Próbował rozjeżdżać spacerowiczów w lesie, kobietę przewiózł na masce. Wyrok

Jarosław K. przed sądem

Jarosław K. przed sądem
Sędzia uzasadnia wyrok
Źródło: Mateusz Mzyk, tvnwarszawa.pl

W piątek zapadł wyrok w sprawie Jarosława K., kierowcy, który - według prokuratury i sądu - chciał zabić trzy osoby na drodze. 29-latek próbował rozjeżdżać pieszych spacerujących po leśnych ścieżkach, jedna osoba ucierpiała.

Jarosław K. najpierw próbował potrącić dwie osoby spacerujące w lesie. Odskoczyły. Zawrócił, spróbował jeszcze raz. Potem ruszył w kierunku pary siedzącej na kocu. Przejechał po ich rzeczach, po nich samych na szczęście nie. Monika nie miała tyle szczęścia. Przez kilkadziesiąt metrów wiózł ją na masce. Kiedy spadła na ziemię, zawrócił i próbował ją rozjechać.

Prokuratura uznała: usiłował zabić, trzykrotnie. Sam kierujący przekonywał sąd: wszystko przez alkohol. Prosił o łagodną karę.

Groziło mu dożywocie. Wyrok zapadł w piątek w Sądzie Okręgowym dla Warszawy-Pragi. Sędzia Tomasz Kosiński orzekł karę łączną 15 lat więzienia. Kara będzie odbywana w systemie terapeutycznym, co ma związek z uzależnieniem od alkoholu oskarżonego.

Ponadto sąd orzekł zakaz prowadzenia pojazdów przez 15 lat oraz 30 tysięcy zadośćuczynienia dla poszkodowanej pieszej. Wyrok jest nieprawomocny.

Czytaj też >>> "To wyglądało, jakby oskarżony polował samochodem"

"Przejechał po palenisku, po kocu". Para odskoczyła

Sędzia, uzasadniając wyrok, przypomniał przebieg zdarzenia. Opisał, że doszło do niego 8 września 2022 roku, kiedy oskarżony zobowiązał się do naprawienia samochodu koledze z pracy. Auto zostało przyprowadzone na podwarszawską posesję, należącą do jego matki. - Jak wynika z wyjaśnień oskarżonego, około godziny 10, oskarżony zaczął spożywać alkohol - mówił sędzia Kosiński. Jarosław K. miał wypić cztery piwa.

Następnie, kierowca wsiadł do auta swojego znajomego i pojechał w kierunku Warszawy. Około godziny 19 Michał i Marta spacerowali po lesie w warszawskiej Wesołej. Utwardzona droga, ruch niewielki. Nagle zauważyli auto, które jedzie z dużą prędkością. Kierowca, jak zeznali przed sądem, nagle skręcił i skierował samochód w ich kierunku. Tak jakby chciał ich rozjechać. Odskoczyli.

Wówczas prowadzący zawrócił i ponownie ruszył w ich kierunku. Znów uciekli. Kierowca chryslera odjechał. Szybko ustalono, że to Jarosław K., dziś 29-letni.

Pojechał na pobliską polanę. Tam, przy rozpalonym ognisku, na kocu, siedziała para - Bartosz i Zuzanna. Rozpędzony samochód, jak zeznali świadkowie, najpierw przejechał około dwóch metrów obok nich. Później zawrócił i jechał wprost na nich. Odskoczyli.

Oskarżony przejechał po palenisku, po kocu, po rzeczach osobistych pary i odjechał.

Jarosław K. usłyszał wyrok
Jarosław K. usłyszał wyrok
Źródło: Mateusz Mzyk, tvnwarszawa.pl

Przejechał kilkadziesiąt metrów z kobietą na masce

Po drodze spotkał jeszcze idące ścieżką leśną dwie kobiety - Monikę i Agnieszkę. Obie, widząc pędzące auto, zeszły w krzaki, Jarosław K. jednak skręcił i uderzył jedną z nich. Monika leżała na masce jego auta, a oskarżony jechał dalej. Na ziemię spadła trzydzieści metrów dalej.

K. odjechał kawałek, a potem, podobnie jak wcześniej, zawrócił i ruszył w kierunku kobiet. Świadkowie są pewni, że chciał rozjechać Monikę. Koleżanka przeciągnęła ją na pobocze. - Nie sposób uznać, że oskarżony działał nieumyślnie - zauważył sędzia.

Sędzia ocenił, że naraził on ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Nie doszukał się jakiejkolwiek skruchy i refleksji u oskarżonego. Wskazał na wysoką szkodliwość społeczną czynu. - Rażąco naruszył dobra chronione prawiem, takie jak zdrowie i życie - podsumował sędzia w uzasadnieniu.

Powiedział, że po wszystkim kierowca wrócił do domu. Gdy wytrzeźwiał, zobaczył uszkodzenia pojazdu. Na pytanie matki, co się stało z samochodem, odpowiedział, że uderzył w sarnę. Jeszcze tego samego dnia zatrzymała go policja.

Oskarżony, jak przypomniał sędzia, twierdzi, że nie pamięta zdarzenia. - Jednak w miarę normalnie funkcjonował. Od godziny 11 do godziny 15.30 wysłał kilkadziesiąt wiadomości do swojej żony, wykonał też połączenia głosowe - mówił przewodniczący składu. Dodawał, że K. korzystał też z internetu. - Sąd podważa wersję, iż obudził się rano i nie pamiętał, co robić - uznał sędzia.

Według sądu, Jarosław K. tego dnia, przejechał od 80 do stu kilometrów.

Oskarżony powiedział matce, że potrącił sarnę
Oskarżony powiedział matce, że potrącił sarnę
Źródło: KRP VII

Miał sądowy zakaz prowadzenia

Sędzia zwrócił również uwagę na kartotekę Jarosława K. - Oskarżony miał orzeczony dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych - przypomniał. Jednak, jak zaznaczył przewodniczący składu sędziowskiego, Jarosław K. niejednokrotnie zaraz ten ignorował.

Sąd nie doszukał się okoliczności, które miałby złagodzić wyrok. Zwrócił też uwagę na demoralizację oskarżonego.

Czytaj także: