Czarno na białym

Czarno na białym

PiS pracuje nad nowym wizerunkiem, więc teraz język miłości, jakim przemawiał prezes Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Podlasia w ostatni weekend. Język i sposób, który przywołuje wyraźne skojarzenia z ostatnią kampanią prezydencką Prawa i Sprawiedliwości. Takie skojarzenie z kolei od razu budzi spekulacje - kto za tym stoi? Czy to Adam Bielan? Dziś bezpartyjny, kiedyś spin-doktor PiS-u i współtwórca największego sukcesu wyborczego tej partii przed siedmioma laty i prawie udanej kampanii prezydenckiej przed dwoma laty. On sam w rozmowie z nami nie zaprzecza, a i reakcja na to pytanie niektórych polityków partii Kaczyńskiego jest zastanawiająca.

Są zbankrutowani i zdesperowani. To czyni z nich atrakcyjny, mówiąc wprost, polityczny kąsek. W "Czarno na białym" podwykonawcy z autostrad, którzy czują się oszukani. Wykonawca upadł i im nie zapłacił, a rząd - ich zdaniem - nie pomógł. Chętnie więc przyjęli zaproszenie na ostatnią konwencję polityczną PiS-u. Był już słynny paprykarz z Woli Wrzeszczowskiej, teraz jest trzech budowlańców, którzy ze swoimi osobistymi dramatami, chcąc nie chcąc, wkraczają do polityki.

PiS po raz pierwszy od lat przeskoczył w notowaniach Platformę Obywatelską. Tak wynika z ostatniego sondażu. Na razie jedynego, więc na potwierdzenie trzeba poczekać, ale gołym okiem widać, że praca nad zmianą wizerunku partii i prezesa Kaczyńskiego idzie pełną parą. Debata za debatą, kandydat na premiera i demonstracja ulicami Warszawy. Dzieje się i mówi się o tym sporo. Medialny efekt osiągnięty. Co z tego wyniknie?

Polska policja to nie tylko zaniedbane komisariaty i brak pieniędzy. To także elitarne jednostki zajmujące się najbardziej skomplikowanymi i niebezpiecznymi zadaniami, takimi jak walka z handlem narkotykami. Prowadzą ją tak zwane grupy realizacyjne i eksperci z laboratoriów. Niestety mają coraz więcej pracy, a jej kulisy zdradzili reporterowi "Czarno na białym".

Polska policja, czyli widowiskowe akcje specjalne z jednej i walące się komisariaty z drugiej strony. Z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarliśmy wynika, że większość policyjnych budynków wymaga wyremontowania. Jeżeli policja remontować nie zacznie, a nie ma na to pieniędzy, to przebywanie w części komisariatów może stać się niebezpieczne. Bo obskurne toalety, rozpadające się szafy i przeciekające dachy, to w niektórych regionach policyjna codzienność.

Nie ma pieniędzy na remonty, nie ma też na pensje dla nowozatrudnianych policjantów. Przez to mamy paradoksalną sytuację, czyli kilka tysięcy wakatów mimo, że chętnych do pracy w policji jest kilkukrotnie więcej, niż wolnych etatów.

Władza i czarodziejska moc słów Donalda Tuska. Wierzy w nią część polityków Platformy, którzy czekają na zapowiadane od tygodni sejmowe wystąpienie premiera. Nazwano je już nawet drugim expose, chociaż od tego prawdziwego nie minął jeszcze rok. Tam liczyła się głównie treść zapowiedzi, tu nie mniej ważna będzie forma, w jakiej premier będzie próbował opanować społeczne nastroje.

Polityczne czary premiera w odpowiedzi na jesienną ofensywę opozycji. Ale działania PiSu to nie jedyny i możliwe, że nie największy problem Donalda Tuska. Poważniejszy może kryć się w zapomnianym pokoju, w podziemiach jednego z sejmowych budynków, tam gdzie siedzibę ma sekretariat komisji spraw zagranicznych. I jej przewodniczącego - Grzegorza Schetyny. Kto i po co go tam odwiedza?

Grzegorz Schetyna w swego rodzaju politycznym podziemiu, ale Donald Tusk partyjny kłopot ma także na rządowych salonach. Ten nazywa się Jarosław Gowin. Minister sprawiedliwości wykorzystuje każdą okazję, by wzmocnić swoją polityczną pozycję i zapewnić konserwatywnej frakcji w Platformie jak największe wpływy.

Handel "w duchu miłosierdzia", czyli kurie sprzedające swoje budynki. Dlaczego? Bo potrzebują pieniędzy. A na co? To tajemnica handlowa. Tajemnicą jednak nie jest, że na przykład w Gdańsku elżbietanki sprzedały klasztor deweloperowi, który wybuduje między innymi centrum handlowe, a jedna z kurii biskupich chce sprzedać dworek warty osiem i pół miliona złotych. I takich przypadków jest coraz więcej.

Ruch na rynku nieruchomości kościelnych i nowe fakty w sprawie kościelnej komisji majątkowej. To ona przez lata zwracała Kościołowi majątek odebrany przez komunistyczne władze. Kościelne instytucje odzyskały tak m.in. ziemię, wartą pięć miliardów złotych. A odzyskiwać w wielu przypadkach pomagał Marek P., były oficer służby bezpieczeństwa, reprezentujący Kościół i mający dziś prokuratorskie zarzuty, związane m.in. z fałszywymi wycenami nieruchomości. Ale ten proceder nie byłby możliwy bez jeszcze kogoś. Jak ustalili dziennikarze "Superwizjera TVN", kluczową rolę odgrywał pewien rzeczoznawca.

Fundusze hipoteczne, czyli przestroga przed pokusą łatwego podniesienia emerytury. Tu też teoretycznie zasady są jasne: za comiesięczny finansowy zastrzyk przekazuje się funduszowi prawo do mieszkania. W praktyce tak zwana odwrócona hipoteka może jednak oznaczać utratę nieruchomości bez jakiejkolwiek gwarancji wypłaty pieniędzy.

Kredyty, fundusze, inwestycje i świat wielkich pieniędzy, czyli idealna oferta dla bezrobotnych. Oferta pracy, bo tych dla doradców finansowych nie brakuje. Wymagania niewielkie - jak sprawdziliśmy, żeby pomagać w podejmowaniu ważnych finansowych decyzji, wystarczy matura i kurs. I coś jeszcze - talent sprzedawcy, bo doradca finansowy nie radzi, a sprzedaje. Co z tego wynika dla klienta?

Nawet miliard złotych może dziś być warty rynek pożyczek pod zastaw. Rynek, który zdaniem specjalistów przeżywa właśnie renesans. Mechanizm funkcjonowania lombardów jest teoretycznie prosty: zostawiamy wartościowy przedmiot, spisujemy umowę i bierzemy pieniądze. Od których musimy w praktyce zapłacić horrendalne odsetki, bo umowa pozwala obejść ustawę antylichwiarską, a zastaw i tak bardzo często przepada. Jak to możliwe?

Polskę marszem obudzić chciało ok. 50 tys., jak informowały służby porządkowe lub 200 tys. osób, jak twierdzili politycy PiS-u. Wśród protestujących działacze Solidarności z przewodniczącym na czele. Piotr Duda jeszcze dwa lata temu krytykował poprzednika za zbliżenie do PiS-u i wygrał wybory hasłem odpolitycznienia. Dziś idzie ramię w ramię z Jarosławem Kaczyńskim i odwołuje się do ideałów Sierpnia 80. Pytanie tylko, czy Solidarność z Telewizją Trwam to to samo, co Solidarność w walce o wolność.

"Solidarność to zawsze jeden z drugim, nigdy jeden przeciw drugiemu" - te słowa Jana Pawła II przypominał idący na czele marszu przeciwko polityce rządu ojciec Tadeusz Rydzyk. Ale Solidarność w Polsce nie tylko takie ma oblicze i cele. Jak przekonał się reporter "Czarno na białym" nie wszyscy związkowi działacze żyją walką o koncesję dla Telewizji Trwam.

Solidarne budzenie Polski przez związek zawodowy, Prawo i Sprawiedliwość oraz tysiące sympatyków Telewizji Trwam. A połączyła ich i od lat łączy, delikatnie mówiąc, niechęć do prezydenta, premiera, rządu, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji czy mediów innych, niż te ojca Tadeusza Rydzyka. Kim są i dlaczego wychodzą na ulicę?

Ojciec, który walczy o powrót syna z Portugalii. W tej historii jest uprowadzenie, dramat dziecka, walka między rodzicami i sądy, których decyzje się wykluczają.

Porwania rodzicielskie, których ofiarami są dzieci. Takich przypadków, gdy jeden rodzic bez wiedzy i woli drugiego, zabiera dziecko, najczęściej w nieznane - jest coraz więcej. Głównie to efekt sporów rozwodowych. Liczba uprowadzeń rośnie, ale policja i sądy są bezradne, bo polskie prawo nie traktuje takich porwań jak przestępstwo. Nie ma za to żadnych konsekwencji - jest za to konkretny postulat zmiany prawa.

Walka na słowa. Jurek Owsiak kontra Marek Michalak. Czyli dyrygent wielkiej orkiestry, która ratuje dzieciom zdrowie i życie kontra Rzecznik Praw Dziecka, który interweniuje tam, gdzie najmłodszym dzieje się krzywda. Zdaniem Owsiaka, Michalak za mało nagłaśnia problemy dzieci i dramatyczne przypadki łamania ich praw, przez co nie wywiera społecznej presji na tych, którzy za to zło odpowiadają.