Czarno na białym

Czarno na białym

Zmiany frontu

Premier Beata Szydło jeszcze niedawno broniła nagród dla ministrów przy - co ważne - widocznym aplauzie partyjnych kolegów. Teraz wszyscy nagrody mają zwrócić, co entuzjazmu widocznie już nie wywołuje. Skąd ta nagła zmiana frontu - wiadomo. Ale czy to rzeczywiście zmiana?

Twierdza Przyłębskiej nie do zdobycia

Trybunał Konstytucyjny pod rządami PiS. Miało być sprawniej, wydajniej i taniej, a jest wyższy budżet, wysokie nagrody i rekordowo mało orzeczeń - najmniej od 18 lat. O tej "dobrej zmianie" w Trybunale chcieliśmy porozmawiać z kierującą nim od prawie półtora roku Julią Przyłębską, ale jak pokaże Jan Piotrowski - mimo wielu prób - nie udało się.

Rozdzielanie stołków

Trudno stawiać zarzut, że rządzący mianują na wysokie stanowiska ludzi zaufanych, ale gdy jest zaufanie, a nie ma kompetencji - wtedy zaczyna się problem kolesiostwa, partyjnych nominacji i rozdawania państwowych posad. A miało być inaczej - jak osobiście obiecywał w kampanii wyborczej prezes Kaczyński. Co znaczy to inaczej - czarno na białym pokazuje przykład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, gdzie przez jakiś czas pracował Bartłomiej Misiewicz - symbol PiS-owskiego skoku na stołki. Jego już nie ma, nie ma też ministra Macierewicza, ale wysokie stołki z równie wysokimi wynagrodzeniami - dalej są dzielone, nie tylko zresztą w tej branży.

Skromność i pokora?

Ma być skromniej - zapowiada prezes Kaczyński, choć o pokorze i umiarze mówiła już premier Szydło, gdy przejmowała rządy po Platformie Obywatelskiej. Obiecywała też, że spółki skarbu państwa zarządzane będą przez fachowców. I po tych obietnicach jej dobra znajoma z rodzinnych stron - dyrektorka powiatowego szpitala w Oświęcimiu - dostała posady w radach nadzorczych dwóch państwowych spółek, w tym drugiego największego banku w Polsce, choć w bankowości nie miała żadnego doświadczenia.

Atak chemiczny

Pokażemy wstrząsające wydarzenia wojny domowej w Syrii, na które od kilku lat świat patrzy bezradnie. Największe poruszenie wywołują zdjęcia dzieci - ofiar ataków, bombardowań i broni chemicznej. I w ostatnich dniach świat kolejny raz obiegły takie dramatyczne obrazy. Cierpienie dzieci, bezsilność lekarzy i śmierć zadawana w okrutny sposób zakazanym narzędziem na oczach bezradnego świata.

Niebezpieczna gra

Miasta ruin i kraj śmierci, w którym splatają się interesy światowych mocarstw. Także dlatego tak trudno wojnę w Syrii zakończyć i regularnie padają pytania o ryzyko starcia USA z Rosją. Tym razem padły po kolejnym ataku, w którym użyta miała być broń chemiczna, a Donald Trump zagroził Rosji wspierającej armię Asada. "Rosjo, szykuj się, nasze rakiety nadlecą" - napisał na twitterze, a w odpowiedzi usłyszał, że amerykańskie pociski nadlatujące nad Syrię zostaną zestrzelone.

Pływający arsenał

Jednym ze straszaków w politycznej grze jest amerykański niszczyciel USS Donald Cook, który płynie w stronę Syrii. To okręt wyposażony w system nowoczesnych i zaawansowanych technologii, dzięki którym można skutecznie namierzać zagrożenia i z chirurgiczną precyzją atakować cele oddalone o setki kilometrów. Jak taki okręt wygląda? Możemy to teraz pokazać ponieważ Piotr Świerczek był na bliźniaczym amerykańskim niszczycielu kiedy Stany Zjednoczone wysłały go do Europy.

Siła faktów

Nie ma już mowy o zamachu, ale dalej są wybuchy (co najmniej dwa), choć dowodów na to wciąż brak. Osiem lat po katastrofie smoleńskiej Antoni Macierewicz i jego eksperci publikują raport - nazywany przez nich technicznym - o przyczynach rozbicia prezydenckiego samolotu. My pokazujemy, jak zdaniem ekspertów prokuratury doszło do tej tragedii. O wybuchach nie ma mowy. Prokuratura Zbigniewa Ziobry nie ujawnia tej opinii biegłych, więc Piotr Świerczek - nie ujawniając materiałów ze śledztwa, a korzystając z własnej grafiki oraz znanych już zdjęć - pokazuje minuta po minucie i centymetr po centymetrze, jak - według biegłych prokuratury - doszło do katastrofy.

Sprawdzili się w biznesie

Oto spółka Solvere założona przez dwójkę PR-owców najpierw premier Szydło, a teraz premiera Morawieckiego. Na niecały rok zostawili państwową posadę, a na konto ich prywatnej firmy popłynęły w tym czasie wielotysięczne przelewy. Przelewy od Polskiej Fundacji Narodowej za słynną, choć niesławą kampanię billboardową o sądach oraz od Prawa i Sprawiedliwości, choć za co - tego już nie wiadomo. Wiadomo, że były to pieniądze z subwencji wyborczej, czyli z kieszeni podatników.

Dzieci wojny

Mało znana historia północnokoreańskich sierot, którymi zaopiekowała się kiedyś Polska. Dla około 1,5 tysiąca chorych i niedożywionych dzieci rzeczywistość PRL w latach 50. była rajem. Nie chciały stąd wyjeżdżać, ale pewnego dnia je wywieziono. Co się z nimi stało? Reporterzy "Czarno na białym" rozmawiali z ludźmi, którzy wtedy opiekowali się sierotami z egzotycznego kraju.

Życie, które narodziło się o wiele za wcześnie

"Cuda medycyny" nie byłyby możliwe bez coraz dokładniejszej wiedzy na temat ludzkiego życia i coraz nowocześniejszego sprzętu pomagającego to życie ratować. Także to, które narodziło się dużo za wcześnie i ważyło kilkaset gram. Współczesna medycyna sprawia, że wcześniaki dorastają i rozwijają się jak ich rówieśnicy, zazwyczaj bez powikłań. W materiale "Czarno na Białym" historie dwóch matek i trojga wcześniaków.

Dokonali cudu

W "Czarno na Białym" o ludziach, którzy dokonali cudu. Trudno bowiem znaleźć inne słowo, którym można by opisać to, czego dokonali ratownicy i lekarze z Jarocina i Ostrowa Wielkopolskiego. W połowie marca w ich ręce trafiły ofiary nożownika - matka i jej nienarodzone dziecko. Oboje w stanie krytycznym. Lekarze dokonali tego, co osobie słyszącej o skali obrażeń obojga może wydawać się niemożliwe - uratowali ich życie.

Cud w medycynie

Czy można używać słowa cud mówiąc o medycynie? O to po raz pierwszy pytaliśmy trzy lata temu, kiedy w środku zimy, w nocy z domu wyszedł dwuletni Adaś, a następnego dnia odnalezione i skrajnie wychłodzone dziecko w stanie krytycznym trafiło do szpitala. - To cud, unikalny przypadek w skali światowej - tak, kiedy chłopca udało się uratować, mówił leczący go profesor Janusz Skalski. I trudno się z nim nie zgodzić, kiedy ogląda się dzisiejsze zdjęcia Adasia.

Napiętnowani

Na ten moment Tomasz Komenda i jego najbliżsi czekali 18 lat. To było 18 lat nie tylko bezsilności, ale też napiętnowania, które dotknęło całą rodzinę. Rodzinę mordercy, gwałciciela i zwyrodnialca - tak słyszeli o sobie przez ten cały czas. Jak wygląda życie ze świadomością, że wszyscy dokoła tak myślą i jak wygląda życie, gdy do wszystkich dociera, że prawda jest jednak inna? O tym w rozmowie z braćmi Komendy.

Pod presją

Dramat niesłusznie skazanego młodego człowieka i jego rodziny. I to dręczące wciąż pytanie - jak do tego doszło? Sędzia, który po 18 latach zwolnił Tomasza Komendę z odsiadywania kary, mówił, że błędy mogły wynikać z - jak to ujął - pewnej presji, pod jaką działał wtedy sąd. O naciskach na śledczych z kolei mówi rodzina. Dziennikarze, którzy od początku opisywali sprawę, przyznają, że zainteresowanie nią było bardzo duże i że dowody wydawały się wtedy jednoznaczne. Dziś to wszystko wygląda inaczej. A jak wyglądało wtedy, gdy ważyły się losy Komendy?

Sprawiedliwość na skróty

Jak to się stało, że niewinny człowiek prawie pół swojego życia przesiedział za kratkami? Wiele w tej sprawie wyjaśniają akta sądowe w sprawie innego gwałtu, o który śledczy też obwinili Tomasza Komendę. Jak się okazało, niesłusznie.

Weto od święta

Degradacji nie będzie, jest weto prezydenta i zaskoczenie w jego obozie politycznym. Tomasz Marzec o tym, jak bardzo tym wetem Andrzej Duda naraził się części PiS i dlaczego to zrobił?

Testament życia

Ta pogoda ducha i energia, jakie miał ksiądz Kaczkowski, były tak wyjątkowe, że nawet teraz, gdy mijają dwa lata od jego śmierci, ta rocznica w założonym przez niego hospicjum w Pucku obchodzona była na wesoło. Bo wszyscy tam dobrze pamiętają, że ksiądz Jan kochał życie i kochał towarzyszyć tym, których życie się kończyło. Dlatego właśnie udało mu się stworzyć miejsce nietypowe, bo choć często zagląda tam śmierć, pełne jest życia, co pokaże teraz Artur Zakrzewski.

Droga życia

Bohater tego reportażu - doktor Paweł Grabowski stworzył hospicjum po tym, jak sam przeżył śmierć. Lekarz wielu specjalności, m.in. chirurg, zrezygnował wtedy z kariery w Warszawie i przeniósł się na Podlasie, gdzie założył pierwsze w Polsce wiejskie hospicjum domowe. Bez kontraktu z NFZ-em stworzył zespół, który każdego dnia jeździ od wsi do wsi z pomocą dla umierających. Dziś kontrakt już ma, ale to ciągle kropla w morzu potrzeb. Tym bardziej, że ma też plan budowy stałego hospicjum.

Życie milionera

Mężczyzna z pasją łowienia ryb, który złowił milion w tym samym teleturnieju osiem lat temu. Był pierwszym zwycięzcą programu, choć - co ciekawe - niektórzy bliscy nawet znajomi dowiedzieli się o tym dopiero po kilku miesiącach. Wygrana zajęła mu niecałe pół godziny. Wtedy było dwanaście pytań do miliona, a teraz Magdalena Gwóźdź stawia dwanaście pytań do milionera. Między innymi o to, jak te pieniądze zmieniły jego i jego życie?