Zginął w bramie od ciosów nożem. Biegły: ciężko jest mówić o szansach na przeżycie

Trwa proces Dawida Mirkowskiego
Zabójstwo na Nowym Świecie. Proces Dawida Mirkowskiego
Źródło: Mateusz Mżyk, tvnwarszawa.pl
Rany kłute głównie zlokalizowane są od tylnej powierzchni ciała - mówił w środę przed sądem biegły medycyny sądowej. Proces dotyczy śmierci 29-letniego Macieja w bramie przy Nowym Świecie w maju 2022 roku.
Kluczowe fakty:
  • Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces w sprawie śmierci 29-letniego Macieja, który w maju 2022 roku został zaatakowany w centrum Warszawy.
  • Prokuratura ustaliła, że mężczyzna zginął od sześciu ran zadanych nożem, kiedy stanął w obronie koleżanek zaczepianych przez trzech mężczyzn.
  • W środę biegły medycyny sądowej zeznawał na temat charakteru odniesionych ran i mechanizmu ich powstania. Był pytany także o to, czy ranny miał jakiekolwiek szanse na przeżycie.
  • Podczas rozprawy zeznawał także świadek tragicznego zdarzenia.

- Pamiętam, że była sobota. Byliśmy w czwórkę z kolegami na mieście. W którymś momencie podeszliśmy do grupki osób, która grała na gitarach w okolicy pawilonów. Byliśmy wstawieni, zaczęliśmy śpiewać z nimi - relacjonował w środę przed sądem 32-letni mężczyzna, który w czasie bójki zakończonej śmiercią Macieja przebywał na Nowym Świecie. - Ten chłopak, który jest ofiarą, grał na gitarze - dodał.

Świadek przyznał, że na Nowym Świecie został sam z kolegą, po tym, jak jego dwóch znajomych postanowiło wrócić do domu. - Pamiętam, że zacząłem rozmawiać z jakąś Ukrainką, ona taką łamaną polszczyzną mówiła. W pewnym momencie widziałem, że jest bójka. Nie jestem osobą, która do bójek się rwie, więc nie interweniowałem, a wiem, że w tym miejscu dochodzi do bójek. To był wieczór, dużo pijanych, młodych ludzi - opowiadał.

Świadek: kolega mówił, że w sklepie jest dużo krwi

32-latek miał usłyszeć od swojego kolegi, który stał bliżej bijących się osób, że poszkodowany został raniony ostrym narzędziem.

- Kolega mówił, że jeżeli pójdę do sklepu całodobowego, to tam jest dużo krwi. Poszedłem z ciekawości. Nie dowierzałem, że coś takiego się zdarzyło. Faktycznie było dużo krwi, ofiary już tam nie było. Zaczęło zjeżdżać dużo radiowozów - zeznał mężczyzna.

- Ile osób uczestniczyło w bójce? - dopytywał prokurator Szymon Banna.

- Kilka osób. Określiłbym, że pięć, były też osoby postronne - padło w odpowiedzi.

Obrońca oskarżonego Arkadiusz Świerszcz zapytał, czy świadek słyszał, aby w czasie bójki pojawiało się słowo "nóż", "pociąłem" lub podobny wyraz. Mężczyzna jednak zaprzeczył i dodał, że nie tylko nie słyszał takich słów, ale też nie widział noża.

W związku z tym, że 32-latek niewiele pamiętał i na część pytań odpowiadał: "nie wiem", sędzia Anna Kuzaj odczytała jego wcześniejsze zeznania.

"W pewnym momencie usłyszałem krzyki, ludzie zaczęli zbiegać się do bramy. Wrócił mój kolega i powiedział, że ten chłopak z brodą dostał nożem. Ja tylko od Damiana usłyszałem, że ten chłopak został zabrany do szpitala w ciężkim stanie. A na następny dzień dowiedziałem się, że zmarł" - odczytała sędzia.

Biegły: ciężko jest mówić o szansach na przeżycie

Wykaz obrażeń 29-latka zajmuje prawie pół strony w akcie oskarżenia. Oględziny i sekcja zwłok ofiary wykazały m.in. rany kłute, masywne krwawienia, obecność dużej ilości krwi w jamach opłucnej czy inne obrażenia, takie jak zadrapania na głowie czy twarzy. W opinii stwierdzono, że "przyczyną zgonu Macieja był wstrząs krwotoczny spowodowany doznanymi ranami kłutymi tułowia i kończyn z następowym krwawieniem wewnętrznym i zewnętrznym". Potwierdził to w środę na sali rozpraw biegły z zakresu medycyny sądowej.

- Rany kłute głównie zlokalizowane są od tylnej powierzchni ciała. Są one rozproszone, jedna jest na ramieniu lewym, trzy na grzbiecie, dwie na udzie lewym - wymieniał biegły, dodając, że pozostałe obrażenia wskazane w opinii, były skutkiem tępych urazów mechanicznych.

- Czy może pan przybliżyć mechanizm powstania tych obrażeń? - dociekał prokurator Banna.

- W przypadku ran kłutych warunki tych obrażeń wskazują, że było to narzędzie ostre kończyste, jak na przykład nóż. Charakter kanałów ran przemawia za tym, iż narzędzie to zwężało się w końcowym odcinku. Rana na grzbiecie posiadała kształt osełkowaty - wskazał specjalista medycyny sądowej. - Może to przemawiać za działaniem narzędzia takiego, jak nóż o jednej krawędzi tnącej - doprecyzował.

Jak wskazał dalej, podobnie rana na lewym udzie ofiary świadczy o działaniu tego samego narzędzia, "które w chwili zadawania ciosów nieco rotowało". Na pytania zarówno prokuratora, jak i obrońcy, biegły stwierdził, że nie można się wypowiedzieć co do tego, w jakim położeniu znajdowała się ofiara i napastnik.

- Czy ciosy mogła zadawać jedna osoba? - dopytywał obrońca.

- Rozmieszczenie ran nie wyklucza możliwości zadania ich przez jednego sprawcę - odparł biegły. - Rany mogłyby powstać, zakładając, że pokrzywdzony leży twarzą do ziemi, a napastnik z nożem znajduje się nad nim - dodał.

- Czy biorąc pod uwagę odniesione rany kłute, pokrzywdzony miał w ogóle szanse przeżycia? - zapytała sędzia Anna Kuzaj.

- Rany kończyn uszkadzały mięśnie, powodując krwawienie z tkanek miękkich. Dwie z ran klatki piersiowej uszkadzały natomiast oba płuca, co skutkowało krwawieniem wewnętrznym. Ostatnia rana na grzbiecie również uszkadzała mięśnie, czyli powodowała krwawienie z tkanek miękkich. Te dwie rany na grzbiecie, które uszkadzały płuco, spowodowały masywne krwawienie - wyjaśnił biegły medycyny sądowej. - Ciężko jest mówić o szansach na przeżycie, ale hipotetycznie natychmiastowe udzielenie pomocy w warunkach bloku operacyjnego z otwarciem klatki piersiowej i zaopatrzeniem obrażeń płuc, zatamowałoby krwawienie. Natomiast jest to sytuacja hipotetyczna, zakładająca, że obrażenie powstałyby w szpitalu przed blokiem operacyjnym - dodał.

Biegłemu zostało pokazane nagranie z monitoringu z przebiegu zdarzenia. Po obejrzeniu wideo Szymon Banna zapytał, czy w układzie postaci widocznych na wideo jest możliwe zadanie takich ciosów, jakie odniósł pokrzywdzony.

- Materiał ma taką jakość, że nie widać dokładnego położenia ciała pokrzywdzonego, jedyne co się rzuca w oczy to jakaś postać na ciemno ubrana, która zadaje ciosy od góry ku dołowi. Na nagraniu nie widać, czy napastnik trzyma w ręku narzędzie czy uderza pięścią - przyznał biegły.

Poszedł grać na gitarze ze znajomymi, zginął w bramie

Do pobicia i dźgnięcia nożem 29-latka doszło nad ranem 8 maja 2022 roku na Nowym Świecie w Warszawie. 29-letni Maciej wieczorem wybrał się do centrum ze znajomymi. Nie spodziewali się najgorszego.

Trzech mężczyzn nadeszło od strony ulicy Świętokrzyskiej. Zdaniem śledczych, byli agresywni. 29-letni Maciej miał stanąć w obronie koleżanek, gdy trzej agresorzy zaczęli rzucać w kobiety kostkami lodu z drinków, które pili. Wówczas wywiązała się szarpanina. Maciej, choć na początku dawał sobie radę, w pewnym momencie został wciągnięty do bramy przy numerze 28, gdzie był nadal bity, a jeden z napastników miał zadać mu ostrym narzędziem sześć ran kłutych. Mężczyzna zmarł.

Użył dowodu brata, uciekł za granicę

Główny oskarżony Dawid Mirkowski (wyraża zgodę na publikację wizerunku i nazwiska) po bójce na Nowym Świecie, używając dowodu osobistego swojego brata, uciekł przed wymiarem sprawiedliwości do Turcji. Tam w marcu 2023 roku został zatrzymany. Tamtejsze władze zdecydowały o jego ekstradycji. W grudniu ubiegłego roku mężczyzna został przywieziony do Polski i usłyszał zarzut zabójstwa. Z opinii sądowo-psychiatrycznej wynika, że w chwili zdarzenia był on poczytalny.

Proces Mirkowskiego w sądzie okręgowym ruszył w lipcu tego roku. Mężczyzna przyznał się wówczas do bójki, ale nie do użycia ostrego narzędzia. Jak mówił, tamtej nocy był ze znajomymi w klubie i pił alkohol.

Twierdził, że wszystkie ciosy kierował w jedno miejsce: w głowę, poniżej czoła. Kilkukrotnie zaprzeczył też wersji prokuratora, aby miał używać przy tym jakichkolwiek przedmiotów.

Mirkowski to zawodnik mieszanych sztuk walki. Był m.in. reprezentantem warszawskiego klubu boksu tajskiego. Stoczył co najmniej kilkanaście walk i brał udział w galach DSF, KOK czy Wirtuoz. Nie był wcześniej karany.

Trwa proces Dawida Mirkowskiego
Trwa proces Dawida Mirkowskiego
Źródło: tvnwarszawa.pl

Pozostali oskarżeni mówili, że noża nie widzieli

Jego koledzy - Łukasz G., i Sebastian W. - wyrokiem sądu z 24 kwietnia 2024 roku zostali uznani za winnych udziału w bójce i pobiciu i skazani zostali na siedem lat więzienia. Obrońcy wnieśli apelację. 1 października sędzia Ewa Jethon podczas procesu apelacyjnego utrzymała wyrok pierwszej instacji. Na podstawie wyroku z 2024 roku skazany został również Radosław W., oskarżony za utrudnianie postępowania i udzielenie pomocy jednemu z podejrzanych poprzez ukrywanie go.

Na początku listopada G. i W. złożyli zeznania w procesie swojego kolegi, któremu prokuratura zarzuca zadanie śmiertelnych ciosów. Obydwaj mężczyźni przekonywali, że noża nie widzieli.

Łukasz G. już wcześniej był znany organom ścigania jako współpodejrzany o podpalenie klubu przy ul. Foksal. Na początku lutego 2021 roku został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na trzy lata i sześć miesięcy więzienia. 6 maja 2022 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie zmniejszył mu wymiar kary do trzech lat więzienia.

Dwa dni po uprawomocnieniu się wyroku Łukasz G. wspólnie z Dawidem Mirkowskim i Sebastianem W. brali udział w bójce na Nowym Świecie, która skończyła się śmiercią 29-latka.

25-letni Sebastian W. również był notowany. W połowie sierpnia 2017 roku brał udział w pobiciu kierowcy autobusu na pętli autobusowej przy ul. Ossowskiego na warszawskim Targówku.

Kolejny termin rozprawy w procesie głównego oskarżonego sąd wyzaczył na styczeń. Zeznania złożą wtedy kolejni świadkowie.

Czytaj także: