Michael Collins zawsze powtarzał, że nie czuł się pokrzywdzony czy gorszy. Jego zadanie było równie ważne jak to Neila Armstronga i Buzza Aldrina. Nie ma go jednak na zdjęciach i nagraniach z pierwszego spaceru ludzi po Księżycu. Krążył wówczas sto kilometrów nad głowami kolegów, dbając o to, aby mieli jak bezpiecznie wrócić na Ziemię. Te sto kilometrów dzieliło go od unieśmiertelnienia w podręcznikach historii.