Jazda po alkoholu, narkotykach, bez uprawnień i z orzeczonym zakazem kierowania. Przez ostatnie nieco ponad pół roku tylko stołeczni policjanci zatrzymali ponad dwa tysiące takich kierowców. Ilu nie wpadło, bo uniknęło drogowej kontroli? Tego nie sposób oszacować.
Dane za okres od 14 marca, kiedy weszły w życie przepisy dotyczące konfiskaty aut za jazdę pod wpływem alkoholu, do 30 września otrzymaliśmy od stołecznej policji. Dotyczą Miasta Stołecznego Warszawy.
Wynika z nich, że w tym okresie, czyli w sześć i pół miesiąca, warszawscy policjanci zatrzymali: - 1045 kierowców prowadzących pod wpływem alkoholu; - 120 osób pod wpływem narkotyków; - 797 osób, które prowadziły bez uprawnień i po cofnięciu uprawnień; - 329 osób, które prowadziły z obowiązującym sądowym zakazem prowadzenia pojazdów.
Jak podkreślono, kierowcy bez uprawnień to tacy, którzy nigdy nie mieli prawa jazdy. Jeśli mimo tego decydują się wsiąść za kierownicę, odpowiadają z art. 94 ust. 1 Kodeksu wykroczeń. Wówczas orzeka się zakaz prowadzenia pojazdów.
Przepisy mówią też jasno, że osobom prowadzącym, mimo cofniętych uprawnień, grozi kara nawet do dwóch lat pozbawienia wolności. Mowa tu o artykule 180 Kodeksu karnego.
Łamiąc jednak sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, kierowca popełnia przestępstwo (art. 244 Kodeksu karnego), za co grozi nawet do pięciu lat pozbawienia wolności. Według danych podanych przez KSP, w ciągu sześciu i pół miesiąca w Warszawie było 329 takich osób, które zaryzykowały i zostały zatrzymane.
Poprosiliśmy także o dane z analogicznego okresu, lecz z 2023 roku. Wynika z nich, że warszawscy policjanci zatrzymali wówczas: - 1204 kierowców prowadzących pod wpływem alkoholu; - 154 osoby pod wpływem narkotyków; - 787 osób, które prowadziły bez uprawnień i po cofnięciu uprawnień.
Porównując dane z obecnego i zeszłego roku widać spadek liczby kierowców, którzy zdecydowali się wsiąść za kierownicę pod wpływem alkoholu. W 2023 roku takich zatrzymanych było o 159 więcej. Spadała także liczba kierowców, zatrzymanych za prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków. Nieznacznie zmieniła się liczba osób, zatrzymanych za prowadzenie bez uprawnień i po cofnięciu uprawnień.
Za nic mają przepisy drogowe
Te dane to podsumowanie głośnych w ostatnim czasie zdarzeń drogowych, w których udział brali kierowcy pod wpływem alkoholu, środków odurzających lub z orzeczonymi zakazami prowadzenia pojazdów. Nie trzeba cofać się daleko, żeby znów takie znaleźć. We wtorek opisywaliśmy wypadek w Piasecznie, gdzie kierowca potrącił 10-letniego chłopca i uciekł z miejsca wypadku. 49-latek wkrótce jednak sam zgłosił się na policję. Okazało się, że ma dwa sądowe zakazy prowadzenia.
Pisaliśmy także o tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w którym zginął 37-latek. W samochód, którym jechał, wjechał rozpędzony volkswagen prowadzony przez Łukasza Ż. Miał on sądowe zakazy prowadzenia pojazdów, a lista jego wyroków była bardzo długa, o czym pisaliśmy na tvn24.pl.
Ostatni z nich nie zdążył się uprawomocnić, więc 15 września 2024 Łukasz Ż. był na wolności i mógł bez przeszkód - jak wynika z ustaleń prokuratury - prowadzić białego volskwagena arteona. Wtedy doprowadził do wypadku, zabijając 37-letniego pasażera forda, w którego wbił się z ogromną prędkością. Przeszkodą nie był dla niego 12-letni zakaz prowadzenia pojazdów ani kolejny - 10-letni.
Kolejnym kierowcą, który nic nie robił sobie z sądowych zakazów, był Tomasz U. To kierowca, który najpierw spowodował wypadek na moście Grota-Roweckiego w 2020 roku. Autobus, którym jechał, spadł z wiaduktu. Zginęła wówczas jedna osoba, a 22 zostały ranne. Sąd skazał za to Tomasza U. dwa lata później na siedem lat więzienia. I nawet orzekł wobec niego dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, tyle że ten wyrok pozostaje nieprawomocny.
Tomasz U. usłyszał dwa zarzuty po tym, jak dwa tygodnie temu potrącił pieszego na rondzie Tybetu. W toku śledztwa wyszło na jaw, że prowadził on auto, naruszając zakaz prowadzenia pojazdów zasądzony mu przez Sąd Rejonowy w Piasecznie. Zakaz ten obowiązywał od 24 sierpnia 2024 roku i był orzeczony na trzy lata.
Głośną sprawą był też opisywany na łamach naszego portalu przypadek Roberta Nogala, ps. Frog, bohatera dziesiątek publikacji prasowych, doskonale znanego policji i użytkownikom nie tylko warszawskich dróg. Jest on poszukiwany listem gończym, bo nie stawił się do więzienia. Ma do odbycia karę pół roku pozbawienia wolności, właśnie za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów. A konkretnie czterech zakazów.
Dlaczego zatem kierowcy prowadzą mimo sądowego zakazu? - To są najczęściej ludzie, którzy mają osobowość skrzywioną, niedostosowaną. Brak im empatii, brak pewnej uczuciowości wyższej, która pozwala odebrać informacje od otoczenia, że zrobił coś źle. Najczęściej tacy ludzie nie mają poczucia winy - zwraca uwagę dr Wojciech Korchut, psycholog transportu.
Dariusz Klimczak, minister infrastruktury, już po wypadku na Trasie Łazienkowskiej zapowiedział zmiany w przepisach ruchu drogowego. Jego resort ma pracować między innymi nad zaostrzeniem przepisów dla pijanych kierowców i zaproponować "wprowadzenie do kodeksu pojęcia zabójstwo drogowe". Z kolei osobom, które za kółko wsiadają mimo sądowego zakazu, miałby zostać skonfiskowany samochód, co jest zgodne z postulatami aktywistów i ekspertów.
***
Nie ma w Polsce dnia, żeby policja nie zatrzymała kierowcy, który po pijanemu spowodował wypadek i na dodatek nie miał w ogóle uprawnień do kierowania samochodem. Niedawno, co prawda, wprowadzone zostały przepisy, dzięki którym prawo jazdy można stracić bardzo szybko, ale kontroli jest tak mało, że można całymi latami jeździć, mając orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. ZOBACZ: A gdyby wprowadzić system, który fizycznie uniemożliwiałby odpalenie silnika człowiekowi pijanemu albo pozbawionemu uprawnień?
Źródło: "Gazeta Stołeczna", tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl