Czarno na białym

Czarno na białym

Wojskowa afera korupcyjna

Jedna z największych w ostatnich latach afer korupcyjnych w wojsku. Chodzi o idące w miliony złotych kontrakty na ochronę lotniska i bazy lotniczej w Malborku. Ochronę przez lata powierzano cywilnej firmie, która najprawdopodobniej nie miała możliwości, by wywiązać się z zadania. Miała za to korumpować żołnierzy. Zadziwiające i przerażające jednocześnie w tej sprawie jest to - jak niewielkie były łapówki za tak gigantyczne kontrakty.

Kosztowne zaniechanie

Na nic się zdały upomnienia Brukseli, która od kilku już lat wzywa Polskę do uchwalenia prawa dotyczącego in vitro. Nie zmusza nas do stosowania tej metody, ale jeśli jest stosowana, to konieczne są przepisy określające co i jak można robić z ludzkimi zarodkami. I choć wisi nad nami groźba milionów euro kary - w Sejmie wciąż nie ma większości i nie ma też odwagi do uchwalenia ustawy budzącej takie kontrowersje w naszym kraju.

Sprawa polityczna

Urzędniczka ministerstwa rolnictwa, która ostrzegała przed konsekwencjami braku prawa dotyczącego in vitro, teraz ma kłopoty w pracy za to, że za bardzo zaangażowała się w działania na rzecz ustanowienia takiego prawa. Z racji prywatnych doświadczeń (sama ma dziecko z in vitro) oraz zawodowej wiedzy (jako lekarz weterynarii zajmuje się ochroną zwierzęcych zarodków) współtworzyła obywatelski projekt ustawy o in vitro. Współtworzyła, choć - jako urzędniczka i pracownik służby cywilnej - powinna z dala trzymać się od polityki. A w tej sprawie siłą rzeczy - trudno.

Teoria vs. życie

Z jednej strony profesor Polskiej Akademii Nauk, ekspert Episkopatu, który nazywa in vitro "eksperymentalną produkcją ludzi". Z drugiej strony matka, która pyta - w czym jej synowi są gorsi? Profesor Andrzej Kochański jeździ po kraju z wykładami, na których przekonuje, że in vitro jest groźne dla zdrowia dzieci, choć - zapytany przez nas o dowody na taką tezę - ku naszemu zaskoczeniu sam przyznaje, że twardych dowodów brak. Trudno oprzeć się wrażeniu, że całkiem realnym zagrożeniem jest piętnowanie tych, którzy na in vitro się zdecydowali. O takim stygmatyzowaniu przez Kościół i polityków mówi "Czarno na białym" Joanna Mazurkiewicz, matka dzieci z in vitro i wdowa po senatorze PiS.

Szansa czy zagrożenie. O in vitro w "Czarno na białym"

Zapłodnienie pozaustrojowe, to dla niektórych par jedyna szansa na spełnienie marzeń o potomstwie. Metoda in vitro, która od lat wzbudza wiele kontrowersji, dla prof. Andrzeja Kochańskiego z Polskiej Akademii Nauki, to nie szansa, a zagrożenie dla człowieka. Dziś w "Czarno na białym" - dwa odmienne punkty widzenia na metodę in vitro.

Dzień próby

Hannę Gronkiewicz-Waltz uratowała niska frekwencja - choć blisko 95 proc. tych, którzy poszli głosować - głosowało za jej odwołaniem. Jak sprawdziliśmy w dwóch dzielnicach - wyniki referendum w dużej mierze pokryły się z wynikami ostatnich wyborów samorządowych. W Wilanowie, gdzie Gronkiewicz-Waltz trzy lata temu zdobyła najwięcej głosów - frekwencja była najniższa. A w Ursusie, gdzie prezydent w ostatnich wyborach dostała najmniej głosów - frekwencja była wysoka. Co ciekawe, najwyższa była w Wawrze - dzielnicy, w której mieszka gospodarz stolicy.

Obiecanki

Nawet przeciwnicy referendum przyznają, że dzięki niemu wiele spraw w stolicy nabrało tempa. I to, co było niemożliwe - nagle stało się realne, bo nagle znalazły się pieniądze. Kampania referendalna skończyła się, ale teraz zacznie się kampania wyborcza, bo wybory samorządowe za rok. Można się więc spodziewać, że to będzie rok kolejnych przyspieszeń i kolejnych obietnic. My sięgamy do starych, które już dawno miały być spełnione i sprawdzamy - dlaczego tak się nie stało?

Wyborcza przygrywka

Warszawskie referendum tak zaangażowało partie polityczne, że - chcą nie chcąc - otworzyło wyborczy kalendarz. Za niecałe pół roku wybory do europarlamentu, zaraz potem samorządowe, prezydenckie i parlamentarne. W sondażach prowadzi PiS. Po serii lokalnych wyborczych porażek w Elblągu, Rybniku czy na Podkarpaciu - trudno dokładnie oszacować, co wynik warszawskiego referendum mówi o sile Platformy. Faktem jest, że zwycięstwo w stolicy PO okupiła dużym wysiłkiem. W dodatku wpadła we frekwencyjną pułapkę - zniechęcała do głosowania w Warszawie. Teraz musi o głosy zawalczyć, bo w wyborach wysoka frekwencja zazwyczaj sprzyja Platformie.

Bez wsparcia

Po śmierci Tomasza Nawrockiego, poza zupełnie nieuzasadnionymi domysłami, padły jak najbardziej uzasadnione pytania. O to, dlaczego leżący na mecie biegu Tomasz tak długo czekał na pomoc, dlaczego nie było tam karetki pogotowia, dlaczego osoby próbujące mu w końcu pomóc nie miały żadnego potrzebnego sprzętu i gdzie był koordynator medyczny.

"Nie chcę, żeby był bezimiennym 37-letnim mężczyzną"

Tomasz Nawrocki większości z nas znany jest jako "37-letni mężczyzna", który w niedzielę zmarł na mecie 10-kilometrowego biegu. W rozmowie z reporterem "Czarno na białym" jego przyjaciel, Mariusz Konkolewski, wyjaśnia, jaką był osobą i odnosi się do spekulacji, według których Nawrocki miał być do biegu nieodpowiednio przygotowany. - Stał się obiektem ocen, spekulacji. Wydaje mi się, że by tego nie chciał, gdyby mógł o tym decydować - powiedział przyjaciel zmarłego biegacza.

Wyborcze obietnice

Przyspieszenie budowy południowej obwodnicy, podatkowe ulgi, nowe mieszkania, koniec z hałasem samolotów nad Ursynowem - trudno zliczyć wszystkie obietnice i pomysły, jakie padły w tej kampanii zarówno ze strony PO, jak i PiS. Do tego licytacja na to, kto da tańsze bilety autobusowe, więcej mostów i więcej ścieżek rowerowych. Krótko mówiąc, jeszcze dwa takie referenda i Warszawa uzyska dostęp do morza.

Twarz referendum

Człowiek, od którego wszystko się zaczęło. Wymyślił referendum, zaczął zbieranie podpisów i stał się twarzą kampanii, której ostatecznie jednak jest największym przegranym. Inicjatywę samorządowca Piotra Guziała szybko przejęli najwięksi polityczni gracze. Warszawa stała się polem bitwy między Platformą i PiS. Pomysłodawca referendum został tylko jej tłem. Dziś większość warszawiaków uważa, że jeśli uda się odwołać Gronkiewicz-Waltz, to będzie to zasługa partii Jarosława Kaczyńskiego. W wyborach na nowego prezydenta stolicy kandydat Guział nie ma szans.

Eksperci Millera przepytani

Reporter "Czarno na białym" przepytał trzech członków zespołu działającego przy KPRM, który zajmuje się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej nt. zarzutów stawianych przez zespół parlamentarny pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Odpowiadali na pytania o zamach, brzozę i zderzenie z ziemią całkowicie sprawnego samolotu.

Ból

W dyskusji o eutanazji ważny głos mają ci, którzy w śmierci widzą ucieczkę od niewyobrażalnego bólu związanego z chorobą. Wydaje się, że w Polsce to temat tabu, ale chorowanie w Polsce boli, bo osobom śmiertelnie chorym i już umierającym często nie podaje się leków uśmierzających ból. A w każdym razie podaje się pięć razy rzadziej niż na zachodzie Europy. Tą bezczynność lekarzy trudno tłumaczyć, choć faktem jest, że specjalistów z medycyny paliatywnej w blisko 40-milionowym kraju jest zaledwie dwustu.

Wołanie o... życie

Jak odróżnić wołanie o śmierć od wołania o pomoc w życiu? Gdy człowiek jest nieuleczanie chory, przykuty do łóżka, cierpiący jego prośbę o eutanazję pewnie łatwiej zrozumieć. Obie opisane przed chwilą historie z Belgii szokują, bo stan zdrowia tych ludzi nie odbierał im możliwości samodzielnego życia. Skorzystali jednak z prawa - wybrali śmierć. Gdyby takie prawo było w Polsce być może skorzystałby już z niego człowiek, na którego dramatyczny apel natrafiliśmy w internecie na stronie zwolenników eutanazji. Po spotkaniu z nim nie ma jednak wątpliwości, że wcale śmierci nie chce.

Życzenie śmierci

Eutanazja i pytanie - jak odróżnić wołanie o śmierć od wołania o pomoc w życiu? Temat, do którego zainspirowała nas wstrząsająca historia z Belgii, gdzie w obliczu prawa kilka dni temu pozbawiono życia 44-latka. Poddał się eutanazji, choć nie był śmiertelnie chory, był niepogodzony ze swoim życiem po zmianie płci. Za chwilę zobaczą Państwo nagranie z jego ostatnim wywiadem, a później pożegnaniem. W Belgii - prawo do "śmierci na życzenie" jest bardzo liberalne, a Belgowie chcą pójść jeszcze dalej i dać takie prawo też dzieciom. Dotarliśmy do autora belgijskiej ustawy o eutanazji oraz do polskiego lekarza, który ją tam przeprowadza.

Czas oczekiwania

Po tragedii na mecie "Biegnij Warszawo" prokuratura wszczęła śledztwo. Będzie wyjaśniać czy młodego mężczyznę, który zasłabł po ukończeniu biegu można było uratować, czy pomoc przyszła za późno? Według świadków, na mecie nie było karetki pogotowia. Organizatorzy twierdzą, że była, ale chwilę wcześniej zabrała do szpitala innego biegacza. Ratownicy medyczni, którzy byli na miejscu - nie mieli z kolei specjalistycznego sprzętu ani leków. Przypadek sprawił, że na mecie w tych dramatycznych chwilach był nasz reporter. Prywatnie, jako uczestnik biegu. Mamy więc relację z pierwszej ręki.

Prawo do biegania

Po wczorajszej tragedii w Warszawie wraca pytanie o właściwą organizację imprezy. Jak sprawdziliśmy, z formalnego punktu widzenia, zabezpieczenie medyczne było większe niż wymagają tego przepisy. Jak prześledził nasz reporter, organizatorzy takich biegów w Polsce z reguły dmuchają na zimne. Bo polskie prawo w tym względzie nie jest zbyt restrykcyjne.

Sport a zdrowie

Od czasów śmierci legendarnego Filippidesa, który padł martwy po przebiegnięciu ponad 40 kilometrów z Maratonu do Aten, minęło ponad 2,5 tysiąca lat i choć medycyna zrobiła gigantyczny postęp - biegacze wciąż umierają. Najczęściej na serce. I najczęściej tej śmierci wcześniej nic nie zwiastuje, bo dopiero po tak wielkim wysiłku dają o sobie znać niezdiagnozowane, z pozoru niegroźne zaburzenia serca czy inne schorzenia. Śmierć biegacza w Warszawie - znów wywołała lawinę prześmiewczych komentarzy - czy rzeczywiście sport to zdrowie? Odpowiedź jest oczywista - sport z głową.

Rewolucja w prawie spadkowym

Jest szansa, że spadkobiercy będą bardziej chronieni. Szykuje się, i to może już od przyszłego roku, rewolucja w prawie spadkowym. To kluczowe dziś "oświadczenie o przejęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza" nie będzie już potrzebne. Prawo z góry będzie zakładało, że za długi pozostawione w spadku można odpowiadać tylko do wysokości odziedziczonego majątku.