Funkcjonariusze Straży Granicznej opublikowali w czwartek wpis, do którego dołączyli zdjęcia migrantów. Opisano, że materiały te pokazują, że na Białoruś wyjeżdżają oni turystycznie, a następnie kilka dni zwiedzają Mińsk. Potem transportowani są nad polską granicę. O podstawę prawną do publikacji tych zdjęć zapytaliśmy rzeczniczkę Straży Granicznej. - Należy pokazywać rzeczywistość taką, jaka jest - stwierdziła podporucznik Anna Michalska.
Straż Graniczna opublikowała w czwartek na Twitterze zdjęcia z telefonów imigrantów, którzy - jak napisano - "wyjeżdżają turystycznie, przez kilka dni zwiedzają stolicę tego państwa, a potem transportowani są pod polską granicę, którą próbują nielegalnie sforsować".
Do wpisu dołączone są zdjęcia, na których widać imigrantów, którzy robią sobie pamiątkowe zdjęcie w Mińsku oraz selfie w autokarze. Wśród opublikowanych zdjęć są też takie, które pokazują, że imigranci nie są już w Mińsku, a w obozowisku przy granicy polsko-białoruskiej, gdzie koczują przy ognisku. Tam też robią sobie zdjęcia telefonami.
Rzecznik SG pytana o podstawę prawną publikacji zdjęć
O publikację tych zdjęć pytana była w piątek przez TVN24 rzeczniczka Straży Granicznej podporucznik Anna Michalska.
- Zdjęcia zostały zabezpieczone w trakcie naszych czynności służbowych, które są określone w ustawie o Straży Granicznej. W związku z toczącą się debatą o kryzysie migracyjnym, należy pokazywać rzeczywistość taką, jaka jest. Należy pokazywać, kto i jakie struktury są odpowiedzialne za wywołanie tego kryzysu. Należy również docierać do tych imigrantów i pokazywać im, że będą oni wykorzystywani przez reżim białoruski i że ich wycieczki do Mińska tak naprawdę kończą się tym, że zostają transportowani na granicę polską i zmuszani do jej nielegalnego przekroczenia - powiedziała.
Michalska dopytywana o podstawę prawną do publikacji tych zdjęć, wspomniała o tym, że osoby na zdjęciu mają zanonimizowane wizerunki. - Anonimizacja tych osób była do tego stopnia zrobiona, żeby identyfikacja wizerunków była niemożliwa - oceniła. Na powtórne zadanie pytania, rzeczniczka odparła, że zdjęcia zostały opublikowane, "aby pokazywać rzeczywistość".
- Tocząca się debata o kryzysie migracyjnym powoduje, że należy pokazywać, jak rzeczywistość naprawdę wygląda - powtórzyła. - Zdjęcia zostały zabezpieczone w czasie wykonywania naszych zadań służbowych, które są określone w ustawie o Straży Granicznej, w tym zapobieganie nielegalnej imigracji - dodała. Powiedziała także, że Straż Graniczna nie ujawni, w jaki sposób zostały zabezpieczone te zdjęcia. Nie chciała także odpowiedzieć na pytanie, czy migranci wyrazili zgodę na publikację tych zdjęć. - Wszystko zostało wykonane zgodnie z przepisami prawa - oświadczyła.
Apel o wyrażenie zgody na udzielenie pomocy medycznej migrantom
Działaczka humanitarna i europosłanka Janina Ochojska w czwartek w Podlaskiem spotkała się z przedstawicielami organizacji humanitarnych. Podkreśliła, że spotkanie odbyło się poza strefą objętą stanem wyjątkowym. - Rozmawiałam z osobami, które są z różnych organizacji pomocowych zajmujących się uchodźcami, którzy tworzą Grupę Granica i starają się monitorować to, co się dzieje na granicy - przekazała.
- Z tych rozmów wynika, że (...) cały czas jest problem z wpuszczaniem pomocy medycznej do strefy, tam, gdzie są ludzie wycieńczeni z głodu, z zimna. Koledzy z organizacji pozarządowych spotykali ludzi bardzo wycieńczonych, że nie mogli się na nogach utrzymać. Tymczasem wezwanie pomocy medycznej lub próby przekonania SG o konieczności wpuszczenia pomocy medycznej spełzają na niczym - powiedziała w czwartek wieczorem Janina Ochojska.
Janina Ochojska uważa, że konieczne są szybkie działania, bo sytuacja na granicy może się pogarszać. - To jest bardzo duży problem i wymaga to rozmów zarówno ze Strażą Graniczną, jak również być może z MSWiA, żeby jednak wpuszczano pomoc służb medycznych - dodała.
Zaznaczyła, że będzie apel w tej sprawie, ale nie wiadomo jeszcze, w jakiej formalnej formie i czy złoży go ona sama, czy Grupa Granica. Formuła będzie ustalona "jak najszybciej, bo - jak podkreśliła - konieczne jest właśnie szybkie działanie". - Zwłaszcza sprawa opieki zdrowotnej. Być może teraz ktoś umiera, a ratownicy medyczni nie mają dostępu do tych ludzi. Sprawa jest priorytetowa i to musimy zrobić jak najprędzej - powiedziała.
- My nie wiemy, co się dzieje w strefie, i w związku z tym możemy jedynie przypuszczać, że w tej strefie są ludzie, którzy potrzebują pomocy i to pomocy medycznej, a jeżeli jej nie otrzymają, to może się to zakończyć kolejnymi zgonami - powiedziała Ochojska. Europosłanka poinformowała, że będzie chciała także wyjaśnić, czy pomocy potrzebującym migrantom, np. w formie dostarczenia śpiworów, jedzenia, podgrzewanych namiotów może udzielić Polski Czerwony Krzyż. W jej ocenie wyjaśnień wymaga także sprawa tzw. push-backów, czyli odsyłania za granicę tych migrantów, którzy są zatrzymywani w Polsce po przekroczeniu granicy. Podkreśliła, że organizacje pozarządowe mają dowody na to, że dochodzi do takich sytuacji, że informują o odsyłaniu migrantów. - To nie są żadne opowieści, bo organizacje mają na to dowody, więc musi dojść do jakichś wyjaśnień - powiedziała Ochojska.
Stan wyjątkowy przy granicy polsko-białoruskiej
Pod koniec sierpnia wojsko rozpoczęło budowę płotu na granicy polsko-białoruskiej w regionie Zubrzycy Wielkiej w województwie podlaskim. W założeniu miał mieć 180 kilometrów długości i zabezpieczyć lądowy odcinek granicy. Mimo to od początku września Straż Graniczna odnotowała niemal pięć tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy Polski z Białorusią.
Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Przez ten czas dziennikarze nie mają dostępu do obszaru objętego stanem wyjątkowym i nie mogą relacjonować wydarzeń z terenu.
Przedstawiciele rządu uzasadniają konieczność wprowadzania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową".
Europosłanka Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, sygnalizowała w czwartek, że przy granicy "mamy do czynienia z ogromnym kryzysem humanitarnym". - Chciałabym, żebyśmy wszyscy zrozumieli, że to, co się dzieje na tej granicy, będzie obciążało nas odpowiedzialnością. My jesteśmy za to odpowiedzialni. My, obywatele Polski - mówiła. Podkreślała, że przebywający tam migranci to nie są "nielegalni ludzie".
CZYTAJ WIĘCEJ: Unijna komisarz będzie rozmawiać z ministrem Mariuszem Kamińskim o sytuacji na granicy
Źródło: tvn24.pl, PAP