Czarno na białym

Czarno na białym

Zadziwiająco szybko odzyskuje zdrowie 33-letni mężczyzna, który w połowie maja w Gliwicach przeszedł pierwszy na świecie przeszczep twarzy ratujący życie. "Czuję się bardzo dobrze"- to jego pierwsze słowa wypowiedziane po wypadku. I tak, jak zadziwia (po tym, co przeszedł) jego wola życia i optymizm, tak też imponuje to, czego dokonali chirurdzy. I z medycznego punktu widzenia i logistycznego to, co często jest słabością polskiego systemu zdrowia: organizacja i decyzyjność, w tym przypadku były perfekcyjne. Mimo wielu trudności.

Pionierska operacja w Gliwicach, kierowana przez zaledwie 38-letniego profesora, to kolejny sukces polskich chirurgów na skalę światową. W tej bardzo trudnej dziedzinie medycyny nasi lekarze mają wiele dokonań i imponujące efekty leczenia. Nigdzie w Europie nie operuje się tylu dzieci z jedną komorą serca, co w Polsce. Nigdzie też na taką skalę nie operuje się chorych z wcześnie wykrytym nowotworem płuc. Imponujące tym bardziej, że pod względem finansowania leczenia, w europejskiej ani światowej czołówce, na pewno nie jesteśmy.

Ostatnia awantura o sejmową uchwałę w sprawie śmierci Grzegorza Przemyka nie powinna nikogo dziwić, jeśli wcześniej przeczytał słynną czerwoną książeczkę, czyli wydany na początku maja"Niezbędnik historyczny lewicy". Lewica za nic nie chce już przepraszać, bo jak pisze: skrucha została wyrażona. Chce walczyć o pamięć tego, co w PRL-u było dobre, bo jak pisze, dobrego było więcej.

Przed wyborem stanie teraz ponad 350 tys. tegorocznych maturzystów, którzy właśnie skończyli egzaminy. Załóżmy, że wszyscy zdali - co daje im ta matura? Kiedyś to był prestiż, przełomowy egzamin, przepustka na studia. Dziś coraz głośniej mówi się, że matura w tym kształcie nie sprawdza się, bo kluczem sukcesu nie jest wiedza, a klucz odpowiedzi. Czy taka matura jest świadectwem dojrzałości i czyjej?

A teraz dowody na to, że dzisiejsza matura to bardzo osobliwy egzamin. Bo z jednej strony trudno zarzucić uczniom brak myślenia, skoro nie tylko rozwiązują zadania, ale i potrafią znaleźć w nich błędy (wcale nie rzadkie - jak pokazał kolejny rok). Z drugiej strony widać, że nie o myślenie do końca chodzi - kluczem do sukcesu nie jest wiedza, a klucz odpowiedzi, o czym przekonał się - ku swojemu zdziwieniu - pewien fizyk, którego tekst wykorzystano w tym roku na egzaminie z języka polskiego.

Ostre słowa krytyki systemu edukacji - słowa, które coraz głośniej wypowiadają ci, którzy szkołę tworzą - nauczyciele, wykładowcy i sami uczniowie. Ze statystyk wynika, że jesteśmy jednym z najlepiej wykształconych narodów w Europie - teoretycznie, bo w praktyce mamy coraz więcej bezrobotnych magistrów. Sami nauczyciele przyznają, że polska szkoła jest przestarzała, nie uczy samodzielnego myślenia, nie wyłapuje talentów i nie rozwija zainteresowań. Ale żeby zmienić ten system - najpierw trzeba zmienić myślenie.

Mroczna strona centrum handlowego w Wólce Kosowskiej to tylko część prawdy o Wietnamczykach mieszkających w Polsce. A jest to jedna z najliczniejszych mniejszości w naszym kraju. Mniejszości, która szybko się asymiluje, nastawiona jest na pracę, zakładanie rodziny i samodzielność. Wietnamczycy nie liczą na pomoc społeczną, nie biorą zasiłków. Tacy cudzoziemcy, jak oni, w Europie coraz częściej postrzegani są jako ratunek dla demograficznej katastrofy. W Polsce jeszcze się o tym głośno nie mówi.

Wólka Kosowska większości kojarzy się z gigantycznym centrum handlowym z hurtowniami i sklepami. Prokuratura podejrzewa, że w rzeczywistości dzień i noc płyną tam miliony złotych - bez faktur, bez kas fiskalnych i bez podatków. Skarb państwa mógł już stracić nawet 2,5 miliarda złotych i na tym nie koniec. Jak ustalił reporter "Czarno na białym", za tonami przemycanej odzieży, podróbek i całym nielegalnym handlem stoi też dramat ludzi - wietnamskich niewolników, bo tak wprost trzeba nazwać los nielegalnych cudzoziemców, którzy za pobyt w Wólce płacą jeszcze haracz.

Pani poseł Krystyna Pawłowicz po ostatnich publicznych wystąpieniach dołączyła do może nielicznego, ale jednak silnego grona parlamentarzystów znanych z tego, że - najdelikatniej mówiąc - nie przebierają w słowach w publicznych debatach. Ostrych wystąpień i szokujących zachowań widzieliśmy w Sejmie już tyle, że chyba tylko rękoczyny mogłyby kogoś jeszcze zdziwić. Taka cena demokracji? Czy demokracja wciąż szlifowana?

Żadna reklama ani nawet sam Marsz Szmat nie wypromował tego wydarzenia tak bardzo, jak pani poseł Pawłowicz. Ale tak, jak jej zarzuca się, że przekroczyła granicę parlamentarnej dyskusji, tak też organizatorom można zarzucić, że przekroczyli granicę prowokacji, z czym poniekąd część z nich dziś się zgadza. Kim są ci ludzie i dlaczego wybrali formę, która przysłoniła ważną społecznie treść?

Posłanka, a właściwie poseł - jak woli ona sama - Krystyna Pawłowicz z Prawa i Sprawiedliwości. Kolejny kontrowersyjny temat sprowokował ją do emocjonalnej reakcji. Tak emocjonalnej, że znów wszyscy mówią o formie, a nie o treści. Związki partnerskie, homoseksualizm, a ostatnio Marsz Szmat - to tematy, na jakich Pawłowicz medialnie wypłynęła. Ale z wybuchowego temperamentu, ekscentryczności i mówienia wprost tego, co myśli, znana jest nie tylko w Sejmie.

Tak wygląda Polska dla Polaków. Trudno rozstrzygać na ile przestępstwa na tle rasowym motywowane są nacjonalistyczną ideologią. Pewne jest jednak, że ideologia, ta interpretowana przez skrajnych radykałów, może do agresji w stosunku do tych "nieprawdziwych" Polaków popychać. I warto o tym pamiętać śledząc inicjatywy jednoczącego się polskiego ruchu narodowego i analizując wyniki badań, z których wynika, że nawet 1/3 młodych wyborców poparłaby koalicję ONR i Młodzieży Wszechpolskiej.

Nie tylko na ulicach, także w mieszkaniach obcokrajowcy nie mogą czuć się bezpiecznie. W "Czarno na białym" pokazujemy historie, w których jak w soczewce widać bezkarność sprawców, bezsilność albo ignorancję policji i strach ludzi, którzy nie pasują do rasistowskiej wizji świata. W tych historiach jest też zaskakująca postawa prokuratury, której przedstawiciele o problemie rozmawiać nie chcą, żeby nie prowokować sprawców do kolejnych przestępstw.

Podpalono im mieszkania. Wcześniej zdewastowano pomnik w Jedwabnem, obraźliwe napisy pojawiły się na synagodze w Orli, a w stolicy Podlasia podpalono Centrum Muzułmańskie. Mówi się o tych wydarzeniach bezosobowo - "zdewastowano" i "podpalono" - bo w zdecydowanej większości sprawców nie udaje się złapać. A jak już ktoś jest stawiany za rasistowskie przestępstwa przed sądem, to karany jest zastanawiająco łagodnie. Koniec pobłażliwości to na razie zapowiedź, a strach na przykład w Białymstoku to codzienność.

Bezczynność i milczenie Kościoła to też jedyna reakcja na kolejną ujawnioną historię molestowanego dziecka. Dziś to już prawie 60-letni mężczyzna. Kilka lat temu opisał władzom Kościoła, co się stało i ujawnił nazwiska księży - tego, który miał być pedofilem i tych, którzy mieli to tuszować. Ujawnił kilka lat temu, a do dziś nie ma żadnej reakcji. Ta historia pokazuje jeszcze, jak łatwo z ofiary można stać się winnym.

Pedofilia w Kościele. Im bardziej Kościół w tej sprawie milczy, tym głośniej o kolejnych ofiarach. Na początek sprawa, w której zapadł wyrok skazujący księdza za pedofilię, ale - jak sprawdziliśmy - dalej jest on na wolności. Co więcej ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. W tej sprawie poszkodowany chciał też wytoczyć pierwszy w Polsce cywilny proces o odszkodowanie nie księdzu, a kurii. Kuria nie poczuwa się do odpowiedzialności, mimo że - jak ustaliła reporterka "Czarno na białym" - Marcin K. gotowy jest na ugodę. Taki wniosek właśnie trafił sądu.

Jak trudno dochodzić prawdy pokazuje też kolejna historia - 45-letniego Wojciecha, który twierdzi, że w wieku 9 lat był molestowany i zgwałcony przez kleryka, dziś proboszcza jednej ze szczecińskich parafii. Przestępstwo przedawniło się, za późno na proces, ale poszkodowany mężczyzna nie chce odszkodowania - chce uznania winy. Blisko dwa lata temu zgłosił sprawę do władz Kościoła, wszczęto postępowanie, ale do dziś bez efektu. Co więcej ksiądz nie został odsunięty od obowiązków, dalej ma kontakt z młodzieżą, a nawet, czując najpewniej bezkarność, próbował zastraszyć ofiarę.

Najwięcej kilometrów w ostatnim czasie przemierzył Jarosław Kaczyński - prawie 1,5 tysiąca tylko w ostatni weekend - tak wyliczył nasz reporter. Prezes Prawa i Sprawiedliwości woli przemawiać niż rozmawiać z wyborcami, ale i tak frekwencja dopisuje. Z hasłem przewodnim - ALTERNATYWA - ostro krytykuje rząd i obiecuje duże zmiany po wygranej. Unika tematu Smoleńska. Patrząc na ostatnie sondaże - widać, że taka ofensywa przynosi skutki, co przyznał dziś nawet premier.

Dwaj liderzy i jeden cel - zdobyć wyborcę na lewicy. Leszek Miller i Janusz Palikot - jeżdżąc po kraju muszą ścigać się ze sobą. A robią to w różnym stylu - jak zaobserwował  w ostatni weekend nasz reporter. Lider SLD stawia na oficjalne spotkania, a lider Ruchu własnego imienia decyduje się na spotkania bezpośrednie, czyli bardziej spontaniczne. Która taktyka jest skuteczniejsza?

Takiej trasy objazdowej szefowi PiS-u może pozazdrości szef PO, który, mimo zapowiedzi, dotąd w kraj nie ruszył  (zresztą jako jedyny z partyjnych liderów). Dopytywany, co się stało ze słynnym tuskobusem - odpowiada, że nie czas na podróże, gdy trzeba robić porządki w partii. Premier zapowiedział specjalne posiedzenie zarządu i scenariusz szybkich zmian w Platformie. Brzmi poważnie, choć ostatnio Tusk pokazał, że jego zapowiedzi nie można traktować zbyt dosłownie. Premier nie ma głowy do spotkań z wyborcami, ale sprawdziliśmy - posłowie PO też się do tego nie garną.