Konflikty zbrojne Rosji

Konflikty zbrojne Rosji

- Ukraina potrzebuje sprzętu, który obroni żołnierzy i państwo. Korzystamy cały czas ze swojej broni i z ducha walki, ale dodatkowa pomoc pozwoli nam czuć się pewniej. Mamy mało czasu, bo nie wiemy, co się szykuje na Kremlu - powiedział w magazynie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy w Polsce, były szef dyplomacji swego kraju. Odniósł się w ten sposób do zaplanowanego na piątek spotkania Władimira Putina z Angelą Merkel i Francois Hollandem.

Przekazanie przez USA śmiercionośnej broni Ukrainie Rosja potraktuje jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa - zapowiedział w czwartek rzecznik MSZ Rosji, Aleksander Łukaszewicz odnosząc się do pojawiających się coraz częściej za oceanem opinii o tym, że bez takiej broni Ukraińcy nie są w stanie pokonać separatystów wspomaganych rosyjskim sprzętem. Tymczasem kilku ministrów obrony państw NATO przed przed rozpoczęciem obrad w Brukseli stwierdziło, że wysłanie broni przez Waszyngton doprowadziłoby do „rozłamu” w Sojuszu.

Liczebność oddziałów szybkiego reagowania NATO zwanych szpicą i jej kształt, a więc zaangażowanie poszczególnych krajów w stworzenie najważniejszej jednostki Paktu Północnoatlantyckiego - to zadanie szefów obrony państw NATO na piątkowe popołudnie. Obrady mają się zakończyć konkretnym postanowieniami i wygląda na to, że tak rzeczywiście będzie, bo Brytyjczycy uchylili już co nieco ujawnili.

- Bardzo chciałabym spotkać Putina. Powiedziałabym prezydentowi: niech nam zwróci nasze dzieci. One zginęły bez sensu - mówi w rozmowie z Katarzyną Górniak, reporterką "Czarno na białym", Elena Tumanowa. Jej syn, 20-letni Anton, zginął w sierpniu w konflikcie, w którym Rosja oficjalnie nie bierze udziału. Na Ukrainie. Prezentujemy cały reportaż magazynu "Czarno na białym".

Komitet Matek Żołnierzy w Petersburgu twierdzi, że otrzymuje coraz więcej skarg od rodziców żołnierzy poborowych utrzymujących, iż ich synowie są zmuszani do podpisywania kontraktów, a następnie przerzucani do obwodu rostowskiego, na granicy z Ukrainą.

Połowa Rosjan uważa obecne wydarzenia na Ukrainie za wojnę domową, 17 proc. widzi w nich ludobójstwo i terror, ale o udziale Zachodu wspomina tylko 3 proc. ankietowanych. Takie wyniki daje najnowszy sondaż ośrodka WCIOM. Podczas styczniowego badania ponad jedna czwarta Rosjan uznała za wysokie prawdopodobieństwo wybuchu wojny między Rosją a Ukrainą, co dziesiąty ankietowany mówi, że taka wojna już trwa.

Dowództwo armii ukraińskiej poinformowało w poniedziałek o pięciu żołnierzach zabitych i 29 rannych w walkach z separatystami w Donbasie na wschodzie kraju. Według wojskowych prorosyjscy separatyści i Rosjanie ponieśli o wiele większe straty. Zginąć miało nawet 180 żołnierzy ich oddziałów. Tymczasem ukraińskie media podają, że w ciągu ostatniej doby w starciach z separatystami zginęło co najmniej 28 żołnierzy i 22 cywilów. Najcięższe walki toczą się w rejonie Debalcewa.

Rosjanie wcale nie potrzebują wysyłać swoch oddziałów na front do walki z wojskiem ukraińskim. Mają szereg możliwości, żeby z ukrycia znacząco zwiększyć zdolności bojowe separatystów i umożliwić im skuteczną walkę z Ukraińcami. Nie chodzi przy tym o dostawy uzbrojenia. Mają szereg bardziej subtelnych możliwości.

W przyszłym tygodniu ministrowie obrony NATO zbiorą się, by rozstrzygnąć szczegóły wojskowe budowy tzw. szpicy, czyli sił natychmiastowego reagowania NATO. Równocześnie za oceanem trwa dyskusja o rozmieszczeniu w krajach graniczących z Rosją niewielkich jednostek armii USA, które miałyby działać odstraszająco na potencjalnego agresora.

Siłowicy wokół Putina mówią mu, że rosyjska armia jest silniejsza od ukraińskiej i należy to wykorzystać - mówi w wywiadzie dla "Nowoje Wremja" rosyjski politolog Wiktor Ogijenko. Ale to tylko jeden z pięciu powodów, dla których - zdaniem politologa, prezydent Rosji będzie kontynuował działania wojenne w Donbasie. Część z nich ma charakter psychologiczny i wynika ze specyficznego postrzegania przez Władimira Putina - byłego oficera KGB - Rosji i otaczającego ją świata.

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow obarczył winą za śmierć cywilów w Donbasie Kijów i ostrzegł Zachód, by ten nie podejmował działań, które "pozwolą uwierzyć ukraińskim władzom" w to, że ich działania spotkają się z natychmiastową reakcją europejskich i amerykańskich polityków.