Ten rok zapisze się na kartach historii za sprawą katastrofalnej powodzi, która dotknęła południowo-zachodnią Polskę. W wyniku kilkudniowych i intensywnych opadów deszczu spowodowanych niżem genueńskim wylały rzeki w dorzeczu Odry. W 2024 roku zdarzały się także niezapomniane chwile, jak majowa zorza polarna czy kometa C/2023 A3.
Pogoda w roku 2024 zapisała się w naszej pamięci głównie za sprawą niszczycielskich powodzi, które we wrześniu spustoszyły Dolny Śląsk i Śląsk Opolski. Ostatnie 12 miesięcy przyniosło jednak także szereg pogodowych niespodzianek, rekordów i fascynujących zjawisk. Przyjrzyjmy się najciekawszym wydarzeniom meteorologicznym - i nie tylko - kończącego się roku.
Styczeń. Od -25 do +12 stopni
Styczeń rozpoczął się w naszym kraju atakiem zimy. W nocy z 7 na 8 stycznia mróz ściął na północnym wschodzie Polski - temperatura minimalna w Kętrzynie spadła do -21,1 stopni Celsjusza. Spowodowało to problemy z transportem dzieci do szkół w niektórych regionach Warmii i Mazur, lokalnie wystąpiły przerwy w dostawie prądu. Jeszcze zimniej było 9 stycznia, kiedy na stacji meteorologicznej w Ratułowie w województwie małopolskim temperatura minimalna powietrza wyniosła -25,2 st. C.
15 stycznia przez Polskę przetoczyły się śnieżyce związane z chłodnym frontem atmosferycznym. Wieczorem ofiarą zamieci padła Warszawa - intensywne opady śniegu sparaliżowały ruch na stołecznych ulicach. Kierowcy i pasażerowie stali w kilometrowych korkach, piesi ślizgali się na zaśnieżonych i oblodzonych chodnikach. Kilka dni później, 20 stycznia, podobny paraliż spotkał Białystok, gdzie zwołano sztab kryzysowy.
Mimo kilku zimowych epizodów, pod względem temperatury powietrza styczeń 2024 okazał się o 0,9 st. C cieplejszy niż wynosi średnia z wielolecia 1991-2020. Najwyższą wartość temperatury powietrza, 12,9 st. C, odnotowano 24 stycznia na stacji synoptycznej w Legnicy. Jak wynika z danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, był to jeden z najcieplejszych dni miesiąca na większości stacji w Polsce.
Luty. Pierwszy taki od ponad stu lat
Od początku lutego towarzyszyła nam niezwykle ciepła jak na tę porę roku aura. Na początku miesiąca ogromne atlantyckie niże zagarnęły nad Europę Środkową ciepłe, wilgotne powietrze, przynosząc temperatury sięgające 10 stopni. Sytuacja taka utrzymywała się przez długie tygodnie - 12 lutego w Lesku termometry pokazały prawie 12 st. C, zaś 27 lutego w Cieszynie było już 19,3 st. C. Tego dnia Warszawa okazała się zresztą cieplejsza od Madrytu.
Tendencja ta potwierdziła się pod koniec miesiąca. Średnia temperatura powietrza w skali całego kraju okazała się aż o 5,9 st. C wyższa od normy. Rzecznik IMGW Grzegorz Walijewski przekazał, że tak ciepłego lutego "nie notowano na ziemiach polskich od ponad 100 lat"
Lutowa pogoda, chociaż nadzwyczajnie ciepła, niosła ze sobą sporo niebezpieczeństw. 3 lutego silny wiatr dał się we znaki mieszkańcom Pomorza. W Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym podmuchy przewróciły drzewo, które uszkodziło ogrodzenie i tablice informacyjne. Ogród został tymczasowo zamknięty, jednak na szczęście ani zwierzętom, ani odwiedzającym nic się nie stało
Marzec. Garniec pełen rekordów
Na początku marca zima na chwilę wróciła na południe Polski. W nocy z 6 na 7 marca w Zakopanem i Tatrach dosypało śniegu - na Kasprowym Wierchu grubość pokrywy śnieżnej sięgnęła 116 centymetrów. W górach obowiązywał drugi stopień zagrożenia lawinowego, szlaki były śliskie i pokryte zaspami.
W większości kraju miesiąc ten przyniósł pogodową przeplatankę. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie 16 marca, kiedy temperatura wzrosła do 17 st. C, a nad Polską przetoczyły się iście letnie burze. Następnego dnia po wysokiej temperaturze nie było już śladu, a jej miejsce zajęło arktyczne zimno i opady deszczu ze śniegiem.
Zaskakująca okazała się również końcówka miesiąca. 30 marca temperatura powietrza w Tarnowie wyniosła 26,4 st. C, co oznaczało pobicie rekordu ciepła w marcu w Polsce - i to o niemal stopień. Dotychczas najwyższą odnotowaną wartością było 25,6 st. C z 1974 roku, zaobserwowane w Nowym Sączu. Pobiciem lokalnego marcowego rekordu mogła pochwalić się również Warszawa - ostatniego dnia miesiąca w stolicy zanotowano 25,3 st. C. Cały marzec okazał się natomiast o 3,6 st. C cieplejszy niż średnio.
Kwiecień. Niszczycielskie wichury, niektóre rośliny zaczęły kwitnąć miesiąc wcześniej
W świąteczny poniedziałek 1 kwietnia Polskę nawiedziły wichury, szczególnie niebezpieczne w południowej części kraju. W Tatrach wiał halny. Na szczytach wiatr osiągał w porywach prędkość 140 kilometrów na godzinę, a w Zakopanem - ponad 70 km/h. Silne podmuchy łamały i wyrywały drzewa z korzeniami, przewracały je na drogi, chodniki, parkingi i szlaki turystyczne. Na Podhalu zginęło pięć osób, wśród ofiar była dwójka dzieci.
Pierwszy tydzień kwietnia przyniósł także niezwykle wysokie wartości na termometrach. 8 kwietnia niewiele brakowało, aby temperatura osiągnęła miejscami granicę 30 st. C. We wsi Radzyń (woj. lubuskie) termometry wskazały 29,4 st. C.
Gorący początek miesiąca spowodował, że rośliny zaczęły kwitnąć dużo wcześniej niż zwykle. W połowie miesiąca zakwitły kasztanowce, magnolie, tulipany, pojawiły się też żółte dywany rzepaku. Niektóre gatunki zaczęły kwitnąć nawet trzy-cztery tygodnie wcześniej. W polskich lasach pojawiły się też grzyby i to takie, których występowanie przypada zwykle na początek maja.
Maj. Niezapomniana, rozświetlona noc
W maju cała Polska na chwilę zatrzymała się i spojrzała w niebo. Za sprawą ekstremalnie potężnej burzy magnetycznej klasy G5 w nocy z 10 na 11 maja pojawiła się silna zorza polarna. Fioletowo-purpurowe pasy światła były widoczne we wszystkich regionach, od północy do południowych krańców. Na świecie obserwować ją można było także na obszarach położonych znacznie bliżej równika, na przykład w Meksyku czy północnej Afryce.
Maj to także czas ostatnich przymrozków. Na zimnych ogrodników i zimną Zośkę temperatura przy gruncie spadała poniżej zera, co nie było powodem do radości dla ogrodników, rolników czy sadowników. Bezchmurne, słoneczne niebo przyczyniło się także do dużego zagrożenia pożarowego w lasach.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło 20 maja w Gnieźnie. Nad miastem przetoczyła się nawałnica, która przyniosła ze sobą ulewy i potężne gradobicie. Na chwilę zrobiło się biało, a wiele ulic i budynków, w tym szpital, szkoły i komenda policji, zostało zalanych. Według danych IMGW w ciągu nieco ponad godzinę zanotowano tam opady rzędu 39 litrów na metr kwadratowy. Jak tłumaczyła synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek, takie zjawiska są charakterystyczne raczej dla lata niż późnej wiosny.
Czerwiec. Burze, szkwały i upały
Na początku czerwca przez południową Polskę przeszła fala ulewnych opadów deszczu. 4 czerwca do najpotężniejszych podtopień doszło w Małopolsce i na Górnym Śląsku. W związku z ulewnym deszczem Ojcowski Park Narodowy zamknął szlaki, parkingi i jaskinie. W Bielsku-Białej ucierpiała między innymi zajezdnia autobusowa i budynek Archiwum Państwowego. Woda zablokowała wiele dróg i utrudniła ruch na kolei. W ciągu sześciu godzin w mieście spadły 92 litry wody na metr kwadratowy.
Przez prawie cały miesiąc towarzyszyła nam burzowa aura. Niebezpieczne okazały się nawałnice z 21 czerwca, kiedy to ranne zostały trzy osoby. Na Jeziorze Solińskim silny wiatr wywracał łódki, a na lądzie zrywał linie energetyczne. Groźnie było także następnego dnia, kiedy to po raz kolejny doszło do szkwału na Solinie, a poszkodowana została jedna osoba.
W drugiej połowie miesiąca na termometrach lokalnie pokazało się ponad 30 st. C, co oznaczało pierwsze w tym roku upały. Najgoręcej było pod sam koniec czerwca. Ostatniego dnia miesiąca termometry w wielu punktach Polski pokazały 35,5 st. C - wartość tę zanotowano na stacjach pomiarowych we Wrocławiu, Warszawie i Legionowie.
Lipiec. Niszczycielskie nawałnice prawie co dnia
Sam początek lipca przyniósł tymczasowe ochłodzenie i opady deszczu, jednak niezwykle niskie jak na lipiec temperatury niedługo gościły w Polsce. Nawet przy chłodniejszej aurze we znaki dawały nam się burze, takie jak ta, która 6 lipca poderwała dwa dmuchańce w Radogoszczy i powaliła stuletni dąb w Międzychodzie. 8 lipca w Wolbromiu doszło do intensywnego gradobicia, przez co miasto wyglądało jakby przykryła je warstwa śniegu.
Upalne lato nie powiedziało oczywiście ostatniego słowa. W drugim tygodniu miesiąca nad Polskę napłynęło gorące powietrze, a 10 lipca termometry we Wrocławiu pokazały 37,1 st. C. Tak gorące powietrze stanowiło oczywiście doskonałą "pożywkę" dla burz i innych zjawisk meteorologicznych, takich jak trąba powietrzna, która pojawiła się w powiecie suskim.
W połowie miesiąca na chwilę zrobiło się chłodniej, a intensywne zjawiska meteorologiczne lekko się uspokoiły. Nie trwało to długo - ostatni tydzień lipca przyniósł dalsze upały i nawałnice. W najtragiczniejszej z nich, 28 lipca, zginęły trzy osoby.
Sierpień. Rekordowe ulewy w dużych miastach
Drugi wakacyjny miesiąc zaczął się gorąco i taki pozostał do samego końca, ale to gwałtowne ulewy i podtopienia zdominowały pogodę w sierpniu.
Najpierw, 19 i 20 sierpnia ekstremalne opady deszczu nawiedziły Warszawę. W wielu miejscach miasto zostało zalane, a jedną z najbardziej poszkodowanych dzielnic został Wilanów. W mieście i okolicach doszło do paraliżu komunikacyjnego, pod wodą znalazł się też terminal pasażerski Lotniska Chopina. W ciągu 24 godzin w stolicy spadło dwa razy tyle deszczu, co zwykle przez cały sierpień.
W tym samym tygodniu do podobnie trudnej sytuacji doszło w Zamościu. Ściana wody spowodowała powódź błyskawiczną i w ciągu godziny to lubelskie miasto zostało zalane. Pod wodą były liczne ulice, piwnice, garaże, a także szkoły czy restauracje i ogród zoologiczny. Opady okazały się rekordowe. W ciągu godziny spadło 88,3 l/mkw., podczas gdy poprzednia maksymalna dobowa suma opadów dla Zamościa wyniosła 89,9 l/mkw.
Wrzesień. Katastrofalna powódź
W połowie września na południowym zachodzie Polski doszło do największej powodzi od 1997 roku. W wyniku kilkudniowych i intensywnych opadów deszczu, spowodowanych niżem genueńskim Boris, wylały rzeki w dorzeczu Odry. Ucierpiały województwa dolnośląskie, opolskie i śląskie, a zwłaszcza powiat kłodzki. Gwałtowna fala powodziowa 15 września spustoszyła Kłodzko, Lądek-Zdrój i Stronie Śląskie oraz mniejsze miejscowości położone w pobliżu. Zniszczonych zostało wiele domów i innych budynków, zniszczeniu uległy też mosty i drogi. Zginęło dziewięć osób, a kilka tysięcy ludzi zostało ewakuowanych.
Kilka dni później fala wezbraniowa dotarła do Wrocławia, ale ze względu na swoje spłaszczenie, wielka woda oszczędziła stolicę Dolnego Śląska. Skutki powodzi zminimalizowało piętrzenie wody przez zbiornik Racibórz Dolny, który przyjął około 147 milionów metrów sześciennych wody, czyli około 80 procent swojej pojemności powodziowej. Fala na Odrze miała nawet około 100 kilometrów długości i zanim dotarła do Bałtyku, minęło jeszcze kilka dni.
Październik. Kometa, wypadki w Tatrach
W październiku na niebie wielokrotnie pojawiła się kometa C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS). Obiekt można było zobaczyć gołym okiem. Kometa została odkryta na początku 2023 roku przez naukowców z projektu ATLAS na Hawajach i chińskiego Obserwatorium Astronomicznego Zijinshan.
W połowie miesiąca niż Helma przyniósł gwałtowną aurę. Silne porywy wiatru łamały konary i zrywały linie energetyczne. W Zielonej Górze uszkodzony został dach przedszkola. Na jednym z osiedli w Wielkopolsce przewrócone drzewa poważnie uszkodziły kilka samochodów.
Pod koniec miesiąca doszło do dwóch śmiertelnych wypadków w słowackich Tatrach, w których zginęli Polacy. Pierwszy miał miejsce na popularnym czerwonym szlaku tzw. Magistrali Tatrzańskiej. Do drugiego doszło w Dolinie Staroleśnej.
Listopad. Pierwszy podmuch zimy
Listopad zaczął się mroźno - miejscami temperatura spadała do nawet -6 st. C, a przy gruncie było jeszcze zimniej. Niskie temperatury sprzyjały pierwszym opadom śniegu w wielu regionach - w drugim tygodniu miesiąca zabieliło się na Podkarpaciu, Ziemi Świętokrzyskiej i Dolnym Śląsku.
Opady te stanowiły zaledwie preludium do zimowej pogody, jaką zanotowaliśmy w połowie listopada. Za sprawą ośrodków niżowych do Polski zawitała strefa opadów śniegu oraz silnych porywów wiatru. W Koszalinie pokrywa śnieżna miała taką samą grubość, co na Kasprowym Wierchu. Kolejne dni przyniosły mieszkańcom Pomorza śnieżyce związane z wystąpieniem nad Bałtykiem tzw. efektu jeziora. Zima zawitała także w Tatry. 21 listopada po raz pierwszy w tym sezonie ratownicy TOPR wprowadzili pierwszy stopień zagrożenia lawinowego.
Pod koniec listopada czekała nas jednak niespodzianka - ogromna anomalia temperatury na plus. 25 listopada termometry pokazywały wartości zbliżające się do 20 st. C. Warto zaznaczyć, że o godzinie 5.40 - znacznie przed wschodem słońca - w Pszennie temperatura wzrosła do 18,2 st. C!
Grudzień. Białe święta tylko lokalnie
Tegoroczny grudzień zapisał się na kartach historii jako miesiąc dość ciepły. 19 grudnia średnia dobowa temperatura miejscami wyniosła aż 11 st. C. W Bielsku-Białej było 15,5 st. C, ale jeszcze wyższą wartość wskazała stacja meteorologiczna w Głuchołazach, gdzie zanotowano 16,4 st. C.
W połowie miesiąca niż Ziva przyniósł gwałtowną aurę. Wiało tak mocno, że zamknięto cmentarz komunalny w Gryfinie (woj. zachodniopomorskie). Na Podlasiu zerwane zostały dachy i uszkodzony został komin w kotłowni miejskiej. Mocno wiało też w województwie lubelskim.
Przedświąteczny tydzień przyniósł w Tatrach odwilż. Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego apelowali do turystów, aby nie wchodzili na zamarznięte stawy, ponieważ lód z łatwością może się załamać.
W tym roku święta Boże Narodzenia tylko na południu Polski były białe. Kilka centymetrów śniegu spało wyłącznie w górach. W pozostałych regionach panowała późnojesienna, mglista aura.
Źródło: tvnmeteo.pl, IMGW
Źródło zdjęcia głównego: TVN24