Władze miasta wiedzą od maja, że na prywatnym terenie są niebezpieczne odpady. Nie wiedzą, skąd się tam wzięły, ani kiedy zostaną zabrane do utylizacji. Od lipca pilnują ich strażnicy miejscy i ochroniarze, całą dobę. - Jest to najgroźniejsza sytuacja, jaką mieliśmy w mieście, bo jest blisko do zabudowań mieszkalnych - mówi urzędnik.