Czarno na białym

Czarno na białym

Cena kalectwa

Żołnierze, którzy życiem lub zdrowiem zapłacili za udział Polski w misjach wojskowych w Iraku i w Afganistanie. O tej ogromnej cenie mówi się zawsze, gdy ktoś zginie lub zostanie ranny. Potem wszyscy wracają do codzienności, a codzienność tych, którzy wracają z misji okaleczeni i niepełnosprawni często przypomina koleją wojnę. Wojnę, w której tym razem walczą o siebie, o zdrowie i godne życie. To jest historia plutonowego Mariusza Saczka - pierwszego żołnierza, który zdecydował się walczyć z ministerstwem obrony i w sądzie domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za utratę zdrowia. Został ciężko ranny w Afganistanie, gdy pod samochodem wybuchła mina. MON zapłacił weteranowi wszystko, co zgodnie z prawem mu przysługiwało. Problem w tym, że to nie wystarczy na leczenie i rehabilitację. Jaka jest cena kalectwa?

Zawód tancerka

Ten biznes kręci się nie tylko dzięki klientom, hojnie wynagradzającym panie i chętnie płacącym za drogie alkohole. W tym świecie nie brakuje także chętnych, by alkohole sprzedawać i tańcem tych hojnych klientów przyciągać. Mowa oczywiście o tancerkach, które pracują w klubach go-go. A kwoty jakie w nich potrafią zarobić są naprawdę imponujące. Opowiedziały o nich naszemu reporterowi, ale Jacek Smaruj rozmawiał z nimi nie tylko o pieniądzach.

Się kręci!

Świat klubów go-go, kojarzących się głównie z tańcem przy rurze. Taniec przy rurze nie powinien jednak - zapewne ku zaskoczeniu wielu - kojarzyć się jedynie z klubami go-go. Nie tak dawno rozważano - zupełnie poważnie - wprowadzenie go do programu igrzysk olimpijskich, bo poll dance to dyscyplina sportu. Ale nie ze względu na sportowe emocje, zainteresowanie tańcem przy rurze jest coraz większe, a liczba klubów, nie sportowych, a go-go gwałtownie rośnie. I być może pewne elementy ze sportem są tu wspólne, jednak emocje wywołują głównie pieniądze.

Różowe imperium go-go

Kilka dni temu jedna z najbardziej wpływowych w tym świecie osób znalazła się w centrum zainteresowania mediów. Mimowolnie, bo na takim rozgłosie Janowi Sz. raczej nie zależało. Po otwarciu w sercu Warszawy, na Trakcie Królewskim, kolejnego klubu, właścicielem całej sieci zaczęły interesować się media. Zainteresował się także Przemysław Wenerski i ustalił, że Jan Sz., prześwietlany jest od dłuższego czasu. Nie przez dziennikarzy, a przez prokuratorów.

Białka Tatrzańska zamienia się w kurort

Gdy pod Giewontem górale kłócą się o stok na Gubałówce, blokują rozbudowę Zakopianki i stawiają weto w sprawie naśnieżania Kasprowego, mieszkańcy sąsiedniej Białki Tatrzańskiej robią coś dokładnie odwrotnego - zwierają szyki, organizują spółkę i z coraz większym powodzeniem rywalizują o turystów i ich pieniądze. Rozmowy górali nie były łatwe, bo trzeba było jechać nawet do Chicago, ale jest efekt.

Czy Zakopane to wciąż zimowa stolica Polski?

Góry stoją, jak stały, ale sporo się zmienia u ich podnóża. Jeszcze do niedawna pytanie o zimową stolicę Polski było retoryczne. Zakopane jawiło się jako raj i dla narciarzy i dla turystów. Miasto zapadło jednak w zimowy sen, co przyznają już nawet sami górale. Brak aktualnie śniegu to akurat nie ich wina, ale brak dobrych wyciągów, nowoczesnej infrastruktury i porządnej drogi dojazdowej już tak. Bo w Zakopanem łatwiej zjechać z najtrudniejszej trasy narciarskiej, niż dojść do porozumienia między góralami.

Wszystkie kobiety premiera

Premier Tusk stawia na kobiety - to widać nie tylko po ostatniej nominacji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Prawa ręka w rządzie - Elżbieta Bieńkowska. Prawa ręka w partii - Ewa Kopacz. Do tego rządy kobiety w stolicy. I pytanie - czy premier rzeczywiście stawia na kobiety, czy tylko się nimi otacza? Czy ten "damski dwór" to PR-owa zagrywka przed wyborczym maratonem, czy nowa polityczna jakość?

Nowa twarz rządu

Małgorzata Kidawa-Błońska w PO jest od początku, ale dotąd nie należała do najbliższych współpracowników premiera Tuska. Denerwuje się, gdy słyszy, że została rzeczniczką rządu, by ocieplić jego wizerunek. Ale to nawet w samej Platformie słychać obawy, czy będzie dopuszczana do najważniejszych informacji w rządzie. W swoim pozapolitycznym życiu pokazała, że potrafi zaryzykować jeśli wierzy w sukces. Czy ryzyko bycia rzecznikiem słabo notowanego rządu też jej się opłaci?

"Cięty język i żelazna ręka". To ona zastąpi Donalda Tuska?

Kobieta, która twierdzi, że nie chce być politykiem, ale w najbliższym czasie będzie miała wielki wpływ na politykę rządu. Wczoraj nawet stanęła na jego czele. W zastępstwie będącego na urlopie Donalda Tuska. Nie wicepremier Piechociński, ale właśnie ona - Elżbieta Bieńkowska. Nienaganny wygląd, cięty język i żelazna ręka - taki opis kreślą ci, którzy ją znają. Jeśli do tego dodać ogrom władzy, jaką dał jej teraz premier, to wydaje się, że polityczny plan na Bieńkowską może nie kończyć się na rozdzielaniu unijnych pieniędzy. Czy Donald Tusk szykuje ją na swoją następczynię?

Grafen i co dalej?

To kwestia pewnie kilkunastu lat, ale są już konkretne pomysły na wykorzystanie nowej technologii grafenowej. Ale jak mówi laureat nagrody Nobla za odkrycie grafenu - to dopiero początek wykorzystania możliwości tego niezwykłego materiału.

Pogromca nowotworów?

Zaczęło się od "bazgrania ołówkiem" - a teraz możliwości są nieograniczone. Grafen jako pogromca nowotworów? Za wcześnie, by robić teraz duże nadzieje, ale są pierwsze eksperymenty, które pokazują niezwykłe właściwości tego materiału i dają interesujące efekty. Czy to może być zapowiedź rewolucji w medycynie?

Polski grafen nowej ery

Od niecałego miesiąca - pierwsi na świecie - Polska produkuje na skalę przemysłową materiał, jakiego jeszcze nie było. Choć niewidoczny dla oka - jest najtwardszy, najmocniejszy, super wytrzymały i świetnie przewodzący prąd. Nie trzeba się interesować wielką nauką, żeby już wiedzieć, że nagrodzony Noblem grafen bardzo zmieni naszą codzienność. Jak rodzi się nowa era w materialnym świecie?

Walka z wiatrakami

Sposób na pijanych kierowców i dowód na to, że nie trzeba wcale zaostrzać prawa - wystarczy konsekwentnie stosować to, które już jest. Tak, jak w Zielonej Górze, gdzie kierowcy na podwójnym gazie przez pewien czas nie mogli liczyć na bezkarność. To przez częste policyjne kontrole i publikowanie wyroków w sieci. Ta policyjno-prokuratorska współpraca szybko przyniosła efekty. Na pijących padł blady strach i coraz rzadziej siadali za kierownicę, co czarno na białym widać w statystykach. Ale ten oręż w walce z pijanymi kierowcami prokuratorom wytrąciła z ręki Prokuratura Generalna.

Co wolno wojewodzie...

Teraz pokażemy tych, którzy piją, jeżdżą i... rządzą. W małych miejscowościach i społecznościach, gdzie wszyscy się znają i są ze sobą powiązani, jak na dłoni widać, gdzie zaczyna się problem. Burmistrz jeździ pijany, mieszkańcy go "kryją", a lokalni stróże prawa przymykają oko. Pełne przyzwolenie. I dopóki nie dojdzie do wypadku, nie ma tematu. A nawet, jak dojdzie, to nie ma poczucia winy. Jest arogancja i brak skruchy. W "Czarno na białym" ujawniamy kilka takich historii, w których mechanizm jest zawsze ten sam.

Dozwolone promile

Bezkarność i społeczne przyzwolenie na jazdę po alkoholu sprawiają, że pijani kierowcy są zmorą polskich dróg, choć - co zastanawiające - mamy najbardziej rygorystyczne normy w Europie. W Polsce uważa się za pijanego tego, który prowadzi mając powyżej 0,2 promila w wydychanym powietrzu. W Stanach Zjednoczonych i w większości europejskich krajów dopuszczalne limity są o wiele wyższe, do 0,8 promila włącznie. Skąd taka różnica? Czy organizm Polaka reaguje na alkohol inaczej niż Francuza, Włocha czy Brytyjczyka? Reportaż "Czarno na białym" wyjaśni, dlaczego Polak nie może jeździć, jak pije.

Zbrodnia i kara

Czterokrotnie skazany na karę śmierci, za miesiąc teoretycznie powinien jednak wyjść na wolność. Makabryczną historię zbrodni Mariusza Trynkiewicza przypominano już wielokrotnie, wielokrotnie nagłaśniano więc problem wynikający z luki prawnej. Po wprowadzeniu moratorium na karę śmierci takie wyroki zamieniono na najwyższy możliwy wyrok figurujący wtedy w kodeksie, czyli na dwadzieścia pięć lat więzienia, bo dożywocia jeszcze nie było. I te dwadzieścia pięć lat dla kilkunastu morderców w tym roku się kończy. Dla Mariusza Trynkiewicza też.

Zawracanie reform

Chwytliwych haseł w wyborczym programie Prawa i Sprawiedliwości jest więcej: likwidacja gimnazjów, obniżenie wieku emerytalnego i nowe podatki. Szczegóły są na razie tajne, ale wiadomo, że osobiście dopina je jeszcze sam prezes Jarosław Kaczyński. Politycy PiS mówią, że będą to "rewolucyjne zmiany dla Polski".

Pomysł na zdrowie

Program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości budzi emocje i kontrowersje. Jedno z kluczowych haseł - likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia - brzmi nośnie, bo NFZ nie cieszy się sympatią Polaków, ale za tym nośnym hasłem nie idą konkrety. A z tego, co mówi choćby potencjalny przyszły minister zdrowia, PiS chce powrotu do systemu sprzed blisko 20 lat.

Gabinet cieni

Hasło do boju padło, pytanie o strategię i taktykę pokonania Platformy. Program wyborczy osobiście dopina sam prezes Jarosław Kaczyński. Trzymając się jego założenia, że PiS wygrywa i rządzi samodzielnie - jest pytanie - kto do tego rządu wejdzie? Prezes przezornie milczy, by nie budzić emocji i nie zrazić centrowych wyborców. Ostatnią przymiarką PiS do przejęcia władzy był "techniczny rząd" profesora Glińskiego. Misja zakończyła się porażką i najpewniej prezes postawi na "swoich" sprawdzonych już ludzi.

Tajemnicze Dzieło

Jedno nie musi wykluczać drugiego, bo - jak mówił założyciel wspomnianego Opus Dei - to praca jest dla świeckich codzienną drogą do świętości. Opus Dei - ta otoczona aurą tajemnicy instytucja Kościoła katolickiego na świecie jest bardzo wpływowa, także w kręgach politycznych. W Polsce politycy nie chcą się przyznawać do członkostwa w tej organizacji, właściwie otwarcie mówi o tym tylko jeden - były minister w pisowskim rządzie - Jerzy Polaczek. Jest tajemnicza, są więc domysły i spiskowe teorie, włącznie z tą, że Opus Dei to katolicka masoneria, która dąży do przejęcia władzy.