Czarno na białym

Czarno na białym

Błękitny chłopak

Oczy świata zwrócone są na Krym tak, jak jeszcze 12 dni temu zwrócone były na Majdan, gdzie wszystko się zaczęło. Od dnia, w którym w centrum ukraińskiej stolicy zginęło 75 ludzi, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. O zabitych wtedy Ukraińcy mówią "niebiańska sotnia", czyli oddział. Dołączył do niego 19-letni Ustym Hołodniuk trafiony przez snajpera. Ostatnie chwile jego życia przypadkowo nagrała nasza kamera. O tragicznej śmierci "chłopaka w niebieskim hełmie".

Do pełna?

Po tych produkowanych nielegalnie i sprzedawanych pokątnie, teraz alkohole legalne i powszechnie dostępne. I to, że można je kupić praktycznie na każdym kroku, nie podobało się kilkunastu posłom, którzy chcieli zakazać ich sprzedaży na stacjach benzynowych. Z pomysłu musieli się jednak wycofać po zderzeniu z argumentami ekonomicznymi. Okazało się bowiem, że sprzedaż alkoholu daje stacjom benzynowym lwią część dochodów. A zamykanie na nich stoisk z piwem, wódką i winem nie zmniejszy ich dostępności, bo w średniej wielkości polskim mieście jest dwa razy więcej sklepów monopolowych niż na przykład w całej Norwegii.

Cydr, owoc gazowany

Alkohol, który mógłby być polską specjalnością. Trudno przecież o lepsze miejsce do produkowania popularnego na świecie gazowanego niskoalkoholowego napoju jabłkowego, niż kraj produkujący trzy miliony ton jabłek rocznie. Problem w tym, że w Polsce produkuje się równie wiele przepisów utrudniających życie.

75 proc. tradycji?

Kwitnie ona głównie na Podlasiu i w okolicach Nowego Sącza, zdecydowanie wygrywa z prawem zakazującym domowej produkcji alkoholu. Jej symbole są dwa - to bimber i śliwowica. Tradycyjnie produkowane są w destylarniach zorganizowanych na tak zwany własny użytek - w zdecydowanej większości nielegalnych destylarniach. Oczywiście łamania prawa nie pochwalamy, ale w pewnym stopniu takie zwycięstwo tradycji rozumiemy, bo zalegalizowanie produkcji może trwać nawet cztery lata i wymaga zdobycia pozwolenia w sześciu ministerstwach. Poza tym akurat nuta nielegalności jest częścią tej tradycji.

Resocjalizacja?

Temu więźniowi za kratami zapewnia się szereg zajęć, które tworzą system resocjalizacji. Zdaniem wielu specjalistów system całkowicie nieskuteczny, a dowodem ma być rosnąca liczba osób, które do więzień wracają. Według ostatnich danych jest w nich dwadzieścia tysięcy recydywistów, czyli ludzi, którym kursy malarza, hydraulika czy zajęcia z asertywności nie pomogły wrócić do normalnego życia. Dlaczego?

Namiastka wolności

Z historii więźniów wynika, że najskuteczniejszą resocjalizacją jest praca. Niestety niewielu ma szansę dostać ją za kratami. W takiej formie wracać do tak zwanego normalnego życia szansę ma tylko jedna trzecia skazanych. Chętnych jest zdecydowanie więcej, mimo że większość pracujących więźniów nie dostaje wynagrodzenia. Są jednak i tacy, którzy w więzieniu zarabiają. Gdzie, ile, na co te pieniądze wydają i dlaczego w kolejce po pracę pierwszeństwo mają tak zwani alimenciarze?

Trudna wolność

Świat recydywistów, fikcja resocjalizacji i jeden z nielicznych, skutecznych sposobów przywracania więźniów do tak zwanego normalnego życia. To, że inne w większości są nieskuteczne, świadczyć mogą statystyki. Te pokazują jasno - w Polsce, w ostatnich latach, znacząco rośnie liczba recydywistów. Tylko w ciągu pięciu lat przybyło ponad sześć tysięcy osób, które po wyjściu z więzienia kolejny raz popełniają przestępstwa i wracają za kraty. To takie przypadki są najważniejszym dowodem na poparcie tezy o nieskuteczności resocjalizacji. Historie osób, z którymi spotkała się reporterka "Czarno na białym" dowodzą jednak, że proste teorie nie mają tu zastosowania.

Izba ponad wszystko

Wszystkie zapowiedzi oraz obietnice Prawa i Sprawiedliwości. Partia ogłosiła właśnie najnowszy program, a że w kolejnych sondażach deklasuje rządzącą Platformę Obywatelską, to program ten należy traktować jako realny plan działania przyszłego rządu. Realny i w niektórych dziedzinach niepokojący. Bo o ile tradycyjne polityczne obietnice zasiłków, podręczników, mieszkań i wszystkiego dla wszystkich, można traktować z przymrużeniem oka, to te dotyczące służb specjalnych i wymiaru sprawiedliwości warto uważnie przeczytać.

Rada Prezesa

Jarosław Kaczyński programu podobno nie wymyślił jednak sam, jego kolejne punkty uwiarygadniać mają nazwiska ekspertów współpracujących z partią. Na ich czele stoi słynny już niedoszły techniczny premier, który zamiast radą ministrów kieruje chwilowo radą programową. Jak mówi prezes partii "będzie to ciało bardzo ważne", ale poza tym niewiele o nim wiadomo.

Wygrana za bilion

Ta osoba będzie odpowiadała nie tylko za bardziej sprawiedliwy wymiar sprawiedliwości. Obiecała już także wpompowanie gigantycznych pieniędzy w polską gospodarkę. Bilion złotych - to musi robić wrażenie. Musi także prowokować oczywiste pytanie, skąd te pieniądze wziąć. Zwłaszcza, że tradycję podobnych obietnic mamy długą, zapoczątkowaną przez słynne sto milionów Lecha Wałęsy. Słynne i wirtualne sto milionów. Czy bilion Jarosława Kaczyńskiego jest realny?

Polska bieda

Bezdomność i bieda - z tym rzeczywiście powinno się w Polsce walczyć. Chociaż niekoniecznie tak jak w Nowym Sączu. A politykom do myślenia powinna dać rosnąca liczba osób żyjących w ubóstwie. Mieszczą się oni między dwoma granicami - bliżej tej górnej są osoby, których potrzeby są zaspokojone na niskim poziomie, ale mają co jeść i mają nikły - ale jednak - kontakt z kulturą i nauką. Do dolnej granicy ubóstwa zbliżają się ci, których dochody - choć słowo "dochody" w tym kontekście brzmi dziwnie - z trudem pozwalają na zaspokojenie podstawowych biologicznych potrzeb.

"Pomoc" sąsiedzka

Historia pewnego bezdomnego, kontenera w którym zamieszkał, sąsiada, który postanowił mu pomóc i rzeszy urzędników z różnych miast, których w tą pomoc zaangażował. Tu ważne zastrzeżenie - słowo "pomoc" bierzemy w cudzysłów, na kontener możemy mówić dom, a sąsiada traktujemy z powagą należną jego funkcji, bo to parlamentarzysta. Chociaż o powagę chwilami tu trudno, bo pan poseł zaangażował się w sprawę bezdomnego pana Adama z zapałem godnym lepszej sprawy i sprowokował kilka ważnych pytań. O szczerość swoich intencji i polityczne podteksty awantury o kontener.

Mistrzowskie występy panczenistów

Mistrzowskie występy łyżwiarzy szybkich można traktować w kategorii cudu. Jak powiedział jeden z nich, polski panczenista może czuć się tak, jak bobsleista z Jamajki. Czyli sportowiec z kraju, w którym nie ma warunków, by uprawiać jego dyscyplinę sportu. A jednak udało się. Zbigniew Bródka udowodnił wszystkim, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Justyna Kowalczyk znów przywiozła złoto i nie zawiodła kibiców

Justyna Kowalczyk nie zawiodła kibiców. Wróciła ze złotem. Malkontenci mogą powiedzieć, że tylko z jednym złotem. Tym razem Justyna Kowalczyk walczyła jednak nie tylko z rywalkami. Walczyła też z bólem i kontuzją. I znowu wygrała sprawiając ogromną radość tysiącom fanów i kibiców zimowego sportu.

Stara, ślepa, głucha?

"Jesteś za stara, ślepa na to, co się dzieje, jesteś też głucha i nie słyszysz krzyków" - to Europa usłyszała dziś od demonstrantów z Majdanu. Opublikowany przez nich list powinien stać się lekturą obowiązkową i wyrzutem sumienia dla unijnych decydentów. Wszyscy skupieni dziś byli na analizowaniu porozumienia opozycji z prezydentem, na przywróceniu konstytucji z 2004 roku ograniczającej kompetencje głowy państwa i na zapisie o stworzeniu rządu jedności narodowej. Nie można jednak zapominać, że część tego narodu była zjednoczona trzy miesiące temu w proeuropejskim proteście, jednak dziś Europę uważa za mało wiarygodną, a z nazwy Euromajdan coraz częściej usuwa pierwszy człon.

Cena porozumienia

To trzeci i być może ostatni dzień zbrojnej odsłony konfliktu na Ukrainie. Nadzieję na trwałe zawieszenie broni daje porozumienie zgodnie z którym prezydent zrzekł się części kompetencji na rzecz parlamentu i zgodził się na przedterminowe wybory. To porozumienie okupione zostało życiem co najmniej siedemdziesięciu pięciu osób, zanim udało się do niego doprowadzić kilkaset zostało rannych. Takie suche statystyki dotyczące poszkodowanych i ofiar, prezentowane są przy okazji każdego konfliktu zbrojnego. Dają wyobrażenie rozmiarów przemocy ale nie są w stanie opisać dramatu ludzi. Konkretnych ludzi, którzy stracili najbliższych albo każdego dnia boją się o ich i swoje życie.

Pomoc dla Ukrainy

Bitwa i chaos. Nikt nie jest w stanie policzyć zabitych i rannych. Te liczby wciąż się zmieniają - niestety rosną. Ludzie najczęściej mają rany postrzałowe głowy i klatki piersiowej, co oznacza, że strzelający chcieli zabić. Lekarze na miejscu nie są w stanie wszystkim pomóc. Pomaga więc Polska. Po południu do Warszawy z Kijowa przyleciało trzech rannych w dzisiejszych starciach. Ich życiu nic nie zagraża. Wcześniej było leczonych już 11 Ukraińców. W gotowości na przyjęcie kolejnych rannych są także szpitale na Podkarpaciu i na Lubelszczyźnie.

WOJNA

Wstrząsające zdjęcia z tego, jak rano - po dobie względnego spokoju - z nową siłą wybuchły walki. Snajperzy na dachach, milicja z karabinkami kałasznikowa kontra demonstranci - w jakieś części też uzbrojeni. Nie wiadomo, kto zaczął. Wiadomo, że poruszyło to lawinę. Mimo silnego ostrzału, opozycji udało się odbić kluczowe barykady i większą część Majdanu. Oddziały milicji wycofały się. Protestujący szykują się do kolejnego szturmu. Pytanie, czy do akcji wkroczy wojsko?

Gra o wszystko

Majdan kontra Wiktor Janukowycz. Po tym, jak polała się krew, nie ma już złudzeń, w jakim kierunku prezydent prowadzi Ukrainę. I nie ma też wątpliwości, że co innego mówi, a co innego robi. Jedno jest pewne: Janukowicz walczy nie tylko o utrzymanie władzy, ale też gigantycznego majątku, jakiego on i jego ludzie nazywani "Familią" dorobili się w czasie jego prezydentury. Jeśli teraz przegra, czeka go albo proces za przelaną krew w kraju albo ucieczka do Rosji. Stawka - osobiście - jest dla niego wysoka.

Zbrojne ramię Janukowycza

W starciach w Kijowie przewaga jest zdecydowanie po stronie prezydenta Janukowycza, bo to jemu podlega i wojsko i milicja. Najbardziej widoczni na ulicach są funkcjonariusze Berkutu, słynącego z brutalności, oddziału specjalnego milicji. Co ciekawe, berkutowcy w czasie pomarańczowej rewolucji stali po stronie opozycji. Dziś w pierwszej linii ataku prezydenta. Władza ma jednak nie tylko swoje formalne zbrojne ramię, ma też ludzi od nieformalnej, brudnej roboty - prowokacji i pacyfikacji demonstrantów. Chodzi o "tituszków". Brzmi niewinnie, ale to tylko pozory.