Czarno na białym

Czarno na białym

Kolejka po życie

Obiecujący eksperyment w Bydgoszczy kontra rzeczywistość Centrum Onkologii w Warszawie. To jeden z największych takich szpitali specjalistycznych w Polsce i na jego przykładzie wyraźnie widać, jakie są główne przyczyny kolejek do lekarzy i leczenia w szpitalach. Kolejek, które - akurat w takich miejscach - są jak kolejki po życie.

Cena nadziei

Nadzieja dla chorych na czerniaka - wyjątkowo złośliwego i groźnego nowotworu. Nadzieja, ale i znów walka z czasem. Chodzi o wymyśloną przez polskiego onkologa, prof. Andrzeja Mackiewicza, szczepionkę na czerniaka. Nie zapobiega ona chorobie, ale potrafi ją zahamować. Dowodem są pacjenci, którzy z tym nowotworem żyją już nawet kilkanaście lat. Pacjenci, którzy sami o sobie mówią, że są jak króliki doświadczalne, bo szczepionka nie jest zarejestrowana jako lek. Powód jest ten sam co zawsze - brak pieniędzy. Jeszcze kilka miesięcy temu chorym groziło przerwanie terapii, a więc widmo śmierci. W ostatniej chwili znalazły się pieniądze, ale to pocieszenie wciąż tylko dla małej grupy pacjentów.

Onkologia bez limitów

Walka z czasem, czyli największym sprzymierzeńcem nowotworów. To na razie tylko eksperyment, ale już można zaryzykować stwierdzenie, że może być ważnym krokiem w ograniczeniu kolejek do szpitala. Centrum Onkologii w Bydgoszczy od początku roku zniosło limity na leczenie. Efekt? Brak kolejek i znacznie szybsze, niż do tej pory, rozpoczęcie terapii (co dla pacjentów onkologicznych ma kluczowe znaczenie). A to wszystko bez dodatkowych pieniędzy z NFZ.

Faworyt?

Na przedwyborczej giełdzie nazwisk wysoko notowany jest metropolita częstochowski arcybiskup Wacław Depo. Jest ważną postacią w Kościele, zarządza duchową stolicą Polski, ale nie jest powszechnie znany, bo wprost nie uznaje mediów innych niż katolickie, a właściwie innych niż Radio Maryja i telewizja Trwam. Arcybiskup nie kryje swojej wielkiej sympatii do ojca Rydzyka ani swoich zdecydowanie konserwatywnych poglądów, choć nie zawsze takie miał.

Episkopat, media, polityka

Mocna kandydatura arcybiskupa Depo na głowę polskiego kościoła pokazuje faktycznie, jak mocną pozycję wśród hierarchów ma dziś ojciec Rydzyk. Pozycję, którą buduje on równie konsekwentnie, jak swoje toruńskie imperium. Najnowsze dzieło, czyli pierwsze w Europie centrum religijno-wypoczynkowe rośnie jak na drożdżach. Gigantyczne centrum, szkoła, radio i telewizja. Do tego polityczne zaplecze - co widać na układanych właśnie listach wyborczych do Europarlamentu. Trudno się dziwić, że poparcie ojca Rydzyka to coś, co wielu chciałoby mieć, choć niewielu chce się do tego przyznać.

Quo vadis?

W środę - tak się składa, że w pierwszą rocznicę pontyfikatu Franciszka - Episkopat Polski wybierze swojego nowego szefa. I ten wybór pokaże, w którą stronę zmierza dziś polski Kościół. Rewolucji na pewno nie będzie - tego słowa nie wypowiada żaden biskup. O reformie (czyli otwarciu na miarę tego, co od roku proponuje nowy papież) mówi się bardzo ostrożnie. Najmocniej słychać głos konserwatywny. Polski Kościół jest podzielony - są trzy wizje i trzech najczęściej wymienianych kandydatów, choć - jak pokazało ubiegłoroczne konklawe - niespodzianki podczas takich wyborów nie można wykluczyć.

Małe butelki, wielki błąd?

Kłopoty podwładnych premiera Tuska. Bo choć wydarzenia na Ukrainie w ostatnich dniach zdominowały polską politykę, to nie znaczy, że na polskim podwórku nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. Na początek człowiek, który był twarzą i szefem kampanii wyborczej Platformy. Ale już nie jest, bo po skandalu na lotnisku we Frankfurcie, twarz Jacka Protasiewicza stała się raczej antyreklamą. Przedwczoraj zrezygnował w ogóle ze startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, którego teraz jest wiceszefem. To historia o cienkiej granicy między sukcesem i klęską. Historia polityka, który wysoko mierzył - ale przez dwie buteleczki i jedno słowo za dużo - płaci teraz wysoką polityczną cenę.

Kolejny problem premiera?

Rozczarowanie i zawód Jackiem Protasiewiczem to nie jedyny personalny problem Donalda Tuska. Ważą się właśnie losy ministra zdrowia, któremu premier do marca dał ultimatum w sprawie kolejek do lekarzy, choć po ostatnim burzliwym posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia wydaje się, że kłopot premiera z Bartoszem Arłukowiczem to tylko czubek góry lodowej. W resorcie i Narodowym Funduszu Zdrowia toczy się coraz ostrzejsza walka o wypływy. Efekt? Nic dobrego dla pacjentów - kompetencyjny bałagan, podejrzenia nieprawidłowości i lawina dymisji. Wymownym symbolem tego chaosu jest nieustanna wymiana szefów NFZ - instytucji, która włada blisko 1/4 budżetu państwa i naszym zdrowiem.

Nietykalni?

Takich ludzi, którym niesłusznie postawiono zarzuty, tylko w ubiegłym roku, było 8 tysięcy. To wprawdzie tylko ułamek wszystkich prokuratorskich spraw, ale to 8 tysięcy osób, które straciły pracę, majątek, rodzinę, znajomych, twarz - czasami wszystko naraz. Prokuratorzy popełniają błędy, bo są tylko ludźmi - zgoda, ale dlaczego za błędy nie odpowiadają? Rzecznik dyscyplinarny Prokuratura Generalnego tłumaczy, że gdyby odpowiadali - to baliby się stawiać zarzuty. Brzmi to równie kuriozalnie jak to, że niektórzy prokuratorzy zamiast kary za błędy dostają awans.

Prokurator kontra konserwator

Dowód na to, że ofiarą systemu sprawiedliwości może stać się każdy - nawet wysoki rangą urzędnik państwowy. Kilka dni temu, po 13 latach, został uniewinniony były wiceminister kultury i zarazem były generalny konserwator zabytków. Aleksander Broda prawie rok był w więzieniu po tym, jak został oskarżony o korupcję przy renowacji zabytkowego drewnianego spichlerza, który - w ocenie prokuratora - był "bezużyteczną kupą desek". Dziś budowla jest ozdobą Olsztyna i zbiera nagrody, a Broda jeszcze walczy o sprawiedliwość.

Niewinni skazani

Ofiary systemu sprawiedliwości - niewinni ludzie oskarżeni o poważne przestępstwa i zamknięci za kratami. Oczyszczeni z zarzutów, najczęściej po latach, muszą wszystko budować od nowa. A ci, którzy niesłusznie oskarżali - nie ponoszą żadnych konsekwencji. Nawet słowo "przepraszam" pada niezwykle rzadko, bo - jak tłumaczą niektórzy - prawo tego nie nakazuje. Historie dwóch mężczyzn - jeden oskarżony o gwałt, drugi o gigantyczną produkcję narkotyków - obaj okazali się nie przestępcami, a ofiarami źle prowadzonego śledztwa.

Ból głowy belfra

Cyfrowa szkoła - prędzej czy później - zastąpi tę tradycyjną. I prędzej czy później z taką nową rzeczywistością będą musieli oswoić się wszyscy. Także ci, którzy dziś żyją z wydawania, drukowania i sprzedawania papierowych książek. Liczba podręczników do wyboru przyprawia o ból głowy nauczycieli. Ale to co dla jednych jest kłopotem, dla innych jest zyskiem. Dlatego pomysł tylko z jednym podręcznikiem dla pierwszoklasistów już wywołał na rynku sporo zamieszania i obaw. Obaw o tyle zrozumiałych, że chodzi o ponad miliard złotych do zarobienia.

Koniec kredy?

Technologiczną rewolucję rząd zapowiadał już 6 lat temu i od tego czasu terminy wciąż się zmieniają. Owszem, w kilkuset szkołach przeprowadzono cyfrowy pilotaż i efekty są bardzo obiecujące, ale do tego, by kreda, zeszyty i papierowe książki zniknęły ze wszystkich polskich szkół, jeszcze daleka droga.

"Napisze autor, wyda wydawnictwo"

Rewolucja w polskiej szkole. Laptop dla każdego ucznia i darmowy podręcznik dla pierwszoklasistów - pomysły rządu brzmią bardzo obiecująco, tylko że wciąż brak konkretów. Właściwe nic nie wiadomo o tym kto napisze, wyda i wydrukuje pierwszy podręcznik dla dzieci, które już we wrześniu zaczną naukę w szkole. Ma być jedna darmowa książka dla wszystkich. Każdy chciałby ją mieć, choć właściwie nikt w nią na razie nie wierzy. Ale chyba tylko wiara pozostaje - bo czasu jest bardzo mało, a minister edukacji Joanna Kluzik Rostkowska pytana przez nas o szczegóły - odpowiada tylko: "proszę dać mi szansę". Ci, którzy znają się na podręcznikach - tej szansy nie dają i pewnie dlatego jest problem ze znalezieniem ekspertów, którzy podręcznik przygotują.

Biedna Ukraina

Rosyjskie sankcje w odwecie dla Ukrainy będą dotkliwe dla jej mieszkańców, którym już teraz nie powodzi się dobrze. Gdy świat patrzy na Majdan i Krym reporter "Czarno na białym" odwiedził kilka miejscowości na zachodzie Ukrainy, by przekonać się, jak ludzie tam żyją i co myślą o tym, co teraz dzieje się w ich kraju. Dla Polaka to jak podróż w czasie, powrót do przeszłości.

Strachy na Lachy

Rosja na razie nie użyje siły wojskowej na Krymie, ale taką opcję sobie zostawia. Prezydent Putin przerwał milczenie i pewny siebie, w dobrym humorze skomentował ostatnie wydarzenia, pokazując, że rzeczywiście "żyje w innym świecie". Nie uznaje nowych władz Ukrainy, na Majdanie strzelali bojownicy szkoleni w Polsce, na Krymie nie ma rosyjskich żołnierzy, a zapowiedzi zachodnich sankcji wobec Moskwy są bezsensowne. I akurat w tym ostatnim Putin nie mija się z prawdą. Ewentualne sankcje polityczne nie będą dla Rosji dotkliwe. A sankcje ekonomiczne są mało realne, bo w dzisiejszym świecie międzynarodowych interesów po prostu nikomu się to nie opłaca. I dlatego Unia Europejska straszy sankcjami, ale nie ma w niej zgody, by je wprowadzić.

Krymski szach

Oczy całego świata teraz zwrócone są na Krym. Półwysep wielkości województwa lubelskiego, nieco ponad 2 miliony mieszkańców - dziś głównie Rosjan, choć historia tego kawałka ziemi to krwawa historia wielu nacji. Rosja nie ma nawet bezpośredniego połączenia lądowego z Krymem, ale gdy 60 lat temu podarowała Ukrainie półwysep, nikomu wtedy, w czasach Związku Radzieckiego, nie przyszło do głowy, że drogi obu krajów mogą kiedykolwiek się rozejść. Dlaczego teraz Krym stał się punktem zapalnym?

Putin mówi "sprawdzam"

Krwawe wydarzenia na Majdanie doprowadziły do upadku prorosyjskich władz Ukrainy, ale obudziły też rosyjskiego zwierza. Przegrana Janukowicza i jego potajemna ucieczka z kraju to wielka polityczna porażka samego prezydenta Putina. Duży cios. Na Krymie zaatakował trochę jak zraniony zwierz, bo Krym sam w sobie nie jest jego celem. Wiadomo, że wielkomocarstwowe ambicje Putina sięgają dalej i gdy Angela Merkel mówi - tu cytat - "on żyje w innym świecie" - to obawy, że może dojść do powtórki przedwojennej historii nie są zupełnie nieuzasadnione. Rosyjski przywódca mówi światu: "sprawdzam". Jak daleko się posunie?

Błękitny chłopak

Oczy świata zwrócone są na Krym tak, jak jeszcze 12 dni temu zwrócone były na Majdan, gdzie wszystko się zaczęło. Od dnia, w którym w centrum ukraińskiej stolicy zginęło 75 ludzi, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. O zabitych wtedy Ukraińcy mówią "niebiańska sotnia", czyli oddział. Dołączył do niego 19-letni Ustym Hołodniuk trafiony przez snajpera. Ostatnie chwile jego życia przypadkowo nagrała nasza kamera. O tragicznej śmierci "chłopaka w niebieskim hełmie".

Do pełna?

Po tych produkowanych nielegalnie i sprzedawanych pokątnie, teraz alkohole legalne i powszechnie dostępne. I to, że można je kupić praktycznie na każdym kroku, nie podobało się kilkunastu posłom, którzy chcieli zakazać ich sprzedaży na stacjach benzynowych. Z pomysłu musieli się jednak wycofać po zderzeniu z argumentami ekonomicznymi. Okazało się bowiem, że sprzedaż alkoholu daje stacjom benzynowym lwią część dochodów. A zamykanie na nich stoisk z piwem, wódką i winem nie zmniejszy ich dostępności, bo w średniej wielkości polskim mieście jest dwa razy więcej sklepów monopolowych niż na przykład w całej Norwegii.