Czarno na białym

Czarno na białym

Teatr polityki

Dziś artyści w politycznych rolach i aktor, który nie chce być prezydentem. To Marian Opania - kiedy odmówił zagrania Lecha Kaczyńskiego w filmie o Smoleńsku wywołał burzę. Polityczną. A to rola, która najwyraźniej mu nie odpowiada i także dlatego konsekwentnie odmawia komentowania swojej decyzji.

Matrix w rządzie

Ministerstwo jak królestwo. Zajmuje się wszystkim i niczym do końca. Tak przynajmniej wygląda bilans pierwszego roku działania nowego resortu, szeroko pojętej administracji i cyfryzacji. Największa porażka - afera wokół ACTA. Największy sukces to przeprowadzka do nowej siedziby. Kilka rozpoczętych i szumnie zapowiadanych projektów na razie żaden nie zrealizowany. Czy to przerosło umiejętności ministra, czy zadania ministerstwa przerastają jeden resort?

Po pracę nie tylko do pośredniaka?

Teraz urzędy pracy, o których mówi się, że to ostatnie miejsce, z pomocą którego można pracę znaleźć. Tak zwane pośredniaki zamiast faktycznie pośredniczyć między pracodawcą, a potencjalnym pracownikiem, zajmują się głównie biurokracją związaną z zasiłkami dla bezrobotnych, których w Polsce jest coraz więcej. Co ciekawe, sens istnienia takich urzędów podważa samo ministerstwo pracy, które chce, by pracy dla Polaków szukały teraz prywatne firmy.

Senat - izba zbędna?

Senat - jego likwidacja to od lat temat bumerang. Powrócił też wczoraj - w 90 rocznicę pierwszego posiedzenia. Choć chwila uroczysta, krytycznych słów nie brakowało i to wśród samych senatorów. Kazimierz Kutz w rozmowie z naszym reporterem porównuje izbę wyższą parlamentu do klubu brydżowego i wygodnego łóżka. Bywały już wcześniej o wiele mocniejsze określenia, ale nawet najmocniejsi orędownicy likwidacji Senatu, z byłym wicemarszałkiem izby, a obecnym premierem na czele, nigdy na poważnie tego postulatu nawet nie próbowali zrealizować. Czy Senat to rzeczywiście zbędna instytucja?

Ciszej, bez rozgłosu

Wniosek o Trybunał Stanu dla Kaczyńskiego i Ziobry - choć już dawno się o nim mówiło - teraz zaskoczył i wywołał polityczną burzę. Nie tyle z powodu samych zarzutów, ile z powodu tego, że Platforma wróciła do sprawy po tylu latach. Jeśli rzeczywiście są mocne dowody przeciwko premierowi i ministrowi sprzed siedmiu lat - to dlaczego tak długo zwlekano z postawieniem zarzutów? Nawet sami politycy Platformy mają problem z jasną odpowiedzią, co tylko potwierdza wątpliwości, że chodzi o polityczną (a nie merytoryczną) rozgrywkę.

Trybunał Stoi

Wiele wskazuje na to, że Trybunał Stanu nie będzie miał powodu, by zebrać się... po raz pierwszy od sześciu lat. Tyle mija od ostatnich obrad instytucji, która stoi na straży przestrzegania prawa przez najważniejsze osoby w państwie. Dwa wyroki i jedna sprawa w toku - taki jest 30-letni dorobek trybunału. Niewielki. Dlaczego?

Lista zarzutów

Gorący jeszcze wniosek o postawienie przed trybunałem Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. 30 stron uzasadnienia wobec byłego ministra sprawiedliwości i osiem stron wobec byłego premiera. W skrócie: obu zarzuca się złamanie konstytucji i wykorzystywanie stanowisk do niszczenia politycznych przeciwników. A w szczegółach? Sporo wątków, ale sporo też wątpliwości.

Uzdrowiska na sprzedaż

Zaniedbane, zniszczone, niekiedy wręcz zrujnowane - bez znacznych i szybkich inwestycji - długo nie będą już działać. Państwo płaci za leczenie kuracjuszy, ale nie stać go na utrzymywanie uzdrowisk. Ministerstwo skarbu planuje sprywatyzować do końca przyszłego roku sześć znanych kurortów leczniczych, m.in. w Ciechocinku, Kołobrzegu i Świnoujściu. Plany te ostro krytykuje Prawo i Sprawiedliwość, zarzucając rządowi wyprzedaż majątku za bezcen i pozbawianie Polaków możliwości leczenia. Czy te obawy są słuszne? Czy prywatyzacja to jedyny sposób na ratowanie uzdrowisk?

Pryska czar Ciechocinka

Ciechocinek to jeden z największych kurortów leczniczych w Polsce. Kilka sanatoriów, rozlewnia wody mineralnej i słynne zabytkowe tężnie solankowe. Część uzdrowiska już wcześniej trafiła w prywatne ręce i akurat w Ciechocinku nie okazały się to ręce lecznicze. Teraz pozostała część kurortu ma zostać sprzedana za, jak się szacuje, około 25 mln zł. Nie jest to zawrotna suma, ale dla nabywcy nie będzie to jedyny wydatek. Uzdrowisko potrzebuje ogromnych inwestycji, bo, jak sprawdził nasz reporter, legenda Ciechocinka nie ma już wiele wspólnego z jego rzeczywistością.

Prywatne ręce "leczą" uzdrowisko w Szczawnicy

Uzdrowisko w Szczawnicy ze słynną pijalnią wód od siedmiu lat w prywatnych rękach. W ramach reprywatyzacji wróciło do spadkobierców przedwojennego właściciela, hrabiego Stadnickiego. Wróciło, ale w stanie kompletnej ruiny. Nowy właściciel zainwestował w ośrodek ponad 150 milionów złotych i to nie koniec, bo jeszcze spora część wymaga remontu. Przykład Szczawnicy pokazuje, że prywatyzacja jest szansą dla zaniedbanego przez lata uzdrowiska, ale też poważnym wyzwaniem dla właściciela, który nie od razu może liczyć na zysk.

Pacjent w sieci

To jeszcze nie rewolucja, ale początek zmian, które mają ułatwić życie i pacjentom i lekarzom. Od stycznia zacznie działać e-WUŚ, czyli elektroniczny system pozwalający na szybkie sprawdzenie - czy chory jest ubezpieczony. Nie będą już potrzebne żadne legitymacje, książeczki, RMU-y - wystarczy tylko dowód z PESEL. Ten system to pierwszy krok. Za niecałe 1,5 roku, cała historia naszej choroby ma być zapisana elektronicznie.

Długa kolejka po zdrowie

W Polsce kolejki do lekarza są jednymi z najdłuższych w Europie. Kilka miesięcy, a nawet kilka lat trzeba czekać na wizytę u specjalisty. Kuriozum. Terminy tak odległe, że stawiają pod znakiem zapytania w ogóle sens takiego leczenia.

Kuracja prywatna

Polacy coraz częściej płacą za leczenie. Bezpłatna powszechna służba zdrowia w Polsce to już fikcja. Liczby mówią same za siebie. Co drugi Polak choć raz zapłacił za leczenie z własnej kieszeni. A ponad 2 miliony Polaków (mimo, że płaci obowiązkowe państwowe ubezpieczenie zdrowotne), ubezpiecza się też prywatnie. Sami wydajemy na leczenie już tyle, ile wynosi połowa rocznego budżetu NFZ na ten cel. I nasze wydatki wciąż rosną.

Paplatky za zdravi

Jedna z jej największych dolegliwości, czyli długie kolejki do lekarza w Polsce i czeski sposób na rozwiązanie tego problemu. Od kiedy nasi południowi sąsiedzi sami muszą dopłacać do leczenia, rzadziej chodzą do przychodni, rzadziej wzywają pogotowie i krócej leżą w szpitalu. Płacą symbolicznie (niecałe 5 złotych po przeliczeniu), ale, jak sami przyznają, to sprawiło, że przestali korzystać ze służby zdrowia bez powodu. Płacą więc i nie płaczą. Jak sprawdziła nasza reporterka, trudno znaleźć kogoś, kto dziś krytykuje poplatek (czyli taką opłatę), choć rząd, który wprowadzał ten system 4 lata temu zapłacił za to wysoką cenę.

ABW bez istotnych uprawnień?

Służby specjalne są od tego, żeby specjalnie głośnio o ich działaniach nie mówić. Ale w przypadku największej polskiej służby, czyli ABW mówi się i to bardzo głośno. Jeszcze w tym roku ma być gotowy projekt rewolucyjnych zmian w Agencji. Ma ona stracić istotne uprawnienia. Pomysł rządu budzi ogromne kontrowersje i emocje - co pokazała ostatnia konferencja prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie Brunona K.

Pytania bez odpowiedzi

Informacja ta zszokowała na początku tygodnia, ale jak na razie w sprawie mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Na początek fakty: 45-latek podejrzany o przygotowanie ataku nie przyznaje się. Czterech jego rzekomych wspólników po przesłuchaniu wychodzi na wolność. Zarzuty nielegalnego posiadania broni usłyszało dwóch innych mężczyzn - też są na wolności. Co ciekawe, nikomu - także Brunonowi K. - nie postawiono zarzutu posiadania materiałów wybuchowych. Nie wiadomo nawet czy znalezione materiały należały do podejrzanego. Prokuratura, ABW i sejmowa speckomisja twierdzą, że zagrożenie było realne. Czy rzeczywiście są na to dowody?

Realne zagrożenie

Na razie nie wiadomo czy Brunon K. rzeczywiście miał konkretny plan zamachu na Sejm. Ale wiadomo, że takie potencjalne zagrożenie zawsze istnieje. I ze strony szaleńców - piromanów i ze strony terrorystów. Polska, jako amerykański sojusznik, od dawna z pewnością jest na celowniku islamskich fundamentalistów, czego dowody polskie służby już miały.

Czerwone światło dla "bluźnierców"

Czerwone światło dla wszystkich "bluźnierców" - świadomych, tego, że obrażają czyjeś uczucia religijne, ale i też tych nieświadomych, bo nie mających takiej intencji. Taką interpretację kodeksu karnego przedstawił niedawno Sąd Najwyższy. Interpretację, która stanowi bardzo cienką granicę między wolnością słowa a obrazą uczuć religijnych.

Billboardowy spór o wiarę

"Wiara i niewiara jak proszek do prania", czyli billboardowe starcie ateistów i katolików. Żadna wojna, ale kilka kontrowersyjnych plakatów, które wywołały publiczną dyskusję o granicach wolności religijnej i tolerancji. Dyskusję nie nową, ale po raz pierwszy toczącą się na ulicy. Kto kogo dyskryminuje? Kto kogo prześladuje? Kto komu narzuca swoje przekonania?

Religia w szkole (nie)obowiązkowa

Ministerstwo edukacji kontra Episkopat, czyli spór o religię w szkole. Spór o formalność - resort wykreślił religię z listy przedmiotów obowiązkowych, a biskupi biją na alarm, że to marginalizowanie religii. Rzeczywiście w szkołach nie cieszy się ona dużym zainteresowaniem, ale nie dlatego, że jest nieobowiązkowa, a dlatego, że - jak twierdzą sami uczniowie - sposób jej prowadzenia nie dociera do młodzieży.