- Siedziałam u koleżanki, nagle zrobiło się strasznie głośno. Leci jeden helikopter, bardzo nisko, zaraz drugi i trzeci. Poleciały nad pola. Te naloty przeszkadzają rolnikom, bydło jest wiecznie przerażone, konie chcą uciekać. Na skrzyżowaniu wiejskich dróg non stop stoi radiowóz. Cały czas nas sprawdzają: gdzie idziesz, po co idziesz, co wieziesz, co masz w bagażniku - o życiu przy polsko-białoruskiej granicy opowiada właścicielka znajdującego się tam domu.