Czarno na białym

Czarno na białym

Jak Zabłocki na mydle

Igrzyska olimpijskie, choć to największa impreza sportowa, nie są wydarzeniem, na którym się zarabia. W najlepszym razie gospodarz wychodzi się na zero lub na "mały plus" - ale to udało się niewielu. Jeśli sobie uświadomić, że większość ludzi na ziemi nie widziała śniegu, to łatwiej zrozumieć, dlaczego zimowe obiekty sportowe (drogie w budowie i utrzymaniu) to inwestycja mało trafiona. Poza miejscami, gdzie jest silna tradycja zimowych sportów.

Oblicze kampanii

Góralka z krwi i kości, która jest twarzą kampanii promującej igrzyska w Krakowie. Jagna Marczułajtis: była snowbordzistka, teraz posłanka PO, podjęła się zadania, które ściągnęło na nią falę krytyki. A właściwie trochę sama ją ściągnęła, przyznając, że nie kalkulowała, ile olimpiada będzie kosztowała. Marczułajtis znana jest z uporu, emocjonalnych wypowiedzi i kontrowersyjnych sytuacji, które ocierały się nawet o skandal. W sportowej karierze zaliczyła upadek na wagę olimpijskiego medalu. Czy olimpijska walka, jaką teraz toczy też może skończyć się upadkiem?

Widok na igrzyska

Kompromitacja, mydlenie oczu, czy jednak dobry sposób na promocję Polski - twa burzliwy spór o organizację zimowych igrzysk w Krakowie. Na razie jest to w zasadzie spór o to, czy w ogóle kandydować na organizatora. Na początek górale, którzy, patrząc na plakat promujący olimpiadę, pytają - "ukradli nam Tatry?". Kraków u podnóża gór na zdjęciu wygląda ładnie, ale w rzeczywistości dystans między Krakowem a górami i góralami jest dużo większy. Dosłownie i w przenośni. Jak sprawdziła reporterka "Czarno na białym", entuzjazmu - delikatnie mówiąc - w górach nie ma, a bez gór nie ma igrzysk.

Wyszedł na wolność i znów zaatakował

Oto dowód na to, że tzw. "ustawa o bestiach" wcale nie chroni przed wszystkimi groźnymi przestępcami. To historia człowieka skazanego na karę śmierci. Dostał jednak prawo łaski i po 25 latach wyszedł na wolność. A trzy miesiące później o mało nie zabił nożem kobiety. Służba więzienna wiedziała, że to niebezpieczny człowiek - ale nie mogła wnioskować o jego izolację, bo ustawa dotyczy tylko skazanych, którzy odbywali karę w systemie terapeutycznym. A Ludwik S. żadnej terapii nie miał.

Pierwsza izolowana? Wyjęła cudze dziecko z wózka i rzuciła na chodnik

Pierwsza kobieta, wobec której jest wniosek o przymusową izolację po zakończeniu kary więzienia. To 27-latka skazana za próbę zabójstwa dziecka, które wyjęła z przypadkowego wózka na ulicy i rzuciła na chodnik. Nigdy nie wykazała skruchy, odgrażała się, że to samo zrobi ze wszystkimi bękartami. W więzieniu nie poddała się terapii, co więcej, przejawiała agresję. Podczas procesu biegli uznali, że kobieta ma zaburzenia osobowości. Teraz od opinii kolejnych biegłych zależy - czy latem wyjdzie na wolność, czy trafi do zamkniętego ośrodka.

Pusty ośrodek izolacji

- Ośrodek izolacji dla najgroźniejszych przestępców w Gostyninie na razie stoi pusty. Mariusz T. odwołał się od decyzji sądu, który skierował go do tego ośrodka. Od prawie dwóch miesięcy jest na wolności i pewnie jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy będzie. W sumie - do sądów wpłynęło 21 wniosków o izolację. Trzy zostały zatwierdzone, dwa odrzucone - pozostałe jeszcze są rozpatrywane.

Szczęście adoptowane

Optymistycznie wygląda kwestia adopcji w Polsce, bo ich liczba z każdym rokiem rośnie. A im więcej dzieci jest adoptowanych, tym mniej trafia do domu dziecka. Ze statystyk wynika, że największe szanse mają najmłodsi. Zanim dziecko zamieszka jednak z nową rodziną, trafia do ośrodka adopcyjnego. Na co najmniej rok, bo mniej więcej tyle trwa procedura weryfikacji przyszłych rodziców: sprawdzanie warunków ich życia oraz szkolenia. Jeśli się uda, dzieci dostają szansę, którą wcześniej los im zabrał.

Koniec "biduli"?

Wydarzenia w Zambrowie skłoniły zespół "Czarno na białym" do tego, by sprawdzić jak wygląda w praktyce likwidacja domów dziecka. Zgodnie z obowiązującą od roku ustawą, najdalej za 6 lat, mają zniknąć - pogardliwie nazywane "bidulami" - duże domy dziecka. Zostaną tylko kameralne placówki, w których będzie najwyżej 14 wychowanków. Takie są bardzo ambitne plany, ale nie tak łatwo skończyć z tym komunistycznym reliktem. Oczywiście chodzi o pieniądze, ale też o zmianę mentalności.

Prostytutki z domu dziecka

Zambrów - niewielka miejscowość, o której jest głośno za sprawą wielkiej afery. "Prostytutki z domu dziecka" - brzmi szokująco, ale prokuratur ma dowody, że miejscowi policjanci, biznesmeni i urzędnicy płacili za seks nieletnim dziewczynom z zambrowskiej placówki. Właśnie ruszył proces jednego z oskarżonych - ginekologa i zarazem dyrektora Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego. Mimo ciążących na nim poważnych zarzutów, jak sprawdził reporter "Czarno na białym", dalej przyjmuje pacjentki i dalej zajmuje dyrektorskie stanowisko. Wszyscy podejrzani są zresztą na wolności i nie przyznają się do winy, ale nie mają odwagi rozmawiać przed kamerą. Jest zmowa milczenia i widoczna nerwowość.

"Nijaki" minister zdrowia

Trybiki, które ustawia minister zdrowia. A właściwie - przestawia - bo najnowszy pomysł Bartosza Arłukowicza - by "rozładować" kolejki do specjalistów, dokładając obowiązków lekarzom rodzinnym - to przecież powrót do tego, co niedawno było. Ale największym problemem ministra jest to, że cokolwiek wymyśli i tak mu już nikt nie wierzy. Poza premierem, który - pewnie zresztą też nie wierzy - ale sam stawia sobie polityczną diagnozę, że zmiana szefa tak wrażliwego resortu w czasie kampanii wyborczej po prostu nie ma sensu.

Lekarze rodzinni pod mikroskopem

Onkologia i lekarze rodzinni - to dwa kluczowe punkty najnowszego planu ministra Arłukowicza. Pod dziennikarski mikroskop bierzemy tzw. pierwsze ogniwo systemu ochrony zdrowia. Lekarze rodzinni: wiedzą coś o wszystkich chorobach, a nie wszystko o jednej. O tyle trudniej budować im zaufanie pacjentów, ale z drugiej strony - tak wiele od nich zależy. Ta pierwsza diagnoza i dalsze leczenie. O pracy lekarza rodzinnego - z dużym doświadczeniem i tego na początku zawodowej drogi w magazynie "Czarno na białym".

Diagnoza na wagę życia

Lekarze, do których kolejka nie zmniejszy się na pewno, bo to szczególna specjalizacja i takich lekarzy jest w Polsce tylko 400. Patomorfolodzy (niesłusznie kojarzeni tylko z prosektorium) - to oni rozpoznają, czy tzw. "zmiana" to właśnie rak. Nie dość, że jest ich mało, to połowa z nich jest już bliżej emerytury. A to od ich umiejętności, wiedzy i cierpliwości zależy diagnoza na wagę życia.

Przejścia po przejściach

Wielka polityka, mobilizacja sił, a codzienne życie toczy się jakby zupełnie innym torem. Na granicy Polski z Kaliningradem ludzie rozmawiają o tym, co dzieje się na Krymie i w Kijowie. Ale nie ma paniki, właściwie nawet nie ma niepokoju. Korzystając z otwartej lokalnie granicy, Rosjanie przyjeżdżają do nas na zakupy i wycieczki. A Polacy jeżdżą do Rosji po tańsze paliwo. Owszem, jak sprawdziła nasza reporterka, w Gołdapi od stycznia ruch przygraniczny zmalał i sami Rosjanie przyznają, że to może być efekt antypolskiej propagandy np. na kaliningradzkich portalach internetowych. Ale w relacjach sąsiedzkich między ludźmi - nic się nie zmieniło.

NATO kontra Rosja

W obliczu kryzysu na Ukrainie przegląd tego co ma, a czego nie ma polska armia, nabrał szczególnego znaczenia. Jeszcze nigdy po drugiej wojnie światowej nie mówiło się, że groźba trzeciej jest tak realna, jak teraz. Takie złowieszcze oceny słychać było w ostatnich tygodniach, po tym jak Putin przejął Krym. Dziś NATO zawiesiło wszelka współpracę z Rosją. Jest pewien niepokój, co wydarzy się dalej. NATO kontra Rosja. Kto jest dziś silniejszy? Porównanie potencjałów militarnych obu stron nie pozostawia żadnych złudzeń.

Polski złom obronny

NATO kontra Rosja. Kto jest silniejszy? Sprawdzamy w dniu, w którym Sojusz zawiesił wszelką współpracę, cywilną i wojskową z Moskwą. Taka dziś zapadła decyzja w Brukseli - to odpowiedź na aneksję Krymu i mobilizację rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą. Porównanie sił militarnych za chwilę. Zaczynamy od siły polskiej armii. Dziś, to armia kontrastów - z jednej strony nowoczesne F-16 i Leopardy, którymi wolą chwalić się rządzący. Z drugiej strony - to jednak przede wszystkim sprzęt, który zamiast służyć, powinien stać już w muzeum. Postsowiecki złom - jak mówią wprost specjaliści.

Cwaniactwo ubezpieczeniowe

Jeśli okaże się, że Dariusz P. dla pieniędzy podpalił dom i w ten sposób zamordował rodzinę - będzie to wyjątkowo bezwzględny, makabryczny przykład wyłudzenia ubezpieczenia w Polsce. Ale takie przypadki, w których są niewinne ofiary, zdarzają się. Najczęściej jednak - jak sprawdziliśmy - wyłudzane są pieniądze za upozorowane kradzieże samochodów lub sfingowane wypadki. Każda firma ubezpieczeniowa ma swój dział śledczy, który takie przypadki tropi. A jest, co tropić - bo rynek ubezpieczeń jest gigantyczny - to prawie 60 miliardów złotych, jakie Polacy wydają na polisy komunikacyjne, majątkowe, mieszkaniowe i te na życie.

Mysz, żółw, przedłużacz. Fałszywe tropy, które miały zmylić śledczych?

Trwające prawie rok śledztwo - wykazało, że feralnej nocy - ogień pojawił się w 6-u miejscach w domu. Miejscach, które początkowo wskazywały na nieszczęśliwy wypadek, a nie podpalenie. Ale - według śledczych - mysz z przewodami w pysku, żarówka w akwarium z żółwiami i przetarty przedłużacz - miały tylko zmylić trop. Pożar nie był duży - zabójczy okazał się dym. Domownicy nie mogli przed nim uciec - bo dom z opuszczonymi roletami antywłamaniowymi - okazał się fortecą, której sforsowanie nawet dla strażaków było trudne. Jak wyglądała ta tragiczna noc - o tym w rekonstrukcji zdarzeń.

Dwie twarze Dariusza T.

Śledczy nie mają wątpliwości: - Przedstawiliśmy zarzuty osobie, która dokonała tego przestępstwa - mówi Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Jednak Dariusz P., oskarżony o podpalenie domu, w którym zginęła prawie cała jego rodzina ma też drugą twarz. Reporterowi "Czarno na białym" opowiada o tym ks. Bogusław Zalewski, proboszcz parafii w Jastrzębiu Zdroju.

Świat kibola

Ci którzy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa, niszczą wizerunek klubów i całej ligi, to margines. Najbardziej widoczny i najgłośniejszy, ale subkultura kibiców jest dużo bardziej złożona, niż mógłby sądzić postronny obserwator, zwracający uwagę jedynie na bandyckie incydenty. Przykłady Warszawy i Krakowa pokazały, że nawet wśród tych najbardziej zagorzałych fanów, widoczne są silne podziały. A jak przekonał się reporter "Czarno na białym" w tym środowisku od lat jasno podzielone są role i panuje określona hierarchia.

Dwa oblicza jednej ustawy

Zmiana płci to nie tylko zmiana wyglądu. To też formalna zmiana tożsamości ze wszystkimi tego konsekwencjami; począwszy od dowodu osobistego, a skończywszy na prawach i przywilejach, np. określających wiek emerytalny. Dziś to w Polsce długi proces - i to proces dosłownie. Zmieniający płeć musi pozwać do sądu swoich rodziców.  Są jednak plany zmiany prawa, które całą procedurę mają ułatwić. Dwa projekty - oba powstają z udziałem najbardziej znanych w Polsce osób, które zmieniły płeć - i dwie różne propozycje. Anna Kulbicka