Wybierały najczęściej obcokrajowców, którzy - jak mówi policja - byli już troszeczkę weseli, bez skrępowania przytulały się do nich, mężczyźni nie protestowali, a o tym, że zostali okradzeni przekonywali się po jakimś czasie. Tak działały zatrzymane w Krakowie dwudziestokilkuletnie Czeszka i Słowaczka nazwane przez funkcjonariuszy "złodziejkami przytulankami".