Czarno na białym

Czarno na białym

Zdrada czy nowa Polska?

Zaczynają się obchody okrągłej rocznicy czerwcowych wyborów, które były początkiem końca PRL. Od wtorku do Warszawy będą zjeżdżać prezydenci kilku państw, w tym USA. A my dziś wracamy jeszcze do wydarzeń, które te wybory poprzedziły. Wracamy do Magdalenki - schowanej w lesie podwarszawskiej wsi, która dla jednych stała się symbolem komunistyczno-solidarnościowego kompromisu otwierającego drogę do wolności, dla innych - symbolem zdrady i politycznego układu.

Ruiny legendy

Niezależnie od kontrowersji, jedno jest raczej pewne: nie byłoby czerwcowych wyborów w 1989 roku, gdyby nie było Magdalenki. A Magdalenki nie byłoby, gdyby nie było Stoczni Gdańskiej. Po wojnie - jedna z największych stoczni w Europie. Potem - kolebka historycznej przemiany ustrojowej. A dziś? Najkrócej rzecz ujmując miejsce, które nie pamięta już dawnej stoczniowej potęgi, a niewiele brakuje, by zapomniano o nim w ogóle. I jest coś smutnego w tym, że upadek komunizmu kojarzy się na świecie z murem berlińskim, a nie Stocznią Gdańską, od której przecież tak naprawdę wszystko się zaczęło.

Z matką najlepiej?

W tej długiej walce o syna wyrok w końcu udało się wyegzekwować, ale taki finał w Polsce to rzadkość. Tylko w kilku procent spraw sądy powierzają opiekę nad dziećmi ojcom. Stosunkowo rzadko pozwalają też zajmować się dzieckiem obojgu rodzicom, co w Europie jest powszechne. U nas najczęściej wyłączne prawo do dziecka ma matka. Oczywiście każda historia jest inna, ale trudno nie odnieść wrażenia, że w polskich sądach pokutuje stereotyp, zgodnie z którym tylko z matką będzie dziecku najlepiej.

Rany, które zostają na zawsze

Bohater reportażu jako dziecko przeżył pełen agresji rozwód rodziców. Dziś ma prawie 40 lat, ale obrazy, jakie malowały się przed jego oczami, gdy był dzieckiem, doskonale pamięta. Doskonale też wie, jak odbiło się to na dorosłym życiu jego i rodzeństwa. Jeżeli rozstający się rodzice myślą, że dzieci nic albo niewiele rozumieją, ta historia pokazuje jak bardzo się mylą.

Prawo ojca

Walka o dzieci i ojcowie, którzy w tej walce zazwyczaj są na przegranej pozycji. Wszystko dlatego, że - jak sami mówią - polski wymiar sprawiedliwości ma twarz kobiety. A nawet jeżeli sąd przyznaje rację ojcu, to wyegzekwowanie jego praw jest niezwykle trudne. Historia, którą przedstawiamy w reportażu jest tego doskonałą ilustracją. Mamy tu bezradność policji, kuriozalne tłumaczenie prokuratury i trwający trzy lata bój o bezprawnie wywiezionego za granicę syna. Chłopiec już wrócił do ojca, ale gdy zaczynaliśmy realizację tego reportażu nic nie wskazywało na szczęśliwy koniec bardzo długiej historii.

Trauma po przegranej

Rozgoryczenie, rozczarowanie, smutek, żal - ukazała się właśnie ludzka twarz polityków. Po przegranej, której najwyraźniej się nie spodziewali, nawet tym największym politycznym wyjadaczom trudno dziś robić dobrą minę do złej gry. Poza gorzkim smakiem osobistej porażki jest jeszcze prozaiczne pytanie: co dalej? Dla tych, co stracili ciepłe posady w europarlamencie, to może wyzwanie, bo Wojciech Olejniczak na przykład, mimo ukończonych 40 lat, pierwszy raz w życiu będzie musiał znaleźć pracę. Dotąd zawsze był politykiem.

Pojedynek na nogi

Jak trudno pogodzić się z porażką widać też po prawej stronie. Adam Hoffman kontra Beata Kempa i powyborczy pojedynek na nogi. Chodzi oczywiście nie o to kto ma zgrabniejsze, a kto komu bardziej dokopie. Emocje, lub raczej osobista wręcz wzajemna niechęć dawnych partyjnych kolegów, wyraźnie biorą górę nad polityczną kalkulacją, bo po przegranej PiS i klęsce Solidarnej Polski w eurowyborach widać przecież, że ta wrogość żadnej z tych partii nie służy. Ale widać też (i to nie tylko po tych temperamentnych posłach), że na razie o zbliżeniu nie ma mowy.

Polityczny dzieciobójca?

Gdy spadają polityczne maski widać rozczarowanie, rozgoryczenie i złość po przegranych eurowyborach. Trudno to ukryć nawet największym politycznym wyjadaczom. Od prawa do lewa wylewane są żale, wzajemne pretensje i to między niedawnymi jeszcze partyjnymi kolegami. Wyjątkowo ostre słowa padają pod adresem Aleksandra Kwaśniewskiego. "Dzieciobójca" - mówią o nim w SLD. Partii, z którą były prezydent był kiedyś związany. Sojusz nie może mu wybaczyć zaangażowania w, konkurencyjną dla Sojuszu, koalicję Europa Plus-Twój Ruch. Koalicja (po wyborczej klęsce) dziś przestała istnieć - została rozbita lewica.

Truskawkowe mocarstwo

Polska jako truskawkowe mocarstwo. Może niektórych to zaskoczy, ale to nasz owocowy hit w Europie, w tym za naszą wschodnią granicą. Uprawa truskawek to bardzo zyskowny, choć bardzo też ryzykowny biznes, bo w dużej mierze uzależniony od kaprysów pogody. Ale nie to jest dziś największym zmartwieniem plantatorów, lecz brak rąk do pracy. Nie ma chętnych do zrywania owoców. Z tego powodu swoje pola przed rokiem zaorał plantator nazywany "królem truskawek. Przerzucił się na porzeczki, bo te można zerwać kombajnem.

Zbieracz truskawkowy

W kraju, gdzie bezrobocie sięga 13 procent, plantatorom trudno znaleźć w sezonie ręce do pracy. Niełatwo to zrozumieć, bo zarobić można. To wprawdzie żmudne i na pewno ciężkie zajęcie, ale wprawny pracownik dziennie potrafi zebrać nawet ponad 100 koszyków, co miesięcznie może dać około 3 tysięcy złotych. Do tego najczęściej dochodzi zakwaterowanie. Dla Polaków to jednak najwyraźniej mało atrakcyjne, dlatego rwanie polskich truskawek powoli staje się specjalnością sąsiadów zza Buga. O tym przekonał się też reporter "Czarno na białym", który zatrudnił się na jednej z plantacji, co na początku nie było takie łatwe, bo sezon dopiero się rozkręcał.

Zawód "bezrobotny"

Wyniki najnowszego badania przeprowadzonego wśród bezrobotnych są zdumiewające - prawie połowa z nich wcale nie szuka pracy albo wręcz nie chce pracować. Znawcy rynku pracy mówią o takich bezrobotnych: "prawnicy biedy", bo doskonale znają przepisy i wiedzą, co zrobić, żeby nie podjąć pracy, a dostać zasiłek. Dla nich bycie bezrobotnym to jak zawód. W takim razie: jakie jest naprawdę bezrobocie w Polsce?

Lokomotywa bez pary. Kalisz wycofa się z polityki?

Spektakularna porażka w Warszawie. Człowiek cieszący się w rankingach dużym zaufaniem Polaków - w niedzielę poległ wraz z koalicją, którą firmował swoją twarzą. Europa Plus Twój Ruch okazała się dla Ryszarda Kalisza złą polityczną inwestycją, bo przyniosła mu pierwszą przegraną po czterech z rzędu wyborczych sukcesach. Dostał nawet mniej głosów niż kandydat SLD, Wojciech Olejniczak. Kalisz stara się robić dobrą minę do złej gry, ale fakt, że już rezygnuje z jesiennych planów walki o prezydenturę stolicy - jest bardzo wymowny. Czy wycofa się też z polityki?

Komety wyborcze

Ten romans z polityką był dla nich bardzo krótki. I nieudany. Przegrali, bo - wbrew oczekiwaniom - wyborcy nie postawili na znane gwiazdy sportu i show-biznesu. Jest tylko jeden wyjątek - były zawodnik i trener polskiej reprezentacji - Bogdan Wenta, który zdobył mandat. Co więcej pokonał może nie tak znanego, ale bardzo doświadczonego europarlamentarzystę.

Zwycięzcy bez kampanii

Kontrowersyjne, żeby nie powiedzieć głupie spoty reklamowe kandydatów, stały się symbolem minionej eurokampanii. Ale to nie one dawały sukces. Największymi wygranymi okazali się ci, którzy nie mieli żadnych bilboardów, plakatów, ulotek, a nawet wyborczych spotów. Żadnych kontrowersji. Za to fachowość i doświadczenie, które wyborcy po prostu kojarzą z ich nazwiskami.

Polacy nie chcą głosować w wyborach do PE

To polski fenomen na europejską skalę, choć powodów do dumy akurat nie ma. Choć jesteśmy największymi euroentuzjastami w Unii - to frekwencję w eurowyborach mamy jedną z najniższych. Gorzej jest tylko na Słowacji, w Słowenii i w Czechach. Średnia dla Unii - to nieco ponad 40 proc., a u nas jeszcze o połowę mniej uprawnionych poszło głosować. Dlaczego? To pytanie zadał nasz reporter Polakom, których spotkał na ulicach, w parkach, na plaży.

Koniec polityka Kurskiego?

Czy po tych wyborach prezes Kaczyński będzie bardziej skory do rozmowy z tymi, których uważa za zdrajców? Jeszcze nie wiadomo. Wiadomo za to, że ci, którzy - z różnych powodów - odeszli z PiS, teraz wypadają na polityczny margines. Jak Jacek Kurski. Po porażce w eurowyborach Solidarnej Polski mówi, że polityka to nie wszystko. Mówi to człowiek, który uchodzi za polityczne zwierzę. Czy to już koniec jednego z najbardziej barwnych i kontrowersyjnych polityków?

O włos

W praktyce - mamy wyborczy remis, bo PiS i Platforma dostają po równo - 19 mandatów. Takie są wyniki głosowania do Parlamentu Europejskiego. Wielkiej radości w obozie Jarosława Kaczyńskiego nie ma, bo w PiS liczono na więcej. Miał być pogrom Platformy, a jest tylko nadzieja, że wynik eurowyborów rokuje na przyszłość, czyli najbliższe wybory w kraju.

Do Brukseli! Ale po co?

Niektórzy kandydaci do Parlamentu Europejskiego postanowili spektakularnie wyjść z medialnego cienia. Na ich i nasze nieszczęście często im się to udawało, a ich dokonania potwierdziły tezę, że w czasie kampanii kandydaci są w stanie zrobić wszystko. Większość zapomniała tylko o jednym - o programie. Podsumowując ostatnie tygodnie w polskiej polityce trudno więc było uniknąć stworzenia rankingu obciachu. Pokusili się o taki politolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego. Reporter "Czarno na białym" przygotował swój.

Partyjny desant

Kto będzie musiał tłumaczyć się z porażki, a kto będzie świętował zwycięstwo przekonamy się prawdopodobnie w niedzielę wieczorem, w czasie tradycyjnego wyborczego wieczoru. Dziś pewne jest jedno, niektórzy kandydaci będą mieli dość daleko z domu do swojego sztabu. Długa droga z miejsca zamieszkania do okręgu kandydowania czeka tak zwanych politycznych spadochroniarzy. Przykłady to warszawianie kandydujący ze Szczecina, Lublina czy Podlasia, a takie przypadki to efekt taktyki układania list, w której na pierwszym miejscu jest kalkulacja wyborczych szans, a nie logika regionalnej reprezentacji.

Na wyborczym froncie

W "Czarno na białym" podsumowanie kampanii wyborczej, czyli poważnych wydawałoby się ludzi robiących bardzo niepoważne rzeczy i pierwszoplanowego polityka, który musiał ostatnio usunąć się na plan bardzo daleki. Mowa o człowieku, który na co dzień jest w swojej partii drugi po prezesie, a na wiecach jego imię skandowane jest niemal tak głośno jak imię Jarosław. Antoni Macierewicz w czasie tej kampanii wyborczej eksponowane miejsce u boku prezesa musiał zamienić na kameralne spotkania z wyborcami. Spotkania wyjątkowe, bo prawdopodobnie jedyne w tej kampanii, na których nie życzono sobie kamer. Dlaczego? O tym reporter "Czarno na białym".