Gdyby nie Frank, pewnie by mnie tutaj nie było - przyznał Robert Kantor, którego wraz z synem Frankiem porwał na Florydzie niebezpieczny prąd morski i gwałtownie wyniósł daleko od brzegu. Amerykańskie media opisały ich dramatyczną przygodę. Przeżyli tylko dlatego, że zachowali zimną krew i wiedzieli, jak się zachować w tej sytuacji.