Czarno na białym

Czarno na białym

Polska bieda

Bezdomność i bieda - z tym rzeczywiście powinno się w Polsce walczyć. Chociaż niekoniecznie tak jak w Nowym Sączu. A politykom do myślenia powinna dać rosnąca liczba osób żyjących w ubóstwie. Mieszczą się oni między dwoma granicami - bliżej tej górnej są osoby, których potrzeby są zaspokojone na niskim poziomie, ale mają co jeść i mają nikły - ale jednak - kontakt z kulturą i nauką. Do dolnej granicy ubóstwa zbliżają się ci, których dochody - choć słowo "dochody" w tym kontekście brzmi dziwnie - z trudem pozwalają na zaspokojenie podstawowych biologicznych potrzeb.

"Pomoc" sąsiedzka

Historia pewnego bezdomnego, kontenera w którym zamieszkał, sąsiada, który postanowił mu pomóc i rzeszy urzędników z różnych miast, których w tą pomoc zaangażował. Tu ważne zastrzeżenie - słowo "pomoc" bierzemy w cudzysłów, na kontener możemy mówić dom, a sąsiada traktujemy z powagą należną jego funkcji, bo to parlamentarzysta. Chociaż o powagę chwilami tu trudno, bo pan poseł zaangażował się w sprawę bezdomnego pana Adama z zapałem godnym lepszej sprawy i sprowokował kilka ważnych pytań. O szczerość swoich intencji i polityczne podteksty awantury o kontener.

Mistrzowskie występy panczenistów

Mistrzowskie występy łyżwiarzy szybkich można traktować w kategorii cudu. Jak powiedział jeden z nich, polski panczenista może czuć się tak, jak bobsleista z Jamajki. Czyli sportowiec z kraju, w którym nie ma warunków, by uprawiać jego dyscyplinę sportu. A jednak udało się. Zbigniew Bródka udowodnił wszystkim, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Justyna Kowalczyk znów przywiozła złoto i nie zawiodła kibiców

Justyna Kowalczyk nie zawiodła kibiców. Wróciła ze złotem. Malkontenci mogą powiedzieć, że tylko z jednym złotem. Tym razem Justyna Kowalczyk walczyła jednak nie tylko z rywalkami. Walczyła też z bólem i kontuzją. I znowu wygrała sprawiając ogromną radość tysiącom fanów i kibiców zimowego sportu.

Stara, ślepa, głucha?

"Jesteś za stara, ślepa na to, co się dzieje, jesteś też głucha i nie słyszysz krzyków" - to Europa usłyszała dziś od demonstrantów z Majdanu. Opublikowany przez nich list powinien stać się lekturą obowiązkową i wyrzutem sumienia dla unijnych decydentów. Wszyscy skupieni dziś byli na analizowaniu porozumienia opozycji z prezydentem, na przywróceniu konstytucji z 2004 roku ograniczającej kompetencje głowy państwa i na zapisie o stworzeniu rządu jedności narodowej. Nie można jednak zapominać, że część tego narodu była zjednoczona trzy miesiące temu w proeuropejskim proteście, jednak dziś Europę uważa za mało wiarygodną, a z nazwy Euromajdan coraz częściej usuwa pierwszy człon.

Cena porozumienia

To trzeci i być może ostatni dzień zbrojnej odsłony konfliktu na Ukrainie. Nadzieję na trwałe zawieszenie broni daje porozumienie zgodnie z którym prezydent zrzekł się części kompetencji na rzecz parlamentu i zgodził się na przedterminowe wybory. To porozumienie okupione zostało życiem co najmniej siedemdziesięciu pięciu osób, zanim udało się do niego doprowadzić kilkaset zostało rannych. Takie suche statystyki dotyczące poszkodowanych i ofiar, prezentowane są przy okazji każdego konfliktu zbrojnego. Dają wyobrażenie rozmiarów przemocy ale nie są w stanie opisać dramatu ludzi. Konkretnych ludzi, którzy stracili najbliższych albo każdego dnia boją się o ich i swoje życie.

Pomoc dla Ukrainy

Bitwa i chaos. Nikt nie jest w stanie policzyć zabitych i rannych. Te liczby wciąż się zmieniają - niestety rosną. Ludzie najczęściej mają rany postrzałowe głowy i klatki piersiowej, co oznacza, że strzelający chcieli zabić. Lekarze na miejscu nie są w stanie wszystkim pomóc. Pomaga więc Polska. Po południu do Warszawy z Kijowa przyleciało trzech rannych w dzisiejszych starciach. Ich życiu nic nie zagraża. Wcześniej było leczonych już 11 Ukraińców. W gotowości na przyjęcie kolejnych rannych są także szpitale na Podkarpaciu i na Lubelszczyźnie.

WOJNA

Wstrząsające zdjęcia z tego, jak rano - po dobie względnego spokoju - z nową siłą wybuchły walki. Snajperzy na dachach, milicja z karabinkami kałasznikowa kontra demonstranci - w jakieś części też uzbrojeni. Nie wiadomo, kto zaczął. Wiadomo, że poruszyło to lawinę. Mimo silnego ostrzału, opozycji udało się odbić kluczowe barykady i większą część Majdanu. Oddziały milicji wycofały się. Protestujący szykują się do kolejnego szturmu. Pytanie, czy do akcji wkroczy wojsko?

Gra o wszystko

Majdan kontra Wiktor Janukowycz. Po tym, jak polała się krew, nie ma już złudzeń, w jakim kierunku prezydent prowadzi Ukrainę. I nie ma też wątpliwości, że co innego mówi, a co innego robi. Jedno jest pewne: Janukowicz walczy nie tylko o utrzymanie władzy, ale też gigantycznego majątku, jakiego on i jego ludzie nazywani "Familią" dorobili się w czasie jego prezydentury. Jeśli teraz przegra, czeka go albo proces za przelaną krew w kraju albo ucieczka do Rosji. Stawka - osobiście - jest dla niego wysoka.

Zbrojne ramię Janukowycza

W starciach w Kijowie przewaga jest zdecydowanie po stronie prezydenta Janukowycza, bo to jemu podlega i wojsko i milicja. Najbardziej widoczni na ulicach są funkcjonariusze Berkutu, słynącego z brutalności, oddziału specjalnego milicji. Co ciekawe, berkutowcy w czasie pomarańczowej rewolucji stali po stronie opozycji. Dziś w pierwszej linii ataku prezydenta. Władza ma jednak nie tylko swoje formalne zbrojne ramię, ma też ludzi od nieformalnej, brudnej roboty - prowokacji i pacyfikacji demonstrantów. Chodzi o "tituszków". Brzmi niewinnie, ale to tylko pozory.

Śmierć na Majdanie

Po wielu tygodniach powracających napięć, w końcu stało się najgorsze. W ciągu niespełna doby w Kijowie zginęło co najmniej 26 osób, a kilkaset zostało rannych. Po szturmie sił rządowych na Majdan opozycja mocno ucierpiała. Straciła dwie kluczowe barykady i kontrolę nad sporą częścią głównego placu. Po nocy w ogniu - dzień był w miarę spokojny, ale Majdan szykuje się na kolejny szturm. Gdzie obecnie przebiega (mówiąc wojennym językiem) linia frontu?

E-randki kontra biura

Koniec złotych czasów, głównie za sprawą serwisów internetowych, przyszedł dla biur matrymonialnych. Kolejne, często mające długą tradycję, upadają, a tym, które jeszcze działają, coraz trudniej utrzymać się na tym, jak się okazuje, niezwykle trudnym rynku. Nadal są jednak tacy, którym udaje się skutecznie i bezpośrednio, a nie w sieci, sprzedawać samotnym nadzieję na znalezienie szczęścia.

Miliard dla Walentego

Różowo-czerwone szaleństwo, czyli Walentynki po polsku. Dla jednych to dobra okazja, by okazywać uczucia i miło spędzać czas, dla innych kolejny przejaw bezmyślnego kopiowania zachodnich, obcych naszej kulturze i tradycji wzorów. Kontrowersji to święto nie budzi chyba tylko w jednym środowisku: wśród handlowców. Bo tu mamy tylko radość i oczekiwanie - oczekiwanie na Świętego Walentego, który przyprowadzi klientów i zapewni pokaźny zysk.

Oszust matrymonialny

Na tym trudnym rynku, jak na każdym innym, zdarzają się też oszuści - matrymonialni. Jakkolwiek by to nie brzmiało, w policyjnych statystykach figuruje taka kategoria przestępstw. Co więcej, analizy psychologiczne pozwoliły nawet wyróżnić konkretne typy oszustów matrymonialnych. Ich pomysłowość jest naprawdę zaskakująca, a naiwność ofiar może być często - delikatnie mówiąc - zastanawiająca. Za dowód może posłużyć miłosna historia z talibami i amerykańskim generałem w roli głównej.

Miłość w sieci

Już kilka milionów Polaków - jak za chwilę się przekonamy - szaleństwem miłości próbuje zarazić się w sieci. Z badań wynika, że nawet połowa osób szukających miłości wierzy, że znajdzie ją dzięki portalom randkowym. I to właścicieli takich serwisów cieszy, bo zapewnia niemałe zyski, ale nie tylko właściciele i nie tylko dzięki pieniądzom odnajdują tu szczęście.

Zdrajcy i patrioci

Ryszard Kukliński: bohater - czy zdrajca? 10 lat po jego śmierci spór o to wciąż jest pełen emocji. Po 25 latach wolnej Polski jest to w istocie spór o ludzką pamięć, czyli o to, co powinno być w podręcznikach i na pomnikach. I to tłumaczy, dlaczego wśród największych krytyków Kuklińskiego są byli oficerowie komunistycznych służb. Dla nich polski agent CIA może być jak wyrzut sumienia, bo stawia ich przed trudnymi pytaniami: o ich wybory i o to, komu do końca służyli. Takie pytania Przemysław Wenerski zadał generałowi Markowi Dukaczewskiemu - byłemu agentowi wojskowego wywiadu PRL, a potem szefowi wojskowych służb specjalnych w wolnej Polsce. Temu, który dziś głośno i wprost mówi o Kuklińskim: zdrajca.

Narodziny agenta

Spór o Kuklińskiego zaczyna się już od tego, w jaki sposób doszło do nawiązania jego współpracy z CIA. Czy agent o pseudonimie Jack Strong został zwerbowany przez Amerykanów, czy też sam się do nich zgłosił? Ma to znaczenie dla wyjaśnienia motywacji, pobudek, dla których oficer, mający mocną pozycję w Polsce, postawił wszystko na jedną kartę. Najważniejsze dokumenty pewnie wciąż skrywają amerykańskie i rosyjskie archiwa, ale z tego, co dziś wiemy, nie ma dowodów, by podważać wersję samego Kuklińskiego. Choć krążących hipotez jest więcej.

Czy żyją?

Śmierć obu synów Ryszarda Kuklińskiego otoczona jest tajemnicą. Niewiele wiadomo też o nich samych - właściwie tylko tyle, co spisali agenci SB rozpracowujący ich ojca. Wiadomo, że obaj tragicznie zginęli w Ameryce - rok po roku. Nieszczęśliwe wypadki? Zemsta rosyjskich służb? Czy amerykańska mistyfikacja i synowie wcale nie zginęli? Ta ostatnia wersja ostatnio znów wróciła w wypowiedzi byłego szefa wojskowych służb specjalnych. Czy jest możliwa?

Solidarność zawodowa

Brak konsekwencji karnych - to jedno. Jest jeszcze odpowiedzialność zawodowa. Jak sprawdziliśmy - w ostatnich 4 latach - sąd lekarski nie odebrał ani jednego prawa wykonywania zawodu za błędy w leczeniu. Co więcej, sprawa lekarza jednego z największych akademickich szpitali w Warszawie pokazuje, jak źle pojęta solidarność zawodowa bierze górę nad dobrem chorych. Choć, z drugiej strony - czytając kodeks etyki lekarskiej - trudno się dziwić.

Powolna Temida

Ciągnące się latami śledztwa i procesy - to znak rozpoznawczy dla spraw dotyczących błędów lekarskich. Sprawdziliśmy, na jakim etapie jest wyjaśnianie głośnych kiedyś tragedii pacjentów: 3-letniego Jasia i rocznego Bolka. Życia im już nic nie zwróci, ale rodziny chcą wiedzieć dlaczego straciły dzieci i kto za to odpowiada. Niestety, na odpowiedź będą jeszcze długo czekać.