W publicznych ZOZ-ach strajki, wielotygodniowe, jeśli nie wielomiesięczne kolejki do specjalistów, którzy szturmem opuszczają granice i zdezelowany sprzęt. A w prywatnej służbie zdrowia przychody rosną po 40 proc. rocznie - czytamy w "Gazecie Wyborczej".