Czarno na białym

Czarno na białym

Niepozorni skazani

Historie ludzi, którym jedno - z pozoru błahe zdarzenie - całkowicie zmieniło życie. Nigdy nie byli karani i nie zdawali sobie sprawy, że za jazdę po alkoholu na rowerze czy kradzież siatki z zakupami, naprawdę można trafić do więzienia. Dostali wyroki w zawieszeniu, ale zbagatelizowali je, co jak się okazuje, nie jest rzadkością. Niby drobne przestępstwa, o których szybko się zapomina. O tym, że kary zostały im odwieszone dowiedzieli się, gdy policja przyszła ich aresztować. Za kratkami spędzają zazwyczaj kilka miesięcy, ale to wystarczy, by stracić to, co miało się na wolności.

Trzy metry życia

Skazani z wyrokami w zawieszeniu teoretycznie dostają szansę. W praktyce szansę łatwo zmarnować. To jeden z powodów przepełnienia w polskich więzieniach. Miejsca zajęte są prawie w stu procentach, a w kolejce oczekujących (jakkolwiek to brzmi) jest kilkadziesiąt tysięcy skazanych. W dodatku ciasnota. Nie spełniamy europejskiej normy metrów kwadratowych przypadających na jednego więźnia. Krótko mówiąc, pod tym względem mamy najgorszy standard w Europie, za co coraz częściej więźniowie dostają odszkodowanie.

Wina i kara

Jest wina, musi być kara. Ale czy koniecznie więzienie? 70 tysięcy skazanych na pozbawienie wolności, na wolności pozostaje. 70 tysięcy - to robi wrażenie i każe zapytać: dlaczego tych ludzi nie można ukarać inaczej? Tak, żeby jednak wyrok nie był fikcją. Zamiast dość popularnej, ale mało skutecznej kary "więzienia w zawieszeniu", np. konkretna praca społeczna albo grzywna? Niestety, polskie prawo na taką zmianę nie jest jeszcze gotowe, choć może się to wkrótce zmieni.

Modelowanie rzeczywistości

Kim więc są trzej profesorowie, na których autorytet powołuje się Antoni Macierewicz? Choć oni sami przyznają, że nie znają się na lotnictwie, a TU-154 nawet nie widzieli. Profesorowie, od których odcięły się już wyraźnie ich uczelnie. Choć szef Polskiej Akademii Nauk nadal widzi sens publicznej debaty z nimi. Z profesorami Biniendą i Rońdą rozmawialiśmy o ich modelach dochodzenia do prawdy.

Puste miasteczko

Historie rodzinnych rozstań w Siemiatyczach. Bez szans na pracę, bez środków do życia - ludzie stamtąd uciekają. Najpopularniejszy kierunek - Bruksela. Jest już nawet z nią stałe połączenie autobusowe. Niektórzy, jak zarobią, wracają - ale co raz więcej osób wybiera emigracje. W Brukseli podobno myślą, że Siemiatycze to stolica Polski - w Siemiatyczach panuje przekonanie, że - jak tak dalej pójdzie - to miasto zupełnie opustoszeje.

Skutki demografii

Wyludniające się Siemiatycze - to tylko jeden z widocznych dowodów na to, jak ubywa Polaków. Ale widać to też po kolejnych zamykanych szkołach i uczelniach, a nawet po likwidowanych porodówkach. Tak mało rodzi się dzieci. Po tym względem to jesteśmy już nie w ogonie Europy, ale świata. A ten rok może być rekordowy w naszej powojennej historii. Umrze więcej Polaków się niż urodzi - więcej aż o 40 tysięcy - takie są alarmujące prognozy GUS-u.

Imigrant na kłopoty

Na ratunek cudzoziemcy. Niech przyjeżdżają, osiedlają się, rodzą dzieci i w ten sposób powiększają naszą populację. To nie jest odkrywczy pomysł - wpadło na niego już dawno wiele krajów, które też borykają się z problemami demograficznymi. Ale - cudzoziemców trzeba zachęcić, zadbać o nich i stworzyć im warunki do tego, żeby chcieli zapuścić tu korzenie, a u nas polityka imigracyjna nawet nie jest w powijakach. Efekt - więcej osób wyjeżdża z Polski, niż chce się tu na stałe przeprowadzić. Pod tym względem - jesteśmy ostatni w Unii Europejskiej.

Wiara czyni cuda

"To zbiorowe uniesienie, psychologia tłumu czy cud?" - na takie pytania, w przypadku uzdrowień, starają się odpowiadać także instytucje kościelne. Na przykład w trakcie wynoszenia świętych na ołtarze. Tak jest też w przypadku Jana Pawła II. Dotarliśmy do osób, które twierdzą, że za wstawiennictwem papieża Polaka zostały cudownie uzdrowione, a ich przypadki w czasie beatyfikacji były analizowane.

Charyzmatyk Bashobora

Modlitwa egzorcystów - jak wierzy część wiernych - szatana wypędza. Modlitwa tego kapłana pozwala natomiast pokonać choroby. Tak przynajmniej wierzą tysiące ludzi przychodzących na jego nabożeństwa - to ojciec John Bashobora z Ugandy. Po słynnych rekolekcjach na Stadionie Narodowym, na które przyszło 60 tysięcy osób, rozpoczął podróż po Polsce. i spotkania z kolejnymi tysiące wiernych wierzących, że ojciec John Bashobora nie tylko uzdrawia, ale i wskrzesza.

Tajemnice egzorcystów

Odprawiane są od dwóch tysięcy lat, od czterystu według ściśle określonych reguł spisanych w Rytuale Rzymskim. Od tego czasu modlitwa wypędzająca diabła powtarzana jest przez księży egzorcystów słowo po słowie w niezmienionej formie. Przybliżamy te budzące skrajne emocje praktyki i pytamy: to pomaganie ludziom czy wielka mistyfikacja?

Atomowe zagrożenie

Gdy z Polski odeszło w sumie ponad 60 tysięcy czerwonoarmistów, wtedy okazało się, na jakiej bombie spała Polska. Chyba do dziś mało kto wie, a w tamtych czasach wiedziało może kilkanaście osób w państwie, że Rosjanie trzymali u nas broń atomową i to o sile kilkadziesiąt razy większej, niż bomba jądrowa zrzucona na Hiroszimę. Gdyby doszło do kolejnej wojny, Polska właściwie przestałaby istnieć, bo z pewnością bunkry atomowe byłyby pierwszym celem NATO. A przecież napięć wtedy nie brakowało.

Jak Feniks z popiołów

Mija 20 lat, odkąd ostatni radziecki żołnierz opuścił Polskę. Są jednak takie miejsca, gdzie trudno o tym zapomnieć. To Świętoszów, na Dolnym Śląsku. Przez ponad pół wieku po wojnie nie było go na polskiej mapie, bo w całości był pod władaniem Rosjan. Mieli tam wielkie, pilnie strzeżone koszary. Gdy opuszczali je na początku lat 90. zostawili ruinę. Do opustoszałej miejscowości zaczęli przyjeżdżać polscy żołnierze z rodzinami. Traktowali to jak zesłanie. Wszystko musieli budować od nowa. Dziś tamtejsza jednostka jest największym w okolicy zakładem pracy. Choć, co ciekawe, w okolicy jest wielu, którzy tęsknią za armią radziecką.

Czy najgroźniejsi przestępcy wyjdą na wolność?

Czy najgroźniejsi przestępcy po odbyciu kary powinni dostać szansę? Czy należy ich przekreślić w społeczeństwie i już zawsze mieć pod kontrolą? Poważny dylemat etyczny, ale i prawny. A za kilka miesięcy zaczną wychodzić na wolność m.in. ludzie, którym na początku lat 90. zamieniono wyroki śmierci na 25 lat więzienia - w tym seryjni mordercy. Już w lutym ma wyjść pierwszy - Mariusz Trynkiewicz - zabójca czterech chłopców. W Sejmie trwają prace nad ustawą, która ma do tego nie dopuścić, która zakłada, że zwyrodnialcy po odbyciu kary automatycznie będą przenoszeni do specjalnych ośrodków psychiatrycznych. Prawo zadziała wstecz, stąd duże wątpliwości prawników. Ale jest też nowy pomysł - jak dowiedziała się nasza reporterka - ministerstwo sprawiedliwości pisze inny projekt, który - na wzór norweski - daje sędziom prawo do przedłużenia kary, jeśli sędzia uzna, że dobiegająca końca pierwsza kara nie przyniosła efektów.

Jak prawica z prawicą

W ostatniej kampanii wyborczej na Podkarpaciu PRL-owski życiorys stał się motywem przewodnim pojedynku między PiS, a Solidarną Polską. Motywem, który być może znajdzie swój finał w sądzie. I ta sprawa to tylko kolejny dowód na to, gdzie dziś na scenie politycznej toczy się najbardziej zacięta walka polityczna.

Zaufani z PRL-u

Nawet bardzo aktywna PZPR-owska przeszłość nie wszystkich dyskwalifikuje w oczach prezesa PiS. Co więcej, wcale nie trzeba ze świecą w ręku szukać działaczy dawnego systemu, którym Jarosław Kaczyński bardzo zaufał.

Podatek prezesa

Plan gospodarczy Jarosława Kaczyńskiego i dwa nośne hasła: wyższych pensji dla pracowników i wyższych podatków dla najbogatszych. O ile - zakładając, że PiS przejmuje władze - to drugie łatwo sobie wyobrazić i można się tylko dziwić, że o podwyżce podatku mówi lider partii, która ten wyższy podatek zniosła. O tyle pierwsze hasło - rodzi same wątpliwości i nie ma nikogo, kto potrafiłby wyjaśnić, jak miałyby wyglądać karne podatki.

Po równo, czyli nic

Uszczęśliwianie na siłę, czyli jak Ministerstwo Edukacji Narodowej zafundowało rodzicom publiczne przedszkola za złotówkę. I idealnie do kolejnej reformy tego resortu pasuje powiedzenie - chcieli dobrze ale wyszło jak zwykle. "Dobrze", bo ma być taniej - rodzice za każdą kolejną ponad pięć darmowych godzin, nie będą płacili więcej niż złotówkę. A "jak zwykle", bo dotąd w większości płacić więcej chcieli, żeby dzieci chodziły na dodatkowe zajęcia. Teraz rodzice płacić nie będą, więc i przedszkolaki chodzić nie mogą.

Bezrobocie za złotówkę?

To nie tylko zabieranie możliwości chodzenia na dodatkowe zajęcia dzieciom, to także pozbawianie pracy tych, którzy te zajęcia organizowali i prowadzili. Jako że nauczyciele w przedszkolach nie mogą zajmować się wszystkim - od opieki nad dziećmi po uczenie ich na przykład rytmiki albo angielskiego, zajęcia takie prowadzili nauczyciele opłacani przez rodziców i przyjeżdżający do przedszkola na czas lekcji. Ustawa drzwi do przedszkoli im jednak zamyka, zamykając często całe firmy.

Chiński, konie, balet... Czym powinno być przedszkole?

Goodbye, goodbye... Jak widać dzieci uczyły się angielskiego pilnie. A nie tylko języków obcych dotąd w przedszkolach uczono i w tych prywatnych uczyć nadal się zapewne będzie. Paleta zajęć do wyboru jest coraz szersza, coraz częściej powtarzane jest także pytanie: po co kilkuletnie dziecko zarzucać godzinami dodatkowych zajęć i czy rzeczywiście jest mu to do czegoś potrzebne? Odpowiedzi na te pytania bywają zaskakujące.