Trudno zapomnieć ten widok - dziesiątki zakrwawionych dzieci rozbiegających się na wszystkie strony od płonącego budynku szkoły, łapczywie pijące wodę, niesione na rękach przez zapłakanych dorosłych. Ciała leżące na noszach i w czarnych plastikowych workach. I powtarzane przez dziennikarzy informacje, że "właśnie zaczął się szturm na szkołę w Biesłanie". Szturm, którego miało nie być. Jego 10. rocznica mija dziś.