Czarno na białym

Czarno na białym

Siła żywiołu

Tajfun Haiyan zabił ponad pięć tysięcy osób, 23 tysiące zostało rannych po jego przejściu, a ponad cztery miliony straciły domy. Słuchając suchych liczb powtarzanych przy okazji każdego kataklizmu trudno sobie jednak wyobrazić strach czterech milionów ludzi szukających schronienia, ból 23 tysięcy czekających na medyczną pomoc i rozpacz niepoliczonych Filipińczyków, którzy stracili rodziców, dzieci lub całe rodziny.

Stosunki napięte

To, że Moskwa ignoruje wezwania do zwrotu budynków w centrum Warszawy może być symbolem. Symbolem tego, jak Rosjanie traktują Polskę nie tylko w codziennych relacjach międzypaństwowych, ale i w wielkiej międzynarodowej polityce. Trudno tu mówić o traktowaniu podmiotowym, jesteśmy raczej przedmiotem nieustającej gry. Toczy się ona na wielu polach, a jak pokazują dzisiejsze wydarzenia i decyzje, jednym z najważniejszych pól jest Ukraina i nasze starania o zbliżenie jej do Unii.

Cztery budynki w strategicznych miejscach. Rosjanie w Warszawie

Służby specjalne, wielkie pieniądze i rosyjskie nieruchomości. Dokładnie cztery, które - o czym mało kto wie - znajdują się w centrum Warszawy. W sumie warte są kilkaset milionów złotych. Poza tym znajdują się w strategicznych, z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, miejscach. Jak przekonała się reporterka "Czarno na białym", wstęp do nich mają tylko osoby z rosyjskimi paszportami, a tego co się w nich dzieje nie wie nikt. Z polskimi władzami włącznie. Bo Moskwa od lat ignoruje wezwania do zwrotu nieruchomości przekazanych na podstawie umów zawartych przez Edwarda Gierka.

Młode wilki

Poza dobrze znanymi politykami do rządu wchodzą mniej albo zupełnie nieznani eksperci. To Rafał Trzaskowski i Mateusz Szczurek, i to ten drugi - co 38-letni ekonomista, ma odpowiadać za polskie finanse. I od razu w znaki zapytania przerodził się młody wiek nowego ministra oraz brak politycznego zaplecza. Czy może to mieć jednak znaczenie, w przypadku człowieka, który jako ekonomista osiągnął więcej od wielu dużo starszych kolegów?

Żołnierz premiera

To, że Elżbieta Bieńkowska dostała taką władzę zaskoczeniem nie jest, jak i to, że władzę nad polskim sportem straciła Joanna Mucha. Etatowa kandydatka do dymisji została dziś zastąpiona przez Andrzeja Biernata. Złośliwi w sejmie mówili, że dla niego to nagroda za skuteczne zwalczanie oponentów Donalda Tuska w Platformie, sam premier mówił, że to "rekomendacja dość naturalna". Co to znaczy?

Super minister

Super resort i super ministra - takie określenia doskonale panują do nowego ministerstwa i jego szefowej - Elżbiety Bieńkowskiej. To ten resort będzie dysponował między innymi trzystoma miliardami złotych z Brukseli, a pani minister będzie miała te miliardy zamienić w - jak to sama określiła - "ogromny krok modernizacyjny". I już politycy PO nadali nowej wicepremier tytuł dyrektora "Polski w budowie", mając zapewne świadomość, że w jej rękach od dziś jest nie tylko przyszłość kraju ale i partii.

Minister zmęczony

Jeden z najbardziej gorących ministerialnych foteli od sześciu lat i trzech dni zajmuje Jacek Rostowski. To najdłużej urzędujący minister finansów III RP i według różnych spekulacji niemal żelazny kandydat do dymisji. Pogłoski o jego odejściu pojawiały się już wiele razy w ostatnich miesiącach, ale dopiero teraz sam Rostowski dał do zrozumienia, że tak się może stać. Co po sobie zostawia i komu to zostawia?

Język fachowca?

Godzin w rządzie liczyć nie musi inny minister. Dla odmiany najkrótszy stażem w rządzie, szef resortu spraw wewnętrznych, Bartłomiej Sienkiewicz. Raczej swoje stanowisko zachowa, choć dziewięć miesięcy jego urzędowania wystarczy, by i przy jego nazwisku postawić dziś znak zapytania. Pytania o skuteczność ministra, który zdecydowanie wypowiada wojnę kibolom, nacjonalistom i bandytom, a potem tłumaczy się z tego, dlaczego policja nie powstrzymała burd 11 listopada. Wątpliwości są też w Białymstoku, Krakowie i Gdyni, gdzie krucjata ministra sprowadza się głównie do ostrej retoryki.

Ucieczka do przodu?

Półmetek drugiej kadencji, kolejna przebudowa rządu i kolejne spodziewane expose premiera Tuska. Jednak okoliczności takie, jak nigdy dotąd. Najsłabsze od lat notowania Platformy Obywatelskiej, krucha większość w Sejmie, a do tego mocne podziały w partii i głośne afery. To wszystko sprawia, że dziś premier jest pytany nie tylko o to, kto odejdzie z rządu, ale czy w ogóle jest ktoś chętny, by do nie go wejść.

Wyborcza żonglerka

Nowa polityka medialna to efekt nowej strategii politycznej Prawa i Sprawiedliwości. Prowadząca w sondażach partia na razie nie ma szans, ale ma marzenie, by przejąć władzę i rządzić samodzielnie. Do tego potrzeba i monopolu na prawicy i poparcia elektoratu z centrum. Wyborcza kampania ruszyła i to tłumaczy partyjną żonglerkę tematów, które teraz są medialnie eksponowane albo chowane. Dotyczy to też polityków, którzy są bardzo aktywni albo nagle znikają, jak ostatnio Antoni Macierewicz. A przynajmniej takie są pozory.

Siła głosów

Nieprzypadkowa z pewnością jest - widoczna przy obchodach Święta Niepodległości - zmiana podejścia Prawa i Sprawiedliwości do narodowców. Jeszcze rok temu można było ich zobaczyć na jednym marszu - teraz marsze były dwa. Jeszcze rok temu politycy PiS próbowali bronić robiących burdy uczestników demonstracji - teraz nazywają ich chuliganerią. Prawo i Sprawiedliwość ewidentnie dystansuje się od skrajnej prawicy, ale nie z powodów ideologicznych, a czystej politycznej kalkulacji. Ile wspólnego partia Kaczyńskiego ma z ruchem narodowym?

Nowa polityka medialna PiS

Nowa polityka medialna, a na jej czele człowiek, któremu wróżono już koniec błyskotliwej kariery w partii. Po nieudanej dla PiS kampanii referendalnej w Warszawie i obyczajowo-alkoholowym skandalu na Podkarpaciu - Adam Hofman nie tylko jednak nie stracił pozycji zaufanego prezesa, ale wręcz ją wzmocnił. I teraz to on decyduje - kto z jego partyjnych kolegów pojawi się w mediach.

Minister, któremu tykał zegar

O tej sprawie premier, minister i politycy Platformy zdawali się zapomnieć. Wizerunkowy kryzys wywołany artykułem o zegarkach Sławomira Nowaka uznali już dawno za zażegnany. A premier pozostawiając go na stanowisku, kiedy o sprawie było głośno, liczył zapewne, że na kilku artykułach się skończy. Pomylił się, bo czas w tym przypadku nie grał na korzyść ministra i dziś premier nie miał wyjścia. Dymisja stała się faktem, bo o sprawie zegarków nie zapomniała prokuratura. Chce postawić Sławomirowi Nowakowi zarzut składania niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych.

Granica tolerancji

Prowokacja w sztuce czy sztuka prowokacji? Jest czerwone światło dla wszystkich "bluźnierców" świadomych tego, że obrażają czyjeś uczucia religijne, ale i też tych nieświadomych, bo nie mających takiej intencji. Taką interpretację kodeksu karnego uznał Sąd Najwyższy. Interpretację, która stanowi bardzo cienką granicę między wolnością wypowiedzi, a obrazą uczuć religijnych, co pokazują głośne sądowe sprawy Nergala czy Dody.

Centrum prowokacji

Mało kto wiedziałby o wystawie w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej, gdyby nie głośne protesty przeciwko jednej z ekspozycji. Chodzi o film pokazujący nagiego mężczyznę przytulającego się do Jezusa na krzyżu. Autor i zarazem bohater tego obrazu, specjalizuje się w kontrowersyjnych pracach, choć sam nie spodziewał się, że jego film po 20 latach zyska taką sławę lub niesławę, bo prokuratura bada, czy doszło do obrazy uczuć religijnych.

Akcja zaplanowana

Zanim została spalona tęcza, a potem budka wartownicza rosyjskiej ambasady, pierwszym celem zamaskowanych wandali był skłot w pobliżu miejsca przemarszu. Tu też nieskuteczna była straż organizatorów, a policji na początku nie było w ogóle. Agresywna grupa odłączyła się od marszu i zaatakowała, to bardzo wyraźnie widać na zdjęciach. Zaatakowała budynek, w którym mieszkają m.in. dzieci.

"Patrioci" w natarciu

Łatwo sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby to rosyjscy nacjonaliści zaatakowali w Moskwie polską ambasadę. Ale zamaskowani zadymiarze w Warszawie wyładowali swoją agresję też w innych miejscach - symbolach tego, czego nienawidzą. Tak jak spalona wczoraj tęcza na pl. Zbawiciela jest dla nich symbolem homo-propagandy. Gniewu, jaki towarzyszył temu zniszczeniu doświadczyli nawet strażacy, którzy zaskoczeni przyznają, że nigdy jeszcze nie spotkali się z taką sytuacją. Paradoksalnie tęcza, która wśród narodowców budzi taką agresje stała się symbolem ich marszu.

Ambasada w ogniu

Choć jest ich zaledwie garstka - biorąc pod uwagę tysiące uczestników przemarszu - to udało im się nie tylko zdemolować część miasta, ale też wywołać międzynarodowy skandal. Bo spalona budka strażnika ambasady Rosji, zgodnie z międzynarodowym prawem, jest traktowana jako atak na zagraniczną placówkę. Stąd ostra reakcji Moskwy, która żąda przeprosin i zadośćuczynienia. Polski MSZ wysyła dyplomatyczną notę z wyrazami ubolewania. Organizatorzy marszu do przeprosin się nie poczuwają, choć deklarowali, że sami zabezpieczą trasę przemarszu. A ze wszystkich zaatakowanych wczoraj miejsc, akurat rosyjska ambasada była na tej trasie. Straż Marszu Niepodległości nie zapanowała nad sytuacją. Podobnie zresztą jak policja.

Klimat dla zmian?

Bez względu na to czy się opłaca czy nie, na zorganizowanie Szczytu Klimatycznego wydajemy około 100 milionów złotych. I pytań o jego sens jest nie mniej, niż o zasadność budowania wiatraków. Dla jednych jest to kosztowne bicie piany, dla innych kolejny krok do uratowania naszej planety przed ekologiczną katastrofą. Problem w tym, że nie wiadomo czy taka katastrofa w ogóle nam grozi. A zasadniczych pytań o sens klimatycznej dyskusji jest więcej.

Smog wawelski

Sekretarz Generalny ONZ i ponad 10 tysięcy dyskutantów będzie debatowało nad przyszłością Ziemi około 300 km od jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Mowa o Krakowie, w którym normy trujących pyłów w powietrzu przekraczane są często dziesięciokrotnie. Władze miasta wypowiedziały już wojnę smogowi ale mieszkańcy, którzy będą ją musieli prowadzić i wymieniać na przykład swoje piece węglowe, już się boją tej ekologicznej wojny.