Czarno na białym

Czarno na białym

Wojsko ministra

Wojska Obrony Terytorialnej - zupełnie nowa formacja wojskowa - oczko w głowie Antoniego Macierewicza. W każdym województwie brygada wyszkolonych i uzbrojonych ochotników - w sumie 35 tysięcy żołnierzy - podległych najprawdopodobniej samemu ministrowi. Według twórców ustawy - ma to być szybki, tani i skuteczny sposób odbudowy bezpieczeństwa militarnego. Co się za tym kryje? Wiele poważnych wątpliwości - o czym Leszek Dawidowicz rozmawiał z byłym komandosem, który został dowódcą tej nowej formacji.

Rok PiSu

500+ do ręki co miesiąc przebija wszystko - wszystko inne, co wydarzyło się przez rok rządów Prawa i Sprawiedliwości, bo to dla ludzi konkret... w przeciwieństwie do abstrakcyjnego dość sporu o Trybunał Konstytucyjny czy enigmatycznych zagrożeń dla demokracji i praworządności. Dokładnie rok po wygranych przez PiS wyborach i przejęciu przez tę partię całkowitej władzy - przejechaliśmy kraj niemal wszerz i wzdłuż, by - z dala od wielkiej polityki - zapytać Polaków - jak oceniają tzw. "dobrą zmianę". Cyprian Jopek był na wsi, w miasteczkach i miastach - w bastionach partii Jarosława Kaczyńskiego oraz tam, gdzie poparło ją niewielu - ocena skrajnie różna, ale dobrze widać jak i gdzie ta granica przebiega.

Prawo i strach

W Polsce jest coraz więcej takich miejsc, gdzie tzw. kompromis aborcyjny jest fikcją i kobiety, które w trzech szczególnych przypadkach mają prawo usunąć ciąże, nie mogą tego zrobić, bo są odsyłane od szpitala do szpitala. Lekarze zasłaniają się klauzulą sumienia często - jak sami przyznają - na wszelki wypadek. Jak działa ten mechanizm?

Czekając na śmierć

Historia, którą dwa lata temu żyła cała Polska i rodzice, którzy pierwszy raz przed kamerą opowiadają przez co przeszli, gdy sumienie jednego lekarza okazało się ważniejsze niż ich prawo wyboru. Dziecko, o które starali się przez lata, nie miało żadnych szans na przeżycie - płód był ciężko i nieodwracalnie uszkodzony. Teoretycznie, zgodnie z prawem, do nich należała decyzja - rodzić czy nie. W praktyce zdecydował za nich ktoś inny. W rozmowie z Darią Górką opisują, jak ich potraktowano i jak ich syn umierał przez 10 dni w niewyobrażalnym cierpieniu. Uznali, że chcą o tym opowiedzieć dziś, gdy znów toczy się aborcyjna batalia, bo - jak tłumaczą - jeśli ktokolwiek chce decydować za kobiety co jest lepsze, to niech wie, o czym decyduje.

Symbol na wyłączność

Logo "Solidarności" - symbol, który kiedyś Polaków łączył, a teraz dzieli. Obecny związek zawiadomił prokuraturę i chce ścigać organizatorki Czarnego Protestu za to, że pojawiło się na nim słynne logo - znak walki o wolność - wśród wielu innych plakatów i haseł upominających się o wolność wyboru dla kobiet. Paradoks, także dla twórcy tego loga, który w rozmowie z nami podkreśla, że nie chce by zakazywano jego używania na takich manifestacjach. "Solidarność", powołując się na ochronę prawną, grozi jednak pozwami. O tym, gdzie kończy się prawo, a zaczyna polityka i zawłaszczanie symbolu - Arkadiusz Wierzuk.

Człowiek z KOD-em

Lech Wałęsa - człowiek symbol, legenda tej pierwszej "Solidarności", od tygodni jeździ po Polsce i mówi, że to, co dzieje się teraz w kraju to nie jest to, o co walczył. Ostro krytykuje rządy PiS, choć sam z krytyką też się mierzy. Głównie za "Bolka", o którego na spotkaniach w Słupsku, Gnieźnie, Białymstoku, Gostyninie i wielu innych miejscach najczęściej go pytano. Brygida Grysiak, która tym spotkaniom się przyglądała, zapytała też byłego prezydenta o to, dlaczego wraca do polityki? I dlaczego z KOD-em?       

Palący problem

Przestępcy złapani na gorącym uczynku. okażemy, jak elitarny wydział Centralnego Biura Śledczego Policji wchodzi do fabryki, gdzie produkowano nielegalne papierosy. Przygotowania do policyjnej akcji trwały wiele miesięcy, bo to bardzo dobrze zakonspirowany proceder. Stawką bywa nawet kilkadziesiąt milionów złotych, które na takiej fabryce można zarobić. Pokusa ogromna tym bardziej, że kary bardzo niskie, co przestępców rozzuchwala.

Jastrząb nad Polską

Zamiast radzieckich, mają być amerykańskie. Po nagłej rezygnacji z caracali rząd stawia teraz na black hawki - najpopularniejsze na świecie wojskowe śmigłowce. Bez przetargu, bez offsetu i na razie w ogóle bez konkretów dotyczących tego zakupu: nie wiadomo jaka wersja i z jakim wyposażeniem. Wiadomo natomiast, że ten legendarny model black hawka różni się od tego produkowanego w Polsce.

Śmigła do wymiany

Większość śmigłowców, którymi dysponuje polska armia, już dawno powinna być wymieniona. Niektóre mają ponad 40 lat. To stary, radziecki sprzęt, którego żywot przedłużają kolejne remonty. Koszty utrzymania takich maszyn rosną, a bezpieczeństwo kraju wcale nie - jeśli rząd nie kupi nowych śmigłowców i to szybko, piloci za 3-4 lata zostaną uziemieni.

Adieu!

Francuskie caracale odleciały właśnie z Polski z dużym hukiem, choć nie wiadomo do końca, dlaczego tak się stało. Rząd twierdzi, że chodziło o mało korzystny dla nas offset; opozycja, że to pretekst do zerwania kontraktu. Ciekawe w tej sytuacji jest milczenie najbardziej zainteresowanych, czyli wojskowych, którzy jeszcze przed rokiem francuskie śmigłowce zachwalali.

Na radarze

Mateusz Wróbel zdobył jeden z modeli radaru używanego przez polską policję, próbował mierzyć nim prędkość i zaczął mieć poważne wątpliwości. Nie tylko on, mają je najwyraźniej także sędziowie podważający część decyzji policjantów.

Twarde prawo

Sędziowie TK mieli orzec, czy można zabierać prawo jazdy osobom przekraczającym prędkość w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h. I już niektórzy się cieszyli, bo część wyroku to ważne zastrzeżenie do tych przepisów ale całość nie pozostawia piratom drogowym złudzeń, choć daje pewne pole do dyskusji. Wszystko wyjaśni Łukasz Ruciński.

Majątek na pokaz

Rząd chce, by sędziowie publicznie ujawniali swoje majątki. Dziś składają oświadczenia majątkowe, ale nie są one jawne, w przeciwieństwie na przykład do oświadczeń parlamentarzystów, których w każdej chwili każdy może prześwietlić. Według Ministerstwa Sprawiedliwości taka jawność pomaga w walce z korupcją. Według sędziów - w ich przypadku - jawność może być jak tablica ogłoszeń dla przestępców, których sądzą.

(Nie)czyste teorie

Otwieranie grobów i pytanie rodzin: po co? Pytanie, które brzmi jeszcze bardziej dramatycznie, gdy wychodzi na jaw, w jaki sposób eksperci Antoniego Macierewicza podważają oficjalne ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. W "Czarno na białym" o poważnych teoriach, w których roi się od prostych matematycznych błędów. Teoriach, które nawzajem się wykluczają. Teoriach, w których - jak sugerują sami autorzy - lepiej pewnych kwestii nie drążyć. To ostatnie wynika z ciekawej wymiany korespondencji między ekspertami Macierewicza, ale nie tylko.

Cmentarna polityka

Ile rodzin ofiar smoleńskich chce ekshumacji? Nikt nie policzył. Nikt nawet nie zapytał bliskich o zdanie. Prokuratura pod nowymi rządami zdecydowała o ekshumacjach wszystkich poza 9 osobami, które ekshumowano już wcześniej i tymi, których ciała zostały spopielone. Rodziny są podzielone: jedni liczą, że ponowne badanie ciał wyjaśni coś nowego. Inni uważają, że nic nie wyjaśni, bo to polityczne ekshumacje i nie są w stanie pojąć, dlaczego skazuje się bliskich na ponowną żałobę.

Program to podstawa

Reforma ma ruszyć, choć na razie nie ruszyły nawet prace nad nowym programem nauczania. Dopiero powstają zespoły ekspertów i, jak wynika z naszych informacji, powstają z trudem, bo kilku naukowców wycofało się ze współpracy. Niektórych zapraszano do niej telefonicznie w dniu, w którym minister publicznie już ogłaszała, że program powstanie do końca listopada. W dwa miesiące odwrócić reformę, którą robiono i poprawiano latami? Ten nadzwyczajny i nie do końca wiadomo czym uzasadniony pośpiech krytykuje blisko setka profesorów z różnych uniwersytetów, prosząc Annę Zalewską o odłożenie tych zmian. Nic na to nie wskazuje, więc Arkadiusz Wierzuk sprawdził, kim są eksperci, którzy w tych zmianach minister pomogą i jakie mają kompetencje.

Minister do tablicy

Minister Zalewska przekonuje, że szybkie i gruntowne zmiany w szkołach są konieczne, na dowód czego przedstawia ponad 20 argumentów, choć w zderzeniu ze szkolną rzeczywistością te najmocniejsze słabną. Bo jeśli gimnazja nie sprawdziły się - jak stanowczo ocenia szefowa MEN - to dlaczego po kilkunastu latach ich istnienia w międzynarodowych badaniach polscy uczniowie zrobili największy postęp na świecie, zostawiając w tyle rówieśników z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych? Argument o wszechstronnych konsultacjach też łatwo podważyć.

Zginęli, nie polegli

27 lat po upadku PRL Prawo i Sprawiedliwość próbuje obalić legendę tamtej "Solidarności" i zastąpić ją nową. Stosując przy tym - jak twierdzą niektórzy - metody propagandy dobrze znane z poprzedniej epoki. A symbolem tego mogą być też apele "poległych" w katastrofie smoleńskiej, obowiązkowe na wszystkich państwowych rocznicach obchodzonych z udziałem asysty wojskowej. Polegli czy zginęli - różnica w znaczeniu tych słów jest oczywista. Tak samo jak to, że PiS ignoruje ten fakt nie przez przypadek. Czemu ma to służyć? Do czego obecnej władzy potrzebne są apele smoleńskie czy mit żołnierzy wyklętych?

Akcja Reaktywacja

Znikająca data w przepisach, które miały ukrócić dziką reprywatyzację polegającą na fikcyjnym wskrzeszaniu do życia przedwojennych firm. Bywało, że wystarczyła akcja takiej firmy znaleziona gdzieś w skupie makulatury. I to, co dla jednych było kolekcjonerskim kąskiem - dla innych sposobem na zarobienie milionów. W sumie reaktywowano ponad 200 spółek, których roszczenia przekraczały - uwaga - 1/3 budżetu państwa. Przez lata dla kolejnych rządzących ten problem nie był tajemnicą, ale w tajemniczych okolicznościach nieustannie w przepisach zmieniała się data, która miała położyć kres takim działaniom - Łukasz Ruciński.

Skutek uboczny

Historia pewnej warszawskiej kamienicy i dowód na to - jak bardzo brak prawa reprywatyzacyjnego - najbardziej mści się na ludziach, którzy niczemu nie są winni. Nowy właściciel to często nowe porządki, do których trudno odmówić mu prawa. Tylko, że o prawa mieszkańców nikt już się nie troszczy - z reguły nawet nikt z nimi nie rozmawia. Po prostu pewnego dnia - przychodzi krótkie pismo - które nagle wszystko zmienia - jak w przypadku bohatera reportażu Rafała Stangreciaka.