Po kończącej się zimie opady deszczu i śniegu uzupełniły stan wody w rzekach i glebie. Jak powiedział ekohydrolog doktor Sebastian Szklarek, "nawet jeśli w najbliższych tygodniach nie będzie padać, rośliny dadzą sobie radę". Gorzej jest z wodami podziemnymi, "których deficyt pogłębia się od kilku lat".
- W ostatnich latach na przełomie marca i kwietnia, kiedy zaczyna się okres wegetacyjny, już było za sucho, aby rośliny mogły bez problemów wyrosnąć. Teraz, nawet jeśli w najbliższych tygodniach nie będzie padać, rośliny dadzą sobie radę, ponieważ mają zapas wody i wilgoci zgromadzony w glebie - wskazał ekohydrolog z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN w Łodzi i twórca popularnonaukowego bloga "Świat wody" dr Sebastian Szklarek.
Jak tłumaczył w rozmowie z Nauką w Polsce, "sytuacja powierzchniowa się poprawiła, między innym tereny zalewowe pierwszy raz od kilku lat zostały odpowiednio zalane i wróciły do swojego naturalnego rytmu".
"Susza nie zacznie się tak szybko"
Jak jednocześnie zauważył naukowiec, "mimo obecnej, dobrej sytuacji, za kilka miesięcy może się ona znów odwrócić na naszą niekorzyść, choć susza najpewniej nie zacznie się tak szybko, jak w poprzednich latach". - Zdecydują o tym warunki opadowe i temperatura powietrza - dodał. Ten drugi czynnik odgrywa coraz większą rolę, ponieważ im wyższa temperatura powietrza, tym woda bardziej i szybciej paruje z gleby. - Dlatego nawet jeśli w kolejnych latach roczna średnia opadów pozostanie w normie, to poprzez rosnącą średnią temperaturę powietrza i tak coraz więcej wody będzie uciekać do atmosfery - tłumaczył.
Wody podziemne potrzebują więcej czasu
Ekohydrolog podkreślił, że choć warunki wilgotnościowe tej zimy się poprawiły, to trzeba na nie spojrzeć w szerszej, wieloletniej perspektywie. - Deficyt wód podziemnych w Polsce pogłębia się od lat. Kilka mokrych miesięcy nie poprawi tej sytuacji. Jeszcze w styczniu Państwowy Instytut Geologiczny wskazywał w raporcie, że miejscami w wodach podziemnych nadal występuje zagrożenie suszą. Obecnie ta sytuacja się nieco poprawiła. Kolejno następujące po sobie mokre miesiące zmniejszają obszar kraju zagrożony suszą hydrogeologiczną - wskazał badacz. Doktor Szklarek przypomniał, że wody podziemne potrzebują znacznie więcej czasu na odtworzenie niż wody powierzchniowe, ponieważ gleba musiałaby być wilgotna przez dłuższy czas, aby woda przeszła w jej głąb. Poziom wód gruntowych wpływa m.in. na stan rzek, a w Polsce są one zasilanego głównie z tego źródła.
Jak ocenił ekspert, "zimowe miesiące, obfite w opady deszczu i śniegu, są jak premia, która wprawdzie polepsza bieżącą sytuację hydrologiczną w kraju, ale wciąż nie pozwala na spłacenie długu, jakim jest wieloletni deficyt wód podziemnych".
"Korzyści są tu niepodważalne i dla wszystkich"
Naukowiec wskazał na potrzebę retencji, czyli naturalnego magazynowania wody opadowej w gruncie, co opóźnia jej odpływ z danego terenu. W jego ocenie jednym z wyzwań w tym temacie jest potrzeba większej retencji na terenach rolniczych, które zajmują ponad połowę powierzchni Polski.
- Przez wiele lat administracja zachęcała rolników do zwiększania powierzchni ziemi uprawnej, co skutkowało m.in. zasypywaniem oczek wodnych na polach czy likwidacją strefy roślinności na granicy pól i rzek, są to jednak czynniki sprzyjające zatrzymywaniu wody. Może nadszedł czas na zachęcanie do działań w drugą stronę, aby przywrócić te elementy. One, owszem, zmniejszają nieco areał, ale wszystkie badania naukowe na ten temat wskazują, że dzięki zatrzymywaniu wody, plony będą większe, a skutki susz - mniejsze. Nie wspominając o tym, że nadmiar wody, który regularnie będzie wpływał w głąb ziemi, odtworzy zasoby wód podziemnych. Korzyści są tu niepodważalne i dla wszystkich - zaakcentował ekohydrolog.
- Próba zatrzymania zmian klimatu m.in. poprzez ograniczenie emisji dwutlenku węgla to jedna sprawa. Inną jest potrzeba adaptacji do tych zmian m.in. poprzez wspomnianą retencję na terenach rolniczych. Tym bardziej, że patrząc na dane z ostatnich lat widzimy trend, że zimy będą coraz cieplejsze i raczej mokre, a lata - gorące i suche, z chwilowymi, obfitymi opadami - podsumował dr Sebastian Szklarek.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock