Czarno na białym

Czarno na białym

Operacja specjalna

Wracamy do wydarzeń z 2006 roku, gdy rodzina Ziobrów przeżyła tragedię. W szpitalu w Krakowie, po zabiegu na tętnicach serca, zmarł 70-letni Jerzy Ziobro. Według szpitala, doszło do powikłań, jakie czasami się zdarzają. Według rodziny, lekarze popełnili śmiertelny błąd. Proces, w którym sąd niedawno lekarzy uniewinnił, sprawy jeszcze nie kończy, bo bliscy zmarłego będą się odwoływać.

Prawo ministra

Prokuratura kierowana przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę bierze pod lupę biegłych i sędzię prowadzącą proces w sprawie śmierci jego ojca Jerzego Ziobro, wcześniej włącza się po stronie oskarżycieli posiłkowych. Reporter "Czarno na białym" przedstawił - nie przesądzając o intencjach Ziobry - jak przez rok rządów PiS doprowadził on do zmian zarówno w prokuraturze, jak i prawie, które mogą być odbierane jako działanie we własnym interesie.

Biegli i prokuratorzy

Kluczową rolę w procesie wytoczonym lekarzom odegrały ekspertyzy biegłych dotyczące przebiegu leczenia. Ekspertyzy - które po przejęciu prokuratury przez Zbigniewa Ziobro - same stały się przedmiotem śledztwa. Choć - co ciekawe - nie za ich treść - a za rekordowo wysoką cenę - ponad 370 tysięcy złotych za 23 strony. To rzeczywiście robi wrażenie. Dlaczego tak drogo? I dlaczego aż 15-u biegłych, w dodatku profesorów - opiniowało przypadek śmierci jednego pacjenta? - to ważne pytania, bo w związku z tym pod lupą śledczych znaleźli się nie tylko wszyscy biegli, ale też sędzia prowadząca proces.

"Nie wiem, skąd minister ma taką determinację". Batalia rodziny Ziobrów

To miał być rutynowy zabieg. Doszło jednak do powikłań i pacjent zmarł. Rodzina przez prawie jedenaście lat próbowała udowodnić, że to lekarze są odpowiedzialni za to, co się stało. Nie był to proces jakich wiele. Pojawiły się w nim rekordowo drogie ekspertyzy, a w roli oskarżyciela posiłkowego występował minister sprawiedliwości. Zmarłym pacjentem był bowiem ojciec Zbigniewa Ziobry. O tym dziś w "Czarno na białym" o 20.30.

Świadek zdarzenia

Świadkowie, którzy twierdzą, że byli na miejscu wypadku w Oświęcimiu. Śledczym przez prawie dwa tygodnie nie udało się do nich dotrzeć. Dotarł za to Piotr Świerczek. Nie było to specjalnie trudne. Trudniej było namówić ich na rozmowę, bo, jak nam tłumaczą, obawiają się, że ich zeznania nie zostaną potraktowane poważnie. A to, co mówią, rzuca nowe światło na całą sprawę.

Pod napięciem

Po wypadku premier Szydło zapowiedziano likwidację Biura Ochrony Rządu. W jego miejsce ma powstać nowa formacja o roboczej nazwie Narodowa Służba Ochrony. Zmiana szyldu nie wystarczy, jeśli nie zmieni się też podejście polityków do osób, które ich ochraniają i zasad, które w związku z tym muszą być przestrzegane. To problem nie tylko obecnej ekipy rządzącej, jednak faktem jest, że takiej serii wypadków, jak w ostatnim roku, w długiej historii BOR jeszcze nie było. W czym problem?

Chwiejna podstawa

Budzące kontrowersje zmiany organizacyjne w szkołach - to jedno. Ale bardzo poważne zastrzeżenia są też do nowych podstaw programowych, które określają, czego będą uczyć się dzieci. Poprosiliśmy o opinię ekspertów z różnych dziedzin, ale wszyscy nasi rozmówcy są zgodni. Zamiast zapowiadanych nowoczesnych podstaw, są takie, które edukację cofają. Niektórzy mówią, że nawet o pół wieku. Dużo wkuwania i mało nauki samodzielnego myślenia. Brak spójności między przedmiotami i brak ciągłości między klasami. To najważniejsze uwagi.

Wójt na zagrodzie

Samorządowiec, który odmawia wprowadzenia reformy PiS. Wójt gminy Rusiec w Łódzkiem, wprawdzie wymienia się uprzejmościami, a nawet uśmiechami z minister Zalewską, ale wprost jej mówi, że swojej ręki do zmian nie przyłoży. Pokazuje też medal, jaki dostał - o ironio - za poprzednich rządów PiS z ministerstwa edukacji. Nagrodzono go w uznaniu za to, jak dobrze zorganizował szkoły na swoim terenie.

Bójka po szkole

Walka o przyszłość jednej z najstarszych i najlepszych krakowskich szkół - to może być symbol podobnych batalii, jakie toczą się teraz w całej Polsce. Dyrekcja i rodzice chcą, by Gimnazjum nr 1 pod Wawelem - szkoła z tradycją i dorobkiem - została przekształcona w liceum. Miasto - głosami radnych PiS - zdecydowało, że będzie to filia podstawówki. Ten spór jest o tyle zaskakujący, że ta szkoła kładzie duży nacisk na wychowanie patriotyczne, tak ważne przecież dla obecnej władzy. Podkreślają to znani w Krakowie obrońcy placówki - wśród nich Jan Duda, ojciec prezydenta Polski.

Lekcja dyscypliny

To nie jedyne przykłady potwierdzające tą doskonale znaną zasadę. Okazuje się, że dziś za manifestowanie poglądów można mieć także poważne zawodowe problemy. Przekonały się o tym nauczycielki z Zabrza, które zrobiły sobie zdjęcie. Problem w tym, że były ubrane na czarno i wyraziły solidarność z czarnym protestem. Czarny protest postrzegany był jako akcja antyrządowa, a nauczycielki trafiły przed komisję dyscyplinarną w kuratorium. Co ciekawe - kierowanym od roku przez osobę związaną z Prawem i Sprawiedliwością.

Poszukiwani i oskarżeni

Dotąd najgłośniejsze i najbardziej burzliwe protesty dla dwudziestu jeden osób skończyły się publikacją wizerunków w internecie, statusem poszukiwanych, i dla części z nich już także zarzutami. O sprawie nie jest dziś tak głośno, ale - jak przekonał się Jacek Smaruj - policja i prokuratura pracują nad nią intensywnie. Pytanie tylko - czy podjęte środki są adekwatne do wagi przestępstw?

Utrudniali pracę reporterom. Dwie sytuacje i dwie różne reakcje prokuratury

Dwóch dziennikarzy, dwie podobne sytuacje i dwie zupełnie różne decyzje prokuratury. Utrudniającym prowadzenie relacji telewizyjnej podczas 68. miesięcznicy smoleńskiej, 10 grudnia 2015 r. przed Pałacem Prezydenckim, prokuratura okazała pobłażliwość. W podobnej sprawie, w czasie protestu przed Sejmem 16 grudnia zeszłego roku, widać wyjątkowe środki i zapał. Czy polska prokuratura pod rządami PiS kieruje się czymś więcej niż przepisami prawa?

Wyrok za niezgodę

Antyrządowe protesty i ostra reakcja państwowych instytucji - przykładów ciąg dalszy. Teraz ludzie, którzy stanęli przed sądem za krzyki na wystawie o generale Andersie. Wprawdzie sąd ich uniewinnił, bo uznał, że mieli prawo potraktować wystawę jako wiec wyborczy córki generała, kandydatki PiS na senatora, ale ta sprawa nabrała wymiaru, który dobrze pokazuje, jak duża jest dziś polityczna presja nie tylko na demonstrantach, ale także na śledczych i sądzie.

Dwa Światy

W tej sprawie chodzi nie tylko o polityczną przyszłość Jacka Sasina, ale przede wszystkim o przyszłość administracyjną Warszawy. W wielu wypadkach nie widać logicznego uzasadnienia dla przyłączania do niej odległych gmin, a jedyne co łączy je ze stolicą to komunikacja miejska, którą mieszkańcy dojeżdżają do pracy. Poza tym bardzo dużo dzieli. Wśród nielicznych popierających pomysł są mieszkańcy Ząbek.

Stolicę widzi ogromną

Na razie wyjścia z tego ślepego zaułka nie widać, ale zapowiedzi protestów, wytykanie błędów czy sprzeciw samorządowców - nic nie zniechęca Jacka Sasina. Zaprawiony w politycznych bojach, ale teraz prowadzi najważniejszy - jak wiele wskazuje nie tylko z opozycją i samorządowcami, ale i z kimś z własnej partii. Jak bardzo zdeterminowany jest by powiększyć Warszawę, czemu zawdzięcza polityczną pozycję w PiS-ie i kto może chcieć ją osłabić? Między innymi o to pyta Jacek Tacik.

Wielka warszawska

Projekt Jacka Sasina popierają, chcą powiększenia stolicy, mimo że mieszkają poza nią, a projektu - jak przekonał się nasz reporter - niektórzy nawet nie widzieli. Ci, którzy przeczytali i których dotyczy w zdecydowanej większości mówią "nie". Pytamy więc o co chodzi? O usprawnienie administracji czy wynik najbliższych wyborów.

Powrót żołnierzy wyklętych

Po latach wymazywania żołnierzy wyklętych z pamięci dziś rządzący chcą postawić ich na najważniejszym w powojennej historii miejscu. To im poświęcono nową tablicę na Grobie Nieznanego Żołnierza, budowane jest także ich muzeum, inspirowane ich tradycją będą nawet prezentowane niedawno przez ministra Antoniego Macierewicza mundury obrony terytorialnej. I w prowadzonej dziś polityce historycznej to oni są postaciami kluczowymi. Dla żyjących do dziś żołnierzy wyklętych historia nie jest tak jednoznaczna jak forsowany właśnie przekaz.

Polska gościnność

W czasie głośnego ostatnio sporu o sieroty z Aleppo odwoływano się do wartości. Dziesięcioro syryjskich dzieci chciał przyjąć w Sopocie prezydent Jacek Karnowski, zwrócił się więc do rządu o pomoc i usłyszał... odmowę. Wtedy o sprawie stało się głośno - z jednej strony rządzącym zarzucano bezduszność. Z drugiej strony rządzący wielkoduszność i bezinteresowność prezydenta Karnowskiego podawali w wątpliwość. Zarzucano mu także polityczne wykorzystywanie tragedii syryjskich dzieci. Najważniejsze w tej sprawie pytania prezydentowi Sopotu zadała więc reporterka "Czarno na białym".

Siła muzyki

Dyskusja na temat pomocy Syryjczykom toczy się nie tylko na szczeblu rządowym i samorządowym. Przybiera także niecodzienne formy. Głos w niej zabrali właśnie licealiści z Łomży i swój sprzeciw wobec obojętności wyśpiewali. Stworzyli niezwykły teledysk i zwrócili już uwagę tysięcy internautów. Być może także tych, do których żaden polityczny głos lub apel by nie dotarł.

Sieroty wojny

Prezydent Sopotu chciał sieroty z Aleppo w swoim mieście przyjąć, ale czy taka forma pomocy jest w tej sytuacji najwłaściwsza? Słuchając osób na co dzień zajmujących się pomocą na miejscu, w Syrii, można mieć wątpliwości. Także dotyczące intencji tych, którzy ogłosili, że chcą stworzyć w Polsce dom dziesięciu sierotom. O tysiącach, które pomocy potrzebują w Syrii i ludziach, którzy pomoc niosą.