Czarno na białym

Czarno na białym

W związku z koleją

Historia, która na pewno nie jest symbolem dzisiejszych związków zawodowych, ale bez wątpienia stała się bardzo ważnym argumentem w dyskusji o ograniczeniu przywilejów związkowych. Bo - jak pokazuje przykład byłego już szefa jednego ze związków zawodowych na kolei - nie trudno o nadużycia, gdy jest się poza wszelką kontrolą. Trudno za to o wyciągnięcie konsekwencji wobec kogoś, kto jest pod szczególną ochroną.

Strajk związkowców w Warszawie

Czy związki zawodowe, blisko ćwierć wieku po zmianie ustroju, do czego bardzo się przyczyniły - dziś mają jeszcze racje bytu? Pytamy w przeddzień kilkudniowych demonstracji w Warszawie. Ta mobilizacja wygląda trochę jak prężenie muskułów, bo z sondaży wynika, że większość Polaków nie wierzy już w skuteczność związków. One same chyba też co raz mniej - bo od lat topnieją ich szeregi. I tej wiary raczej nie przywraca szef Solidarności, bo choć Piotr Duda ma opinie twardziela, który potrafi używać ostrych słów - to konkretnych sukcesów mu brak.

Niedoceniane związki

Pytanie dziś brzmi, nie czy związki zawodowe są potrzebne, tylko jak powinny funkcjonować? Realia polityczne, a przede wszystkim realia rynkowe od czasu powstania związków zawodowych w Polsce bardzo się zmieniły - nie zmieniło się za to prawo dotyczące ich działania. Pomysł ograniczenia przywilejów związkowych - oczywiście budzi kontrowersje i na razie nie ma szans, by wejść w życie. Ale co ciekawe pomysł popiera najsłynniejszy polski związkowiec.

Ucieczka z piekła

Zostawiamy wielką politykę i rozważania, czy dojdzie do amerykańskiego ataku. Pytamy o los dzieci, kobiet, ludzi starszych - Syryjczyków, którzy nie chcą walczyć przeciwko sobie. Chcą żyć i dlatego uciekają. Z nieco ponad 20 milionowego kraju uciekły już ponad 2 miliony ludzi, z czego połowa to dzieci. Wielu z nich szuka schronienia w sąsiedniej Turcji - to jeden z największych wrogów reżimu Asada.

Syria we krwi

Ci, co zostali w Syrii, powtarzają, że żadne słowa, ani żadne zdjęcia nie oddadzą tego dramatu, jaki przeżywają na co dzień. Ale czy trzeba jeszcze czegoś więcej niż zdjęć niewinnych dzieci, które są w centrum bombardowań? Które są celem na muszkach snajperów? Którym lekarze nie mogą pomóc, bo nie są już w stanie? Dotarliśmy do świadków tych zdarzeń, w tym do lekarza, który ratował ofiary ataku chemicznego sprzed trzech tygodni.

Żona dyktatora

Pełna luksusu, uśmiechu i miłych gestów. Ani śladu wojny. To Syria widziana oczami żony prezydenta tego kraju. Syria, którą oczy świata mogą zobaczyć na profilu społecznościowym Asmy al-Asad. Urodzona, wychowana i wykształcona w Londynie - pierwsza dama piekieł czy więzień reżimu?

Kto po nich idzie

"Idziemy po was!" - te głośne słowa ministra spraw wewnętrznych można uznać za hasło kolejnej wojny ze stadionowymi przestępcami. Kolejny raz wypowiedzieli ją wspomniany minister i premier. Zapowiedzi brzmią groźnie. Można mieć jednak wątpliwości, czy ktokolwiek się ich boi. Zwłaszcza, kiedy przyjrzymy się temu, kto i jak z chuligaństwem ma walczyć.

Derby powiatu

Są w Polsce miejsca, w których "kibolska kultura zawitała pod strzechy". Oglądając relację Artura Zakrzewskiego z Witaszyc można się pobłażliwie uśmiechać, warto jednak przy tej okazji całkiem poważnie się zastanowić, czy i na tym najniższym szczeblu nie mamy do czynienia z bezradnością państwa, które powinno skutecznie walczyć z chuliganami.

Stadion wiary

"Bezradność" - to jedno ze słów przychodzących do głowy, kiedy oglądamy zdjęcia bijatyki na gdyńskiej plaży, przerwanego meczu w Legionowie, swastyk na ulicach Białegostoku, czy obraźliwego dla Litwinów transparentu na stadionie w Poznaniu. W tym ostatnim przypadku, który wywołał dyplomatyczny skandal, widać nie tylko bezradność policji, klubu i miasta. Trudno nie odnieść wrażanie, że tu pasują i inne słowa. Uległość, przyzwolenie i symbioza. Jak to możliwe?

Legitymacja, czyli przepustka

Postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego właściwie ludzie wstępują do partii politycznych? Dla kariery, władzy, pieniędzy, a może dla wyższych idei? Odpowiedzi szukaliśmy w Hrubieszowie, bastionie najliczniejszej w Polsce partii, czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zaskakująco szczerą odpowiedź przyniosła próba zapisania się do młodzieżówki PO.

Wynik lenistwa

Małe zaangażowanie partyjne Polaków nie powinno dziwić, jeśli w samych partiach o mobilizację trudno, co dobitnie pokazały ostatnie wybory na szefa Platformy Obywatelskiej i wcześniejsze wybory szefa SLD. W obu przypadkach miało być demokratycznie - każdy miał prawo głosu - a skorzystało nieco ponad połowę. Pewnie na tym też polega demokracja, ale takie lenistwo w szeregach partii dużo mówi o jej prawdziwej kondycji.

POmpowanie partii

Partyjny dół w PO dość znacznie i nagle powiększył się w Krakowie, Wrocławiu i Łodzi, tuż przed wyborami na szefa partii. Tak zwane "pompowanie kół", które ujawnił Jarosław Gowin, nie miało jednak związku z tymi wyborami. To przygotowania do innych partyjnych wyborów, może nie tak spektakularnych medialnie, ale dla partii równie ważnych - właśnie ruszyły wybory na szefów PO w regionach. To, którzy baronowie zostaną w październiku wybrani, dużo powie o tym, kto faktycznie rządzi w Platformie. Komu więc i do czego była potrzebna pompka?

Dla Moneta, czy dla monet?

Kradzież stulecia - tak mówiono, gdy z Muzeum Narodowego w Poznaniu 13 lat temu zniknęła "Plaża w Pourville" Moneta. Jedyny w Polsce obraz tego słynnego francuskiego malarza. Kradzież była prawie doskonała - śledztwo umorzono. Gdy po 10 latach, przez przypadek, znaleziono sprawcę okazało się, że historia tej kradzieży to scenariusz na sensacyjny film, choć główny bohater to postać bardzo niepozorna. Nie był kolekcjonerem, nie był związany ze sztuką. Twierdził, że ukradł obraz z miłości do Moneta. Przez lata trzymał płótno w ścianie. Po jednym dniu procesu został skazany. Niedawno wyszedł na wolność. Dotarliśmy do niego i do świadków w tej sprawie. Sprawie, która do dziś budzi wątpliwości.

Poszukiwacze skarbów

Monet wrócił na swoje miejsce. Czego nie można powiedzieć o tysiącach obrazów, rysunków, grafik czy rzeźb skradzionych Polsce w czasie wojny przez okupantów i wywiezionych z kraju. O poszukiwaniach tych przedmiotów nie mówi się jednak głośno, choć i one niekiedy mogłyby być scenariuszem na film akcji. W rolach głównych minister kultury i jego urzędnicy, którzy tropią dzieła sztuki na całym świecie. Rzadko się o tym mówi, ale w ostatnich latach wiele udało się odzyskać. O blokowanych aukcjach, licytacjach przez podstawione osoby i uczciwych znalazcach.

Szala sprawiedliwości

Proces Katarzyny W. - jak twierdzą prawnicy - nie był szczególnie trudnym procesem poszlakowym. I trzeba przyznać, że rzeczywiście proces ten toczył się bardzo sprawnie. A takie procesy z reguły jednak są skomplikowane - bo nie ma w nich bezpośredniego dowodu winy. To też z reguły procesy, które rozpalają wielkie emocje - bo dotyczą głośnych spraw, którymi żyje opinia publiczna i w których opinia publiczna wydaje swoje wyroki. To też procesy, w których szala sprawiedliwości bardzo się waha - jak w głośnej sprawie Gorgonowej, do której zresztą sprawa Katarzyny W. była porównywana.

Sprawa publiczna

Historia, którą żyła cała Polska. Najpierw, gdy solidaryzowała się z matką, której porwano dziecko i potem, gdy okazało się, że to wierutne kłamstwo Katarzyny W. - wielu wydało na nią wyrok. Chyba nie było nikogo, kto nie słyszał o sprawie nazywanej "sprawą małej Madzi". Dziś - z perspektywy ponad 1,5 roku - pytamy - dlaczego ta konkretnie historia tak zawładnęła opinia publiczną? Dlaczego tak nas zaangażowała?

Bez wątpliwości

Proces był poszlakowy, ale sąd nie miał żadnych wątpliwości - Katarzyna W. zabiła swoją półroczną córkę z premedytacją. To nie był wypadek. Kobieta zabiła, bo chciała zmienić swoje życie i wrócić do tego, co było przed urodzeniem niechcianego dziecka. Kara - 25 lat więzienia. Sędzia Adam Chmielnicki w blisko dwugodzinnym odczytywaniu uzasadnienia wyroku - bardzo dokładnie, klarownie i dosadnie uzasadnił, dlaczego uznał winę dwudziestolatki. Ona sama przyjęła wyrok ze spokojem.

Gospodarka nierejestrowana

Unia Europejska wymaga od nas, by do PKB wliczać dochody z nielegalnej działalności. Unia wymaga, więc urząd statystyczny wziął się do liczenia handlarzy narkotyków, przemytników i prostytutek oraz ich dochodów. Ale jak to policzyć? Jak policzyć polski seksbiznes? Nikt w branży - co oczywiste - nie jest zainteresowany, żeby o tym mówić. Jak więc poradzi sobie z tym karkołomnym zadaniem sześć wyznaczonych do tego urzędniczek GUS-u?

Zza biurka ich nie widać

Największa w Polsce nielegalna giełda pracy. Kto pierwszy - ten lepszy. Po prostu codziennie podjeżdża samochód i zabiera chętnych do pracy. Bez żadnych umów i bez gwarancji zapłaty umówionej stawki. A i tak tłumy czekają, głównie Ukraińców. Giełda działa pod Warszawą od połowy lat 90., ale - co ciekawe - dotąd nikt się nią nie zajął. Według Państwowej Inspekcji Pracy taka giełda w ogóle nie istnieje, choć to co nagrał reporter "Czarno na Białym", pokazuje jak jest.

Cud gospodarczy

Jeśli sprawdzą się szacunki GUS-u, to z blisko jednoprocentowym wzrostem PKB w przyszłym roku będziemy mogli mówić niemal o cudzie gospodarczym. O ile z czarną strefą gospodarki nie wszyscy mamy do czynienia, o tyle z szarą strefą spotykamy się na co dzień, właściwie na każdym kroku, choć może nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę.