Zdrowie

Zdrowie

Ciąża, poród, połóg. Jak po tym wszystkim wrócić do łóżka?

Przekonanie o tym, że seksualność ma być piękna i fantastyczna, nie sprawia, że ludzie chcą się kochać. Bo to zabiera energię, której po prostu nie mają. Czasem wystarczy poleżeć obok siebie nago, to już tworzy kontakt, intymność i bliskość - tak psycholożka i seksuolożka Patrycja Wonatowska odpowiada w rozmowie z Katarzyną Gozdawą-Litwińską na pytanie, jak odnaleźć swoją seksualność po narodzinach dziecka.

"Nie ma takiego wieku, żeby seks trzeba było odpuścić"

Pewna kobieta po sześćdziesiątce, znana z mediów, napisała ostatnio na Facebooku: "Teraz mam ochotę na seks. Bardziej niż kiedykolwiek". I się zaczęło: "to nie jest smaczne", "sprawy sypialniane zostawia się w alkowie", "myślałam, że to mądra kobieta, jednak nie ma wstydu" - komentowali zniesmaczeni ludzie. 

Znikające "dziwadło". Brzydka opowieść o pięknie (lub piękna opowieść o brzydocie)

Gdy obudziłam się na sali pooperacyjnej, zobaczyłam na swoim brzuchu woreczek wielkości dłoni, w kolorze skóry i towarzystwie wielkiej krwawej rany. Od tamtej pory ta mała torebeczka stała się częścią mnie. Moją historią. O bólu i samotności. O brzydocie i pięknie. O umieraniu i o życiu. Bo moment wyłonienia stomii stał się momentem moich narodzin - pisze dla Magazynu TVN24 aktorka Marianna Gierszewska. 

Lustereczko, lustereczko... Milcz! "Ja też nie chciałam, żeby ktoś mnie oglądał"

Kobieta z blizną. Jest nią, chociaż mogłaby blizny zapudrować, przykryć ubraniem, przemilczeć. Ale tego nie robi. Napisała o tym książkę. Co jakiś czas publikuje w mediach społecznościowych zdjęcia z tamtych dni. Są na tyle wstrząsające, że sztuczna inteligencja, moderująca wrzucane treści, pozwala na ich wyświetlanie dopiero po potwierdzeniu, że chce się zobaczyć "treści drastyczne zawierające przemoc".

Jestem łysa. I co z tego? Problem z głowy

Ola na dźwięk dzwonka do drzwi reagowała paniką. Magda chowała się za kapeluszem do czasu, aż jej kolega ściągnął go jej w miejscu publicznym. Przepłakała wtedy całą noc. Ola nie płakała, gdy jej mama goliła ją "na łyso". Już po wszystkim utonęła we łzach. Kilka lat później zdjęła perukę przed Pałacem Kultury i Nauki, czym dała siłę tysiącom kobiet takich jak ona. Ola i Magda to alopecjanki, czyli osoby chore na łysienie plackowate. W tym tekście oddaję im głos.

Dzieciństwo w cieniu do powiek

Mają pokaleczone ręce i poranione nogi. Doskwiera im ból pleców i duszący kaszel - dolegliwości dorosłych. Każdego dnia, zamiast iść do szkoły, zapuszczają się pod ziemię. Niektóre nigdy nie wracają. Wszystko po to, byśmy mogły błyszczeć.

"A gdyby nauczyciel zabrał dzieci do lasu, wskazał szczawik zajęczy i kazał go… zjeść? Ależ byłaby afera!"

Z przyrodą mamy problem. I wcale nie chodzi w tym momencie o globalną katastrofę klimatyczną. Jest to problem natury osobistej. Albo inaczej: to problem naszego osobistego stosunku do natury. To trochę jak z fotografią tygrysa na ścianie w salonie. Ładnie wygląda, może nawet fascynuje, ale przecież za nic w świecie nie chcielibyśmy tego zwierzęcia mieć w mieszkaniu.

Smażone na wodzie. Gdy karmimy się wyłącznie myślą o jedzeniu

Magda codziennie wstawała o trzeciej w nocy, by zdążyć poćwiczyć przed szkołą. Na lekcje jechała rowerem. Zawsze najdłuższą możliwą trasą. Jak mówi dzisiaj – katowała swoje ciało, bo była więźniem własnego umysłu. Z czasem zjedzenie nawet jabłka stało się dla niej wyzwaniem. Ewa ważyła nawet jajko. Pory swoich posiłków ustalała co do minuty i płakała, gdy spóźniła się na obiad chociażby kwadrans. Dziewczyny połączyło jedno: ortoreksja.

Spróbuj zrobić fotę doskonałą. Nie próbuj jeść tego, co na zdjęciu - to nie są lody

Można po prostu sięgnąć po telefon, pstryknąć fotę i wstawić do sieci, żeby pochwalić się znajomym wizytą w modnej knajpie. Można też doszlifować kadr i zadbać o to, żeby talerz był ładnie doświetlony przez słońce. Można wreszcie - jak zawodowcy - sięgnąć po triki i upiększyć fotografię przy pomocy lodu, który się nie topi i piany, która nigdy nie opada. Jak to zrobić? Na krótką wycieczkę wśród dań, które nie zawsze są jadalne, zaprasza Jakub Wilczek, fotograf kulinarny.

Ślinianki pracowały, oczy nie wyrabiały. Gdzie się podziały tamte rozpusty / muśnięcia / kołderki?

Czy "karoca z sałaty" ma kółeczka z pomidorków koktajlowych? I czy po przejażdżce nią kotlet - wróć! - "ociekające sokami mięsiwo urzekające jędrnością" zasługuje na odpoczynek na "łożu z pikli", być może "w asyście złocistych ziemniaczków skąpanych w maśle"? Kto przetrwał fazę pseudobarokową w gastronomii, ten zobaczył już wszystko. I (mimo sentymentu) czasem chciałby odzobaczyć.