowały się pomóc innym. Obie w wypadkach straciły synów. Straciły dzieci ale uratowały życie kilku innych osób, oddając organy swoich dzieci do przeszczepu. Nie wiedzą komu - tak, jak biorcy też nigdy nie wiedzą od kogo dostali szansę na drugie życie. O ludziach, których losy pozornie nie łączą.

Prezydentów dwóch

Na początek dwie podobne historie dotyczące sędziów Trybunału i dwa skrajnie różne podejścia do tematu prezydentów Polski. Co ciekawe prezydentów tej samej opcji politycznej, a co więcej - jeden z nich Andrzej Duda uważa się za kontynuatora prezydentury Lecha Kaczyńskiego i za jego ucznia. A jednak to samo prawo potraktowali inaczej. Sięgamy do wydarzeń sprzed blisko 10 lat, by przypomnieć przypadek sędzi Lidii Bagińskiej. Głośna wtedy bezprecedensowa sprawa - co ma wspólnego z dzisiejszą sytuacja trzech sędziów wybranych przez Sejm, ale dotąd nie zaprzysiężonych przez prezydenta - o tym Piotr Świerczek.

Bez znieczulenia

Teraz wątpliwości - delikatnie mówiąc - jakie wywołują słowa prezesa Kaczyńskiego - ostre, oceniające i dzielące słowa o "gorszym sorcie Polaków". Do kogo były skierowane i co ich autor miał na myśli - tego do końca nie wiemy, bo zamiast wyjaśnień - mamy kolejne niejasności. Ale niewykluczone, że właśnie o to chodziło. Te słowa żyją już własnym życiem, a Brygida Grysiak z pomocą znawców retoryki (choć nie tylko) analizuje wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, by zrozumieć - dlaczego tyle osób bierze je do siebie? I dlaczego w coraz bardziej brutalnej debacie publicznej - akurat jego słowa mają taką wagę?

Dwie twarze

Symbolem niektórych interpretacji prawa stała się niedawno Beata Kempa (szefowa kancelarii premiera), która miała wątpliwości co do obowiązku publikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Bezzasadnie, ale spektakularnie dzięki temu wróciła po kilku latach na medialny front Prawa i Sprawiedliwości. W tej roli Kempa pokazuje, że potrafi być bardzo waleczna, choć - jak trzeba - potrafi też diametralnie złagodzić ton, czego dowód przedstawicielka rządu dała niedawno na urodzinach Radia Maryja. Cyprian Jopek

Blisko, coraz dalej

Kolejne ekshumacje nie pomogły rozwiązać zagadki - co więcej niespodziewanie jeszcze bardziej ją skomplikowały. Dziś w programie nowe fakty i nowi świadkowie w sprawie Ewarysta Walkowiaka. Wczoraj przypomnieliśmy Państwu niezwykłą historię człowieka, który u schyłku życia odkrywa, że nie jest synem tych rodziców, którzy go wychowali - a najprawdopodobniej oddanym do adopcji synem znanej polskiej zakonnicy i niemieckiego oficera. Dotarliśmy do świadków, którzy to potwierdzają (nie tylko nam przed kamerą, ale także przed sądem) - ale nie ma wciąż tego ostatecznego dowodu w postaci wiarygodnych badań DNA. Jest za to pasmo nieustających problemów, by takie badania przeprowadzić. 70 kilkuletni Ewaryst Walkowiak obawia się, że nie zdąży dojść prawdy - ale nie poddaje się. O szukaniu grobów przodków, znikających trumnach, błędnych badaniach i zakonie, który uparcie milczy, choć wydaje się, że powinien o tej sprawie wiedzieć najwięcej - Rafał Stangreciak.

Poszukiwacz tożsamości

Niezwykła historia człowieka, który u schyłku życia odkrywa prawdę o swoich rodzicach. Dowiaduje się, że nie byli to ci, którzy go wychowali. Wiele wskazuje, że Ewaryst Walkowiak jest urodzonym w czasie wojny i oddanym do adopcji synem znanej polskiej zakonnicy i niemieckiego oficera. Wciąż jednak brak ostatecznego dowodu, czyli DNA - choć pasmo problemów przy jego poszukiwaniu - może dowodzić tego, że nie wszystkim na ujawnieniu prawdy zależy. Wracamy do głośnej sprawy, którą pierwszy raz pokazaliśmy ponad dwa lata temu. Są nowe fakty, nowi świadkowie i nowe zaskakujące zwroty akcji. Zresztą w tej historii jest gotowy scenariusz na sensacyjny film - zawiłe losy rodzinne, umierający świadkowie, milczący zakon, ekshumacje, badania DNA i wreszcie duży majątek, który być może jest największą przeszkodą w ustaleniu prawdy.

Bez śladu

Prawie miesiąc poszukiwań Ewy Tylman. Blisko 100 godzin nagrań z monitoringu, kilkudziesięciu przesłuchanych świadków, dwa eksperymenty procesowe i jedna osoba z zarzutem zabójstwa, ale bez ciała nie ma dowodów i pewności, co tak naprawdę się wydarzyło. O tym, co już wiadomo, a także o relacjach między zaginioną, a podejrzanym.

Kryminalna układanka

Eksperymenty procesowe w sprawie Ewy Tylman rzuciły nowe światło na sprawę. Doprowadziły nawet do postawienia zarzutów jednej osobie. Ale nadal nie ma dowodów i pewności, co się wydarzyło. Przy okazji trafiono za to na dowód śmierć innego człowieka - odciętą rękę z przedramieniem. Policja wie już czyja to ręka - tej osoby najprawdopodobniej nikt nie szukał. Podobnych spraw, gdy śledczy odnajdują fragment ludzkiego ciała, a później próbują ustalić do kogo należał jest więcej. Czy i jak najczęściej udaje się rozwikłać takie zagadki?

Droga do prawdy

Eksperymenty procesowe śledczy przeprowadzają wtedy, gdy mają jakieś mocne podejrzenia i chcą je zweryfikować. Czasami - jak w głośnej medialnie sprawie śmierci Madzi z Sosnowca - taki eksperyment jest przełomem, zmienia całe śledztwo, a ofiara okazuje się sprawcą. By taki eksperyment miał sens, musi być przeprowadzony w miejscu prawdziwych wydarzeń. Bywa, że gdy sprawa jest głośna, dochodzi wtedy do prób samosądów. Jest ryzyko - ale są też konkretne efekty takiego działania śledczych.

Książę Konstanty

Zaczynamy od nowego ministra zdrowia, który - jak żaden jego poprzednik - może powiedzieć, że w resorcie czuje się jak w domu. Pałac Radziwiłłów, który jest siedzibą ministerstwa - należał kiedyś do jednego z licznych książąt rodu, z którego wywodzi się Konstanty Radziwiłł. Choć na pewno nie z tego powodu trudno odmówić mu znajomości służby zdrowia. Ale to, że zna się na niej lepiej niż na polityce - wcale nie musi być jego atutem. Przemysław Wenerski.

Cała wstecz

PiS chce zlikwidować Narodowy Fundusz Zdrowia - za leczenie ma płacić budżet państwa. Czyli - podobnie jak w edukacji - czeka nas powrót do tego, co było kilkanaście lat temu. Co ciekawe - to odwracanie reformy służby zdrowia będą przeprowadzać ludzie, którzy w tamtym czasie firmowali tamtą reformę, a obecny minister był wtedy nawet jej reklamową twarzą. Skąd ten zasadniczy zwrot i co w praktyce oznacza on dla pacjentów? O tym Dariusz Kubik.

Naznaczeni

To, co już wiadomo na pewno - to koniec finansowania przez państwo in vitro. Za pół roku minister Radziwiłł zamyka ten rządowy program swoich poprzedników. Choć twierdzi, że robi to nie z powodów ideologicznych, a finansowych - trudno do końca w to uwierzyć - jeśli w zamian minister proponuje Narodowy Program Prokreacji oparty na naprotechnologii, której oficjalnie medycyna nie uznaje za metodę leczenia niepłodności. Nie o tym jednak będzie kolejny reportaż - a o skutkach fatalnie prowadzonej publicznie debaty o in vitro. Te polityczne spory i awantury, do których dołącza niezwykle ostry głos polskiego Kościoła - sprawia, że rośnie presja na dzieci z in vitro i ich rodziców. Presja, która jak mówią oni sami, staje się rodzajem stygmatyzacji.

Marsz poparcia

Nie będziemy wchodzić w spór o liczby, czyli o to, która demonstracja była liczniejsza - zwolenników czy przeciwników tego, co robi PiS, bo obie strony pokazały mobilizację, choć tłumy na tym sobotnim marszu były jednak większym zaskoczeniem. Mobilizacja na demonstracji w niedzielę była do przewidzenia - zaskoczeniem - nawet dla niektórych jej uczestników - okazały się za to ostre słowa prezesa Kaczyńskiego o podziale Polaków na dwa sorty - o czym m. in. z manifestującymi rozmawiał Piotr Świerczek.

Nocne zmiany

Strategia bycia w opozycji, a właściwie jej brak w wydaniu rządzącej do niedawna Platformy. Od niedawna rządzący PiS strategię wyraźnie zarysowaną za to ma. I chodzi nie tylko o polityczny cel, ale i organizację pracy. Ma być sprawna i prowadzona bez zbędnej zwłoki, bez względu na porę dnia i nocy. Z naciskiem na noc, bo po pierwszych tygodniach można odnieść wrażenie, że to ulubiona pora uprawiania polityki przez obecnie rządzących.

Słowa, słowa, słowa...

Zasady zamieszania wokół TK trudno zrozumieć, ale za to coraz bardziej jasny jest cel. Cel, do którego Prawo i Sprawiedliwość zmierza nie zważając na opozycję, a opozycja zaskoczona determinacją rządzących nie ma najwyraźniej pomysłu na polityczne zaistnienie w trwającym konstytucyjnym kryzysie. O skutecznym działaniu nie wspominając. Największy problem ma z tym Platforma Obywatelska, a o istnieniu PSL-u mniej uważni obserwatorzy mogli zapomnieć. Sytuację wykorzystuje więc .Nowoczesna, a Ryszard Petru wyrasta na lidera tej - mimo wszystko - słabej na razie opozycji.

Chaos i zamieszanie

Chaotyczna i zaskakująca gra o Trybunał Konstytucyjny. W piątek kolejny raz mieliśmy w niej nagłe zwroty akcji. Po prezydencie i parlamentarnej większość włączyła się do niej Kancelaria Premiera i to ona, a dokładniej Beata Kempa, chce mieć w sprawie wyboru sędziów ostatnie słowo. O wstrzymaniu publikacji wyroku, demokracji rozumianej jako czołg i zażenowaniu prawnika.

Sędziowie jednej partii

W środę ślubowanie piątego sędziego wybranego przez PiS - a czterej wcześniej zaprzysiężeni już w Trybunale pracują, mimo wyroku tegoż Trybunału, który uznał za konstytucyjny wybór trzech sędziów przez poprzedni Sejm. Zmieszanie z wyborem to jedna kwestia - ale wątpliwości budzą też sami sędziowie, a właściwie trzech z nich, którzy zaangażowani byli w debaty i konferencje smoleńskie. Jeden z nich po katastrofie został pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego. Drugi pisał wiele opinii dla zespołu Macierewicza. Jakie więc mają kompetencje i kim są sędziowie wybrani przez PiS do instytucji, która ma stać na straży praw wszystkich obywateli?

Zawsze po dobrej stronie

Gdyby nie to, że kieruje sejmową komisją sprawiedliwości i gdyby nie to, że stał się jedną z najbardziej wyrazistych twarzy pisowskiej walki o Trybunał Konstytucyjny - pewnie nikt by już nie wracał do przeszłości Stanisława Piotrowicza. Ale skoro antykomunistyczna partia sama wystawia go przed szereg - to zaczęło się wypominanie komunistycznej kariery prokuratora stanu wojennego. W dodatku sam Piotrowicz twierdzi, że nie żałuje, że był w PZPR, bo jak tłumaczy ktoś musiał być w prokuraturze i PZPR, żeby wspierać opozycję i - co więcej - uważa, że on sam ryzykował bardziej niż ci, którzy walczyli z komunizmem. Piotrowicz nie mówi o konkretach - Leszek Dawidowicz dotarł jednak do tych, którzy o pomocy ówczesnego prokuratora powinni wiedzieć najwięcej i najkrócej mówiąc - nie kryją zdziwienia.

Uwikłany

Na początek prezydent Andrzej Duda, dla którego walka o Trybunał może okazać się wyrokiem na jego polityczną przyszłość. Już widać, jak uderza w jego przeszłość - tą niedawną, z kampanii wyborczej, gdy Duda obiecywał, że będzie strażnikiem prawa, dialogu i kompromisu - ale i tą dalszą przeszłość, gdy Duda był cenionym prawnikiem, a potem u boku swego mentora, Lecha Kaczyńskiego, stawał się politykiem. Dlaczego tą przeszłość i zaufanie, jakim kilka miesięcy temu obdarzyli go Polacy - prezydent Duda gotów jest teraz postawić na szali interesów jednej partii?

Tajemnice willi

Tajemnica willi w Klarysewie, koło podwarszawskiego Konstancina. To o nią między innymi toczy się teraz spór. Bardzo intrygująca jest historia tej posiadłości. Została zbudowana dla Edwarda Gierka razem z szeroką drogą prowadzącą ze stolicy, taką drugą "gierkówką". Potem przechodziła w ręce kolejnych rządów już wolnej Polski, ale do dziś bardzo mało wiemy o tym miejscu. Nie ma tam wstępu, nie ma stamtąd zdjęć, nie ma też wielu osób, które tam były i chcą o tym opowiadać. Jest za to wiele ciekawych legend.