Wiaczesław Jałow mieszkał w obwodzie donieckim wraz z 37-letnią matką Mariną, dwiema siostrami i braćmi. Pewnego dnia wracał z matką do domu, kiedy tuż obok nich spadły dwa rosyjskie pociski.
Amerykański sekretarz stanu zaznaczył, że "musimy być bardziej zdecydowani w stawianiu oporu tym, którzy teraz starają się manipulować pamięcią historyczną".