Dziś w USA "Czarny Piątek" czyli pierwszy dzień po Święcie Dziękczynienia. To tradycyjna data rozpoczęcia sezonu świątecznego w amerykańskich sklepach. Dla klientów oznacza czas największych przecen - dla handlowców czas rekordowych obrotów. Część analiytków ostrzega jednak, że wysokie zyski w tym roku wcale nie są pewne.
Nazwa "Czarny Piątek", choć na pierwszy rzut oka kojarzyć się może z kolejnym krachem na Wall Street, ma swoje historyczne uzasadnienie. Według dawnego zwyczaju by zapisywać w księgach rachunkowych zyski używano właśnie czarnego atramentu, w odróżnieniu od czerwonego, którym zapisywano straty. A pierwszy dzień świątecznej gorączki dla handlowców oznaczał zawsze zyski rekordowe. W okresie świątecznym amerykańscy handlowcy realizują zwykle aż 40 procent rocznej sprzedaży.
Długie kolejki, krótkie listy zakupów
W tym roku sytuacja może się jednak zmienić. Według badania Amerykańskiej Federacji Handlu Detalicznego, pójść dzisiaj na zakupy planuje 128 milionów Amerykanów. To liczba niebotyczna, ale w porównaniu z zeszłym rokiem aż o pięć procent mniejsza. Na pierwszy rzut oka widać więc, że Amerykanie zaczynają odczuwać spowolnienie gospodarcze.
Jak relacjonują reporterzy CNN, tegoroczny "Czarny Piątek" można określić krótko: długie kolejki, krótkie listy zakupów. Mimo, że w większości sklepów panuje tłok, klienci kupują coraz mniej i coraz rzadziej robią zakupy pod wpływem impulsu. Większość z nich ma przygotowane listy zakupów, a na nich... nie więcej niż trzy pozycje.
Część analityków ocenia, że cały sezon świąteczny nie będzie dla detalistów udany. Zapowiedzią są prognozy sprzedaży za listopad, wskazujące na ponad 2-procentowy spadek w porównaniu do roku poprzedniego.
Europa Zachodnia też w dołku
Świąteczny sezon sprzedaży rozpoczął się już za to na dobre w Europie. Także tu nie jest jednak różowo. - Będzie to bardzo trudny sezon, najgorszy od ostatniej recesji. Najbardziej ucierpi rynek produktów skierowanych do klientów w wieku 25-45 lat, na przykład sklepy Marks and Spencer - ocenia Richard Perks, dyrektor badań firmy Mintel. Przedświątecznej sprzedaży w Wielkiej Brytanii mogą nie pomóc nawet cięcia podatkowe, które wprowadził brytyjski rząd aby pobudzić gospodarkę.
- Ostatnie badanie społeczne o wpływie cięć podatkowych na decyzje konsumentów pokazało, że prawie czterdzieści procent Brytyjczyków chce mimo wszystko ograniczyć wydatki i więcej oszczędzać - podkreśla Steve Folkhard, dyrektor w AXA.
A co u nas?
Ręce zacierać mogą za to handlowcy w Europie Środkowej i Wschodniej. Jak wynika z badania opublikowanego w piątek przez GE Money Bank, Polacy, Czesi, Łotysze, Rumuni, Rosjanie i Węgrzy wydadzą łącznie w tym roku na świąteczne zakupy ponad 43 mld euro. A to aż o 13,5 proc. więcej niż rok wcześniej.
Najwięcej na prezenty, artykuły spożywcze i zakup choinki przeznaczą Czesi - średnio 469 euro, a najmniej Łotysze – 166 euro. Polacy są w środku stawki. Jak wynika z badania chcemy wydać na świąteczne zakupy średnio 303 euro, z czego 134 euro na prezenty.
89 proc. badanych deklaruje, że świąteczne wydatki sfinansuje głównie z oszczędności.
Źródło: TVN CNBC Biznes, CNN, PAP